Wpisz i kliknij enter

Miały w sobie ponurą elegancję – rozmowa z Lawrence’m Englishem

[wide] [/wide]

Chyba nie trzeba szukać specjalnych okazji, by porozmawiać z tak znakomitą osobowością w świecie muzyki współczesnej jaką jest Lawrence English. Patrząc na bagaż doświadczeń artysty, można rozmawiać o każdej wydanej przez niego pojedynczej kompozycji. Tym razem mamy aż dwa oficjalne powody, aby zapytać Lawrence’a o jego muzykę i nie tylko…

We wrześniu ukazał się, nakładem amerykańskiej wytwórni Experimedia, nowy album pt. „For/Not For John Cage”, a w styczniu 2013 roku będzie miał premierę kolejny longplay Lawrence’a, tym razem wydany nakładem oficyny Important Records i będzie zatytułowany „Lonely Women’s Club”.

Lawrence English – kompozytor, artysta multimedialny, kurator, dziennikarz muzyczny i założyciel dwóch wytwórni płytowych Room40 i Someone Good. Lawrence mieszka w Brisbane w Australii. Od ponad dekady współtworzy eksperymentalną scenę australijską. Jego działalność muzyczna wpisuje się w szeroki kontekst muzyki elektronicznej, gdzie bazą jest sugestywne wykorzystanie nagrań terenowych, poprzez które stara się ukazać przestrzenie dźwiękowe często ignorowane lub niesłyszalne dla innych. Kiedyś w piśmie The Wire tak oto opisano jego podejście do field rocordingu: „Lawrence w niezwykły sposób wykorzystuję przestrzeń i ciszę”.

Twórca wielu wystaw, instalacji dźwiękowych i różnych festiwali muzycznych. W 2006 roku English wyprodukował serię nagrań specjalnie dla osób niesłyszących i niedosłyszących pod tytułem „Listening Silence”. Nagrania pochodzące z „Listening Silence” były jednymi z pierwszych tego rodzaju badań i analizą tych procesów na świecie. Jego prace dźwiękowe poruszały problematykę izolacji dźwiękowej i interakcji u ludzi z tego typu upośledzeniem.

Ma w swoim dorobku fonograficznym już ponad 20 albumów studyjnych, wydanych przez różne oficyny m.in. Baskaru, Experimedia, Important Records, 12k, Touch, Room40 czy Winds Measure. Nagrywał i współpracował z takimi artystami jak: Tujiko Noriko, Stephen Vitiello, Ben Frost, Francisco López, Minamo, DJ Olive czy Tenniscoats.

Związany z radiem w ramach programu „Triple J’s Soundlab”, nadal opracowuje sporą ilość audycji dokumentalnych oraz utworów dźwiękowych na potrzeby stacji BBC World Service. Pisze swoje teksty o muzyce dla: The Wire, Signal To Noise, Paris Transatlantic czy Cyclic Defrost.

W 2009 roku Lawrence English był jedną z gwiazd polskiego festiwalu Plateaux, gdzie zagrał wspólny set z japońskim artystą – Makino Takashi.

Łukasz Komła: W tym roku obchodzimy setną rocznicę urodzin Johna Cage’a. Twój album „For/Not For John Cage” jest czymś w rodzaju hołdu dla tego kompozytora, czy może wręcz przeciwnie jest obnażeniem metod kompozytorskich, jakimi posługiwał się Cage w swoich pracach? A może raczej jest wynikiem Twojej fascynacji – jedynym filmem pt. „One11” wyprodukowanym przez Cage’a? Przewrotność tytułu Twojego krążka jest bardzo niepokojąca (śmiech). 

John Cage zawsze miał na mnie ogromny wpływ. Niekoniecznie poprzez swoją muzykę, którą bardzo lubię, ale bardziej za pośrednictwem jego działalności jako teoretyka i myśliciela – a tak poza tym uwielbiam jego poczucie humoru. Choć Cage traktował swoją pracę bardzo poważnie i rozumiał, że jego twórczość ma szerszy kontekst, to nie widział żadnego problemu, aby te różne konteksty wchodziły ze sobą w interakcje. W jakimś sensie ten album postrzegam jako ukłon w stronę mistrza – czuję, że jego obecność jest dziś większa niż kiedykolwiek i wciąż odkrywam jego twórczość.

W sensie praktycznym, bardzo duży wpływ na samo nagranie albumu miała moja tegoroczna współpraca ze Scottem Morrisonem, z którym to zmodyfikowaliśmy i na nowo nakręciliśmy film „One11” (nazwa jak w pierwowzorze). Przebieg prac wyglądał podobnie jak w filmie Cage’a – jedno źródło światła, ale stworzyliśmy inne metody, w wyniku których mogliśmy ten film odkryć w innym kontekście.

Jak powstawała płyta „For/Not For John Cage”?

Materiał zebrany w tej edycji posiada silnie ukierunkowany przebieg. Uruchomiłem serię procesów nagraniowych z wykorzystaniem techniki analogowej, które w pewien sposób były sterowane losowo i często materiał wejściowy opierał się na przypadkowym doborze. Właściwie to stworzyliśmy wielogodzinny i zarazem wartościowy materiał, który był częścią projektu „One11”, to co słyszysz na tym albumie jest wynikiem selekcji pochodzącej z tej wielogodzinnej sesji nagraniowej i ukazuje jedynie skrawek tego co wtedy stworzyliśmy. Spora część materiału, którą wykorzystałem, była bardziej akustyczna i przygotowałem ją jako odpowiedź na filmowe wizualizacje i preparowany fortepian Erika Griswolda, w związku z serią pt. „Written comments and restrictions of sorts”. Poza tym stworzyłem materiał na taśmach, który koncentrował się na pracach Cage’a z lat ‘50. To wydawnictwo charakteryzuje się użyciem różnych metod nagraniowych i jest też dla mnie podsumowaniem pewnego okresu. Pracowałem nad tym albumem przez ostatnie półtora roku, i sprawiało mi to dużą przyjemność.

W jakiej mierze muzyka Johna Cage’a zdeterminowała twoją twórczość? Być może to jego nieoceniona działalność jako teoretyka miała większy wpływ na Twoją indywidualną ścieżkę artystyczną?

Zdecydowanie uważam, że tak właśnie jest. Tak jak wcześniej powiedziałem lubię muzykę Cage’a, ale bardziej cenię jego umysł i osobowość.

Jaki ma na Ciebie wpływ Buddyzm Zen? Jak wiadomo była to jedna z fascynacji Johna Cage’a. Według mnie atmosfera jaka panuje na płycie „For/Not For John Cage” przypomina buddyjską medytację.

Właściwie to w dużym stopniu opiera się o ten aspekt prac Cage’a – i rzeczywiście również ma wpływ na moje zainteresowanie Buddyzmem Zen. Przez długi czas byłem zafascynowany wieloma obszarami Buddyzmu Zen. Aktualnie realizuję projekt, który ujrzy światło dzienne z początkiem 2013 roku i będzie wydany nakładem oficyny Winds Measure, tym razem skoncentrowałem się na nagraniach związanych z suikinkutsu. Suikinkutsu jest ozdobą japońskich ogrodów i co najważniejsze urządzeniem o walorach muzycznych – jest nieodłącznym elementem ogrodów Zen, ukazującym w jaki sposób łączą się żywi z umarłymi. Ci którzy odeszli z tego świata zapraszają Ciebie, abyś poświęcił chwilę czasu na kontemplowanie, słuchając dźwięków kropel wody uderzających w powierzchnię znajdującą się pod ziemią. Moim zdaniem są to, być może, pierwsze prawdziwe instalacje dźwiękowe.

Mam nadzieję, że ludzie znajdą czas aby przesłuchać ten album i odpowiednią przestrzeń do kontemplacji podczas słuchania.

Utwór „Entoloma abortivum” różni są od pozostałych. Jest to gitarowy drone, przetaczający się jak walec w bardzo wolnym tempie. Z czego wynika ten stylistyczny kontrast? 

To był wynik podążania za zaistniałym przypadkiem. Procesy i materiały źródłowe są w całości tworzone za pośrednictwem tej samej matrycy dźwiękowej. Jest oczywiście ogólny „kształt” tych procesów, który nadaje muzyce ogólny charakter – ale w tej estetyce prawie wszystko jest wynikiem pewnego rodzaju przypadku.

Po pierwszym przesłuchaniu „For/Not For John Cage” wydaje się, że jest to osiem oddzielnych pomysłów. Jednak wraz z kolejnymi przesłuchaniami wszystko układa się w bardzo spójną całość. Z czego się składa tkanka łącząca poszczególne fragmenty na tym albumie? 

Wszystkie kompozycje powstały z podobnych przetworzeń dźwięku – więc cieszę się, że słyszysz jak utwory łączą się ze sobą w pewną całość. Jeśli chodzi o muzykę, to odczuwam wielką przyjemność gdy muzyka wydawana na płytach jest spójna i tworzy pełny album. Obecnie istota mojej pracy mogłyby tkwić w czymś innym, wszystko zależy od podejścia. Jednym z głównych założeń, jakie sobie wyznaczyłem produkując ten album, to stworzenie płynącej przestrzeni – gdzie taki stan jak poczucie czasu nie powinien nam zaprzątać głowy. W zasadzie ten materiał jest propozycją skierowaną do słuchaczy, którzy chcą się zagubić i być może aby mogli poczuć samych siebie w inny sposób, niż czynią to zazwyczaj. Mają poczuć jak łagodnie stłumiony dźwięk kształtuje ich osobowość (wewnętrzną i być może tą zewnętrzną), nadając jej inny wymiar, a nie jest to łatwe do osiągnięcia, kiedy nasze zmysły zlewają się w całość.

Tytuły kompozycji (np. „Jansia borneensis”, „Coprinus comatus” itd.) na „For/Not For John Cage” są specjalistycznym określeniem różnych rodzajów grzybów. Skąd ten zaskakujący pomysł na nazewnictwo? Czy każdy utwór to odmienny stan halucynacji, który emanuje specyficzne „stany uboczne” w świadomości  odbiorcy (śmiech)?

Być może, choć tak naprawdę to głównie chodziło mi o zamiłowanie Cage’a do grzybów, ale muszę wyznać, że jako początkujący kucharz, chciałbym wiedzieć o nich o wiele więcej.

W 2011 roku wydałeś znakomity album „The Peregrine”, który został zainspirowany książką słynnego brytyjskiego pisarza Aleca Johna Bakera o takim samym tytule. Książka ukazała się w 1966 roku i zdobyła liczne nagrody. Jego dzieło literackie opisywano jako: „połączenie człowieka z ptakiem”. Baker opisuje jeden rok z życia sokoła wędrownego (ten ptak jest znany m.in. z predyspozycji do bardzo szybkiego lotu do 322 kilometrów na godzinę). Z tego co wiem książę Bakera odkryłeś w Londynie podczas spotkania z Davidem Toopem. Opowiedz jak doszło do zrealizowania płyty „The Peregrine”?

Muszę przyznać, że książka „The Peregrine” to jedna z tych pozycji, która wywarła duży wpływ na moje życie. Nawet teraz, kiedy dzieli mnie sporo czasu od zakończenia nagrywania płyty, nadal czuję się związany z „The Peregrine” i tekstami Bakera. Jestem wciąż poruszony jego wrażliwością na dźwięk, przestrzeń i umiejętność z jaką opisał swoje pomysły.

Jeśli chodzi o sam proces nagrywania, to spędziłem kilka lat zastanawiając się jak mógłbym zrealizować jakiś projekt związany z książką. Zaproszenie dostałem od Jeremy’ego z Experimedia (amerykańska wytwórnia i zarazem artystyczna organizacja – przyp.red.) i od razu wyznaczono mi termin tego przedsięwzięcia. Nagrania odbyły się w bardzo naturalny sposób – treść poszczególnych stron, rozdziałów w książce, sugeruje użycie różnego rodzaju metod kompozytorskich względem tekstu, opisanych sytuacji i pomysłów pisarza. To było dla mnie wyjątkowe doświadczenie. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek będę mógł urzeczywistnić podobny projekt.

http://soundcloud.com/experimedia/lawrence-english-the-peregrine

Powyższa fotografia jest częścią okładki albumu „Lonely Women’s Club”.

Jedna z fotografii, która była inspiracją podczas nagrywania płyty „Lonely Women’s Club”. Jest to bar o nazwie „Viking Bar Sarasota” w stanie Floryda.

W styczniu 2013 roku ukaże się Twój nowy album pt. „Lonely Women’s Club” i zostanie wydany nakładem oficyny Important Records. Punktem odniesienia dla płyty była słynna kawiarnia „Cafe Oto” Tony’ego Conrada w Londynie, zaś album jest początkiem serii tzw. „organowych wieczorów”. Wykorzystanie brzmienia organów na longplay’u „Lonely Women’s Club”, natychmiast przypomniało mi Twój znakomity album z 2008 rok pt. „Kiri No Oto” (dla oficyny Touch). Przedstaw nam kulisy powstawania materiału, który znajdzie się na „Lonely Women’s Club”. 

„Lonely Women’s Club” to bardzo specyficzna seria prac oparta o minimalizm dźwięków organowych. Jestem wielkim fanem muzyki minimalistycznej, a „LWC” dała mi możliwość, aby swoje zamiłowanie do tego nurtu wyrazić. Nagrałem ten album w pierwszym miesiącu gdy urodziła mi się córka. W tym czasie córka spała w nosidełku, a ja grałem jej na organach – co pozwalało jej spokojnie spać. Tytuł krążka częściowo wynikał ze wspomnianych doświadczeń z dzieckiem, jak również zainspirowała mnie seria fotografii, ukazująca różne nocne knajpy, na które kiedyś się natknąłem – miały w sobie ponurą elegancję. Patrząc na te zdjęcia miałem już w głowie ścieżkę dźwiękową ilustrującą te pomieszczenia – redukcjonistyczna muzyka dla ograniczonej ilości słuchaczy. Jestem bardzo zadowolony z pierwszego wydawnictwa tej serii i jest to całkowicie odmienny album od moich poprzednich płyt.

Bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę, poświęcony czas i mam nadzieję, że zawitasz w najbliższym czasie do Polski z koncertami.

Cała przyjemność po mojej stronie. Dziękuję za pytania…

 

 

Ważne strony:

www.lawrenceenglish.com

www.label.experimedia.net

www.importantrecords.com

www.erikgriswold.org

 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
13 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Pioter
Pioter
11 lat temu

oby więcej takich materiałów na NM!

sim
sim
11 lat temu

Naprawdę świetny wywiad. Brakuje więcej takich rzeczy i na takim poziomie na nowejmuzyce.

Grzesiek Bojanek
11 lat temu
Reply to  sim

Myślę, że Łukasz Komła świetnie zapełnia lukę…

k.
k.
11 lat temu
Reply to  sim

Popieram w/w słowa.
Może, skoro mamy plebiscyt na najlepszą płytę roku, to może NM ogłosi konkurs na najlepszy wywiad Portalu?

killia
killia
11 lat temu

eh, a już się chciałam wczuć w ten odgłos płynący z wnętrza grzybni, a to tak prozaicznie, że Cage lubił grzyby…

k.
k.
11 lat temu

Świetny Wywiad!
Piszę z uznaniem, więc z „dużej” litery.
Dzięki niemu dowiedziałem się o innych aspektach Twórczości Pana Englisha.
Dziękuję za lekturę i czekam na kolejne rozmowy Łukasza Komły!
Pozdrawiam!

k.

euwu
euwu
11 lat temu

swietny wywiad, dzieki Lukasz. English to fenomenalny tworca i w dodatku w wywiadzie przybliza najwieksza, moim zdaniem, osobowosc artystyczna XX wieku jaka jest Cage. tak trzymac. wiecej takich publikacji na NM prosze!

99vadim
99vadim
11 lat temu

Tak jak Steve Roden zawsze będzie dla mnie „The Radio”, Stephan Mathieu „Radioland”, Tim Hecker „Harmony in Ultraviolet”, tak Lawrence English zawsze będzie „Kiri No Oto” – czasami jeden album tak rzutuje na pozostałe, że oceniam(y) danego artystę tylko już z tej perspektywy.

Marta Anchim
Marta Anchim
11 lat temu

Idealny wywiad. Konkretne pytania wymagające obszernej, interesującej odpowiedzi. Łukasz jak zawsze świetna robota 🙂

Tomek
Tomek
11 lat temu

Po takiej rozmowie trudno nie sięgnąć po dokonania Lawrence nawet przez takiego laika jak ja. Dzięki!

Heliosphaner
Heliosphaner
11 lat temu

For/Not For John Cage jakoś nie podszedł mi do końca w tym roku, więc pewnie nie znajdzie się w podsumowaniu u mnie, ale czekam na noworoczne Lonely Women’s Club. Tak czy siak Lawrence English jest jednym z moich ulubionych w swoim gatunku.

Grzesiek Bojanek
11 lat temu

W końcu ktoś dostrzegł, że czytelnicy NM czekają na taki wywiad – szczególnie duża część forumowiczów dobrze ocenia albumy LE, co często można dostrzec w podsumowaniach roku. Bardzo się cieszę, że ten portal zaczyna w końcu pisać o tak ciekawych artystach! Chyba od początku istnienia NM nie było tutaj takiego wywiadu. Dzięki!

Polecamy