Wpisz i kliknij enter

Chloë March – Nights Bright Days

Stadionowe występy to nie dla niej, zaś w klubie na pewno znajdzie grono rozentuzjazmowanych fanów.

Na trop Brytyjki naprowadził mnie ubiegłoroczny album „Block4” Joachima Dürbecka i jego projekt Jumpel. Krążek Dürbecka wskoczył do mojego zestawu ulubionych płyt 2013 roku. Na tym longplayu gościnie pojawiła się w kilku nagraniach Chloë March – wokalistka, kompozytorka, pianistka i producentka. Jej wokal od razu przykuł moją uwagę. I niemal automatycznie stwierdziłem, że to w stu procentach damska odpowiedź na głos Davida Sylviana. Następnie przetrząsałem internetową przestrzeń w poszukiwaniu informacji na  temat Chloë. Okazało się, że to już doświadczona wokalistka, nagrywająca od wielu lat solowe płyty.

Minął tydzień lub dwa i dostałem maila od March, z informacją, że właśnie wydaje swój kolejny album pt. „Nights Bright Days”. Chyba lepiej być nie mogło. Bardzo rzadko przytrafiają się takie sytuacje. W dosyć szybkim tempie udało mi się nadrobić zaległości i zacząłem poznawać jej muzykę od krążka „Divining” z 2008 roku. Nastrój tej płyty został rozpisany na głos, fortepian i waltornię. Były to właściwie początki, jednak aranżacyjnie i warsztatowo tworzyła już wysokiej klasy nagrania. Skomplikowane partie fortepianu wyraźnie nawiązują do twórczości Steve’a Reicha.

Trzeci solowy album „Nights Bright Days” przedstawia nam artystkę już w pełni dojrzałą i świadomą swojego głosu. Utwory nabrały większego rozmachu i roi się w nich od ciekawych rozwiązań kompozytorskich. Pojawiło się więcej żywych instrumentów, a March wzięła się za elektronikę tworząc zwiewne bity. Najlepiej od razu wskoczyć w krajobraz brytyjskich i zaśnieżonych uliczek wraz z utworem „Winter Deep”. Mnóstwo w tym nagraniu melancholijnych westchnięć, głównie za sprawą dobrych tekstów, prostej akustycznej gitary i ciepłego wokalu Chloë. „Nights Bright Days” to sugestywna i poetycka opowieść, o zmysłowych dźwiękach układających się w wyjątkowy cykl muzycznych snów („Cafè Des Poétes”, „Boho Night”).

Porównywałem jej głos do Beth Gibons czy Mimi Parker, ale nie mogę pominąć takich wokalistek jak Tracey Thorn i Tori Amos („Ember”, „Le Lonely Roi” i „Dream Swim”). Głęboko w pamięć zapada nagranie „Orpheus Head” – z elektronicznym podkładem, spiętrzonymi wokalami, frazą fortepianu i eleganckim dream-popowym klimatem. Z kolei przepiękna ballada „Eurydice On The Underground” przywołuje twórczość Sylviana z końca lat 90.


Na „Nights Bright Days” sporo smaczków skrywa się również w bogatych aranżacjach, gdzieniegdzie mamy klarnet basowy, saksofon sopranowy, a brzmienie waltorni łagodnie współgra z syntezatorem, elektroniką i akustyczną gitarą („Sunless” czy „Sometimes The Dark”). Płytę zamyka kompozycja „Unlit” przesiąknięta urokiem filmowych kadrów.

Chloë March bez wątpienia odcina się od głównego nurtu popularnych gatunków jakie dzisiaj rządzą rynkiem muzycznym. Nawet nie stara się wchodzić na ich grząskie podłoże, gdyż nie chce zostać kolejną kopią wyżej wymienionych artystów. March miejscami odwołuje się w gustowny i delikatny sposób do lat 80. i 90., oraz estetyki kojarzonej z wytwórnią 4AD. Jej podejście do minimalistycznej elektroniki to już wyraz współczesnych rozwiązań. Chloë March jest obdarzona absolutnie charyzmatycznym głosem o halucynogennej frazie.

22.11.2013 | Powderkeg Records

 

Oficjalna strona artysty »
Profil na BandCamp »
Profil na Facebooku »







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy