Wpisz i kliknij enter

Osobliwości nowej muzyki – część 1

Prezentujemy garść niezwykłych historii z ostatniego półwiecza w elektronice. Zaczniemy od jednej z najbardziej osławionych postaci w tej materii. Poboczne obiegi kultury, którym szczęśliwie udaje się zachować należyty dystans do głównego nurtu, nie uległy jeszcze pauperyzacji mainstreamu, choć nierzadko wdzierały się na jego pokład.

Tak zwana szeroko pojęta scena alternatywna (nie w sensie typologicznym, lecz jako alternatywa do najpopularniejszych mediów komercyjnych) nie jest więc jeszcze tak zepsuta, jak centrum popkultury i historie takie jak odwyk, gwałt na nieletniej czy problemy z podatkami, zdarzają się rzadko.

A jednak, historia alternatywy również obfituje w szereg niezwykłych wydarzeń, w których prawda już dawno zatarła się z fałszem, zaś reputacja niektórych twórców nierzadko wyprzedza ich dokonania.

Poniżej prezentujemy garść niezwykłych historii z ostatniego półwiecza w elektronice. Zaczniemy od jednej z najbardziej osławionych postaci w tej materii.

Richard D. James, czyli człowiek-legenda

I to całkiem literalnie. Wokół artysty znanego głównie jako Aphex Twin narosło równie wiele mitów, co na temat diety-cud. Wiele z tych mitów było podsycanych przez samego zainteresowanego, którego charakterystyczny, na poły ironiczny, na poły przerażający uśmiech stał się niemal kulturowym symbolem. Oto niektóre z mniej lub bardziej prawdopodobnych opowieści o „irytującym rudzielcu z Kornwalii”, jak sam o sobie mówi:

1) W 1995 roku wdał się w spór z Karlheinzem Stockhausenem, który po usłyszeniu utworów Jamesa, powiedział na łamach magazynu „The Wire”: „Myślę, że on powinien posłuchać mojej płyty „Songs Of The Youth”, która jest elektroniczna i zawiera wokal małego chłopca. Może wtedy przestałby używać tych wszystkich post-afrykańskich repetycji i zaczął wprowadzać zmiany w tempie i rytmie”. Odpowiedź Ryszarda? „Myślę, że Stockhausen powinien posłuchać mojego kawałka „Didgeridoo”. Może wtedy przestałby układać abstrakcyjne, przypadkowe wzory, do których nie da się tańczyć”.

2) Kiedy zaproponowano mu wspólną trasę koncertową z Radiohead, odpowiedział: „Nie chcę z nimi grać, bo ich nie lubię”. Jemu samemu także odmawiano – zarząd linii lotniczych Virgin Airlines zlecił Jamesowi napisanie utworu do telewizyjnej reklamy. Efektem była kompozycja pt. „Aphex Airlines”, która miała obrazować, uwaga uwaga, jak czuje się silnik podczas odlotu. Utwór odrzucono, ponieważ zarząd firmy stwierdził, że jedyne, co obrazuje, to katastrofa lotnicza.

3) Jest właścicielem mini-czołgu marki Daimler Ferret Mark 3. Kupił go od kogoś w Kornwalli, a pojazd był wcześniej używany na misjach w Indiach, Indonezji, Irlandii Północnej i Afryce Południowej. Tankietka została wyprodukowana przez armię brytyjską tuż po wojnie i jest uzbrojona w małe działko. Zanim przeprowadził się do Londynu, wybierał się na przejażdżki po miasteczkach Kornwalii, czym podobno wzbudzał trwogę mieszkańców. Podobno dźwięki tankietki zostały wykorzystane przez Jamesa w wielu utworach. „Wnętrze czołgu jest jak macica, tyle że uzbrojona”, jak sam napisał dla magazynu „Details”, opisując swój pojazd. Legenda głosi, że zwykł wyjeżdżać nim na pastwisko i rozjeżdżać owce…

Opowieści można mnożyć. Podobno kiedyś wyszedł na scenę z mikrofonem wrzuconym do miksera kuchennego i okrągłymi formami papieru ściernego, które wrzucił na talerze gramofonów. Podobna sypia 2-3 godziny na dobę, regularnie doświadcza świadomego śnienia i synestezji (widzenie dźwięków i słyszenie kolorów) i napisał „Come To Daddy” pod wpływem listu, jaki dostał od fanki, a który zawierał tylko cztery słowa: „I want your soul”. Podobno zgubił w samolocie minidisc z premierowym materiałem. Podobno mieszkał nad houseowym klubem i z okna rzucał na bywalców baloniki wypełnione wodą. Podobno The Tuss to nie on. Podobno, podobno, podobno…

„4:33”, czyli najsłynniejsza cisza świata

Niesławny utwór Johna Cage, uważany przez samego artystę za jego najważniejsze dzieło. Zainspirowany buddyzmem, Cage skomponował trwający 4 minuty i 33 sekundy utwór, w którym nie pada ani jeden dźwięk. Zapis nutowy kompozycji składa się wyłącznie z rozmaitych pauz. Wykonany po raz pierwszy w 1952 roku, „4:33” doczekał się wielu interpretacji, również orkiestrowych. Zamysł Cagea polegał na tym, że mimo pozornej ciszy, publiczność na koncercie słyszy przecież jakieś dźwięki – ktoś pod nosem skomentuje to, co widzi, ktoś inny znacząco odkaszlnie, aby dodać sobie animuszu, gdzieś w pierwszym rzędzie dama dyskretnie poprawi kapelusik, zaś siedzący przy fortepianie muzyk od czasu do czasu pociągnie nosem, nie spuszczając wzroku z instrumentu. To właśnie dźwięki otoczenia tworzą „4:33”. Idea Cagea, starając się rozszerzyć definicję muzyki, rzuciła nowe światło na to pojęcie.

„Amen, Brother!”, czyli najsłynniejszy hałas świata

Sześć sekund perkusyjnej solówki (od 1:26 do 1:32) utworu „Amen, Brother!” grupy The Winstons to prawdopodobnie najczęściej samplowane bębny w historii muzyki elektronicznej. Słynny „amen break”, dał początek tak wielu kierunkom, że niezbędna jest chmura tagów – od hip-hopu i breakbeat, poprzez jungle, drumnbass i uk garage, aż po hardcore i breakcore. Autorzy oryginału nigdy nie dostali nawet złamanego grosza za tantiemy. Gdyby stało się inaczej, byliby miliarderami. Nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że siadając za bębnami pewnego dnia roku pańskiego 1969, Gregory C. Coleman niechcący zmienił historię muzyki.

Kraftwerk, czyli pionierzy elektroniki na rowerach

Cała historia tego zespołu jest pełna interesujących anegdot, również dlatego, że wiele z nich jest po prostu nieznanych, co tylko podkreśla mityczną aurę jednego z najbardziej pionierskich zespołów wszech czasów. Członkowie Kraftwerk rzadko udzielają wywiadów, nie wpuszczają nikogo do studia i odmawiają przyjmowania poczty. Kiedy Chris Martin z Coldplay skontaktował się z przedstawicielami Kraftwerk w celu uzyskania zgody na wykorzystanie sampla, otrzymał kopertę z pojedynczą kartką, na której ręcznie napisano „Tak”.

Grupa wsławiła się również tym, że jako pierwsza w historii posiadła zdolność bilokacji, dając koncert jednocześnie w dwóch różnych miejscach na świecie. Stało się tak za sprawą użycia humanoidalnych robotów, które zastępowały zespół na scenie. W późniejszych czasach niemiecka formacja niejednokrotnie stosowała ten patent „na manekina”. Członkowie Kraftwerk są także zapalonymi cyklistami. Kiedy jeden z nich miał wypadek, pierwszą rzeczą, jaką wypowiedział po ocknięciu się, było: „Co z moim rowerem?”.

The KLF, czyli wrzucanie na luz

Nieistniejący już KLF był jednym z najbardziej kontrowersyjnych duetów, jakie wydała brytyjska ziemia. Bill Drummond i Jimmy Cauty całkiem przypadkowo wydali w 1990 r. kamień milowy w postaci albumu „Chill Out”, niejako rzucając podwaliny pod osobny rozdział w historii nie tylko elektroniki, ale i popkultury. Swobodne podejście do różnorodnego samplingu (beczenie owiec, bicie dzwonów, kaznodziejskie mowy, zaśpiewy mnichów, fragmenty utworów Elvisa Presleya, Pink Floyd i Briana Eno i kto wie, co jeszcze) zaowocowało udaną fuzją zupełnie nowej, jak na tamte czasy, muzyki, która dała dobry przykład całym pokoleniom twórców.

Podobno z uwagi na prawne zatargi z właścicielami praw autorskich do wykorzystanych sampli, „Chill Out” jest dziś praktycznie nieosiągalny na fizycznym nośniku. Sami Drummond i Cauty, jako urodzone zgrywusy, nic sobie z tego nie robili. Podczas wręczania Brit Awards, panowie ostrzelali publiczność z zabawkowych karabinów, a do sali bankietowej podrzucili truchło owcy. Niejakiej Rachel Whiteread, alternatywnej artystce, podarowali nagrodę 40 tysięcy funtów za najgorsze dzieło sztuki, podwajając tym samym sumę, którą dostała ona od prestiżowej fundacji Turnera. Najbardziej niewiarygodną historią na temat KLF jest jednak ta o happeningu urządzonym na szkockiej wyspie Jura, gdzie duet własnoręcznie spalił zarobiony przez siebie milion funtów. Biorąc to wszystko pod uwagę, rozpad zespołu był tylko kwestią czasu i ostatecznie nastąpił w 1992 roku.

Za tydzień część druga, a w niej: elektroniczny protest-song, groza wcielona, geniusz kontra megalomania, field-recording z okolic żołądka i przełyku. Stay tuned!







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
electromaze
electromaze
13 lat temu

świetnie zapowiadająca się wyliczanka

Polecamy