
Weteran industrialu rusza w tany.
Od kiedy trzy lata temu Eric Random powrócił do publikowania swej nowej muzyki po niemal ćwierć wieku przerwy, regularnie co roku dostajemy jego nowe albumy. To być może z jednej strony emanacja wzmożonej kreatywności artysty z Manchesteru, ale z drugiej – odnalezienie wiernego mecenasa w postaci wiedeńskiej wytwórni Klanggalerie. Specjalizuje się ona w reedycjach i nowych wydawnictwach wykonawców z kręgu post-punka i industrialu, więc Random czuje się tam jak u siebie w domu, wszak przecież zaczynał na początku lat 80., tworząc podwaliny pod tego rodzaju elektronikę.
Jego nowe płyty zawierają zdecydowanie bardziej melodyjną i taneczną muzykę. Nie inaczej jest na tej najnowszej – „Two Faced”. Zestaw otwierają reminiscencje synth-popu z lat 80., łączące w stylowy sposób mroczne i surowe klawisze z przetworzonymi wokalami, niczym wczesne dokonania Blancmange czy Vice Versa („Future Tense”, „Your Turn To Learn”). Potem rytm nabiera większej mocy, a akordy stają się bardziej zbasowane – i rozbrzmiewa dynamiczna wersja EBM („Toxin”). O flircie Randoma z arabską egzotyką pod koniec lat 80. przypomina w dyskretny sposób utwór tytułowy.
Druga część zestawu odwołuje się wyraźnie do dokonań Cabaret Voltaire, z którym manchesterski artysta współpracował już dawno temu. „Corrosion” i „Drive By” przypominają dokonania sheffieldzkiego duetu z początku lat 90., kiedy tworzył mocno podrasowaną funkiem własną wersję house’u i techno. „The Yen Comes On” to z kolei ukłon w stronę nagrań Richarda H. Kirka pod szyldem Sandoz – łączących acidowe melodie z transowym rytmem. Taneczną energię tonują dwie urokliwe kompozycje lokujące się w pobliżu klasyki niemieckiej kosmische musik – „Gimmick Sick” i „Penny Rcade”.
Zapewne nagrania z „Two Faced” powstały obecnie. Ich chmurne brzmienie i romantyczny nastrój sprawiają jednak, że można by pomyśleć, iż leżały w szufladzie brytyjskiego producenta od ćwierć wieku. Muzyka ta przywołuje bowiem czas, kiedy na początku lat 90. wielu twórców industrialu z poprzedniej dekady w oryginalny sposób mierzyła się z klubową elektroniką, która szturmem wdarła się do muzycznego undergroundu. Powstało wtedy wiele ciekawych płyt – choćby Cabaret Voltaire, Clock DVA, Psychic TV, Coila czy Meat Beat Manifesto. „Two Faced” sprawia, że znów ma się ochotę po nie sięgnąć.
Klanggalerie 2017
