Wpisz i kliknij enter

Nostalgia 77 – The Sleepwalking Society

Benedic Lamdin, sztandarowy artysta oficyny Tru Thoughts, dzieli obowiązki między pogłębianiem swojego wizerunku wizjonera integrującego brzmienia klasyczne z nowoczesnymi, a kontynuacją tradycji jazzu nieskażonego elektroniką. I tak, eksperymenty z muzyką nowoorleańską nagrywa pod banderą Nostalgii 77 natomiast jako Nostalgia 77 Octet zajmuje się poszerzaniem swojego dorobku stricte jazzowego, gdzie fortepian, gdzie partie dęte, kontrabas i perkusja swingująca. ‘The Sleepwalking Society’ udowadnia, iż rozdwojenie jaźni nie odbija się negatywnie na twórczości tego zdolnego londyńczyka, a wręcz przeciwnie – jest źródłem wielu ciekawych produkcji.

Najnowsza płyta Lamdina to krok w nowe dla niego rejony, które bynajmniej trudno nazwać nieodkrytymi. Rezygnując z wyrazistych, synkopowanych partii pianina i wartkich solówek na trąbce, które dominowały na ostatniej produkcji studyjnej ‘Everything Under The Sun’ oraz jeszcze bardziej oddalając się od ponurych, mocno samplowanych melodii wypełniających ‘Songs For My Funeral’ zdecydował się zwolnić tempo i skierować brzmienie zespołu w stronę fuzji chilloutu z nu-jazzem.

Album ten bliski jest twórczości Bonobo, czego nie można jednak nazwać naśladownictwem. Poszukując nowych elementów, jakie mógłby zaszczepić w swojej muzyce, Lamdin zabrnął w klimaty od dawna eksplorowane przez tego uwielbianego w Polsce DJa pozostając jednocześnie wiernym jazzowej myśli przewodniej. Podchodząc w ten sposób do nagrywania nowego materiału Nostalgia 77 była właściwie skazana na sukces.

Całość została mądrze skomponowana. Ośmiominutowy, instrumentalny ‘Hush’, dopełniający pozostałe utwory utrzymane w lżejszej, piosenkowej formie, wyróżnia się zadymionym klimatem filmów Noir – z ledwo słyszalną, szumiącą w tle elektroniką, mógłby śmiało uzupełnić ścieżkę dźwiękową do filmu ‘Chinatown’. Wokalnym kompozycjom zaś daleko jest od zlania się w jedną, nierozpoznawalną całość, gdyż każda z nich prezentuje inny odcień jazzowego pomyślunku grupy. Zamykający płytę ‘Golden Morning’ atakuje marszowym motywem wybijanym na werblu wspartym nerwową grą na smyczkach, a klasyczna aranżacja partii wiolonczeli w ‘Beautiful Lie’ brzmi równie ciekawie, co potężnie kroczący ‚When Love Is Strange’.

Składniki użyte do nagrań nie są żadną nowością – piękny kobiecy śpiew głęboko zakorzeniony w muzyce gospel, cicho warczące pianino Rhodesa, szybko wpadające w ucho motywy gitarowe i rasowe partie solowe instrumentów dętych. Sukces kryje się jednak za odpowiednimi proporcjami, które na ‘The Sleepwalking Society’ są bliskie ideału. Nostalgia 77 nagrała album wyciszony, otulony sennym klimatem niedzielnego popołudnia. Nie tak przebojowy jak produkcje Bonobo, jednak równie melodyjny i wciągający.

Tru Thoughts | 21.03.2011

4/5







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] Recenzja ‘The Sleepwalking Society’ […]

Polecamy