
Punkowy duch.
Helena Hauff jest dziś jedną z największych gwiazd klubowej elektroniki. Osiągnęła tę pozycję, mimo że specjalizuje się w ciężkim i mrocznym electro. Najpierw zaczęła zbierać dobre recenzje za swe didżejskie sety w hamburskim klubie Golden Pudel. Trafiła z nimi w swój czas, bo właśnie na początku minionej dekady wezbrała moda na post-punkową elektronikę. Hauff z podziwu godną maestrią łączyła electro, techno i acid z industrialem i EBM, nadając swym setom wprost punkową żywiołowość. I nie idąc na kompromisy, z czasem trafiła na okładki „DJ Mag-u” i „Crack Magazine”, a o jej miksy do swych wydawniczych serii upomniały się Tresor i Fabric.
Pierwszy album niemieckiej producentki ukazał się w 2015 roku nakładem amerykańskiej wytwórni Handmade Birds – i „A Tape” był idealnym odpowiednikiem jej didżejskich setów, zawierając surowy miks electro, techno i acidu. W tym kontekście płyta „Descreet Desires”, nagrana niewiele później dla Ninja Tune okazała się rozczarowującym ukłonem w stronę bardziej wypolerowanej muzyki, ocierającej się niemal o synth-pop. Hauff nadrobiła ten kiks drugim albumem dla londyńskiej tłoczni – „Qualm” z 2018 roku, który bardziej przypominał „A Tape”. W międzyczasie artystka zaserwowała całą serię udanych EP-ek, w tym dla własnej firmy Return To Disorder.
Zanim Hauff zaczęła odnosić globalne sukcesy, kiedy jeszcze grała przede wszystkim w klubie Golden Pudel, poznała tam innego didżeja – Krisa Jakoba, znanego jako F#X. Oboje szybko przypadli sobie do gustu, dzieląc miłość do hałaśliwej elektroniki i analogowych maszyn. Nic więc dziwnego, że niemal od razu zwarli szyki, powołując do życia duet Black Sites. Zadebiutował on w 2013 roku w budującej dopiero swą renomę wytwórni PAN z Berlina. „Prototype” do dziś brzmi świetnie – podobnie jak zrealizowany rok później kolejny krążek dla tłoczni Billa Kouligasa – „Unit 2669”. Po ponad dekadzie od tamtej EP-ki dostajemy niespodziewanie debiutancki album Black Sites, który w swym katalogu zdecydował się umieścić legendarny Tresor.
Siarczysta to muzyka: rozpoczynający zestaw „C4” wprowadza nas w klimat całości, łącząc minimalową elektronikę z metalicznymi perkusjonaliami na powoli toczącym się rytmie. „BOXX” przenosi nas już na terytorium electro, ale tempo nadal jest niespieszne, a niepokojące brzmienie utworu tworzą pohukujące klawisze i falujące basy. Prawdziwie ognista energia bucha dopiero w „BLOKK” – tym razem mamy bowiem do czynienia z morderczym hard house’m, który mógłby firmować niezapomniany I-F. Po tej orgii rytmicznego hałasu rozbrzmiewa „FLIKK” – nieco spokojniejsze electro, w którym jednak jest miejsce na zgrzytliwe klawisze, uzupełnione zabawną melodyjką o brzmieniu rodem z Casio. W „3D” niemiecki duet serwuje nam chicagowską wersję house’u, kojarzącą się z dokonaniami Traxxa czy Hieroglyphic Being.
O wiele większy ciężar ma „707”, bo to znów masywny hard house, zestawiający bulgoczący acid ze zgrzytliwymi syntezatorami na przesterowanym bicie. „II” to coś, co Andrew Weatherall zwykł nazywać „machine funkiem” – i nic dziwnego, że nagranie to przypomina wczesne dokonania jego projektu Two Lone Swordsmen. „SKKETCH” przywołuje na płycie echo nagrań Dopplereffekt i szkoda tylko, że trwa tak krótko. Wynagradza nam to z nawiązką „UURWERK” – detroitowe electro w swej industrialnej wersji, zanurzone w przemysłowych efektach. Niemiecki duet kończy płytę w bardziej nastrojowym stylu. „MOTHERJAM” zaskakuje bowiem lżejszą rytmiką i melodyjnym zestawieniem rozwibrowanego arpeggia z acidowym loopem.
Niespełna godzina z muzyką Black Site mija w mgnieniu oka. Helena Hauff i Kris Jakob potrafią stworzyć z dziesięciu swych nagrań spójną opowieść, w której jest miejsce na różne emocje i nastroje. Generalnie dominuje na płycie punkowy duch – ale poza kilkoma gwałtownymi wyładowaniami energii, jest tu też sporo bardziej przystępnych dźwięków. Niemieccy producenci balansują między electro, house’m i acidem, nadając jednak swym utworom spójne brzmienie: surowe, szorstkie, brudne i mroczne. Ta industrialna obróbka dźwięku nie eliminuje jednak z tego zestawu melodii. W efekcie otrzymujemy świetny materiał, który na pewno rewelacyjnie sprawdzi się na koncertach. Hauff i Jakob wraz ze swymi analogowymi maszynami na pewno wykrzeszą z tych kompozycji na żywo jeszcze większy ogień.
Tresor 2025
