Niemiecki producent nie zważa na modne trendy i oddaje hołd swym ulubionym brzmieniom.
Obecny menedżer Ostgut Ton zaczynał swą producencką karierę w połowie minionej dekady w projekcie My My, który tworzył z Lee Jonesem i Carstenem Klemannem. Ich jedyny album „Songs For The Gentile”, wydany przez nieodżałowany Playhouse, jawi się z dzisiejszej perspektywy arcydziełem minimalowego house’u. Nic więc dziwnego, że tak naprawdę jego współautorowi bliższe są miękkie i ciepłe brzmienia, które królują w Panorama Barze niż mroczne i ciężkie granie z Berghain.
Solową karierę Nick Höppner rozpoczął na dobre osiem lat temu. Od początku związał się z Ostgut Ton – i obdarzył wytwórnię do tej pory pięcioma winylowymi dwunastocalówkami. Jego płyty mają jednak w swych katalogach również Kompakt i Echocord – co też dużo mówi o jego muzycznych wyborach. W końcu nadszedł czas na debiutancki album – który stanowi finezyjne przełożenie didżejskich doświadczeń Höppnera na format długogrającej płyty, którą chce się słuchać w domu.
– Postawiłem na tytuł „Folk”, ponieważ czuję, że cała praca nad dźwiękowym słownikiem używanym w techno i house’ie została tak naprawdę wykonana 20-30 lat temu przez kilku pomysłodawców tych gatunków. Ta tradycja jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, a każde z nich dodaje doń coś własnego, sprawiając że coraz trudniej odkryć tropy wiodące do źródeł. Choć dziedzictwo to przekazywane jest poprzez płyty, moim zdaniem najwięcej dowiedzieć i nauczyć się o tej muzyce można w klubie – deklaruje Höppner.
I faktycznie – dziewięć nagrań, które tworzą „Folk” mają zaskakują tradycyjną formę, która wywodzi z się z rudymentarnych form tanecznych gatunków wynalezionych w Chicago i Detroit. Zaczynamy od epickiego deep techno – i są to dwa utwory: „Paws” i „Mirror Images”. Pierwszy osadzony jest na głębokim i miękkim podkładzie, na którym perliste klawisze syntetyzują się z pobrzękującym akordami. Drugi utwór przypomina dokonania duetu Slam – wprowadzając do zestawu breakową motorykę, uzupełnioną dyskretnymi dęciakami i zatopioną w pastelowej elektronice.
„Out Of” skręca w stronę organicznego deep house’u – ale w swej europejskiej wersji spod znaku choćby Manuela Tura. Funkowy puls jest tutaj skontrastowany lirycznym piano – co tylko wzmaga dynamikę kompozycji. Wspomnieniem minimalowych dokonań Höppnera okazuje się być na płycie „Rising Overheads” – wymodelowany jednak na dubową modłę rozwibrowanymi i skorodowanymi akordami. Echa jamajskich brzmień rozlegają się również w „Grind Show” – bo to płynące wolnym rytmem downtempo o egzotycznej melodyce.
„Come Closer” mógłby się z powodzeniem znaleźć w repertuarze My My – łagodnie łącząc wokoderową wokalizę ze strzelistymi syntezatorami i klaskanym bitem. Podobnie wypada „Relate” – mieniąc się ciepłymi i kolorowymi klawiszami podszytymi przyjaźnie mruczącym basem. Funkowa pulsacja powraca w „No Stealing” – a uzupełnia ją przestrzenna elektronika przepleciona przetworzonym śpiewem. Trochę obcym ciałem jest w tym kontekście „Airway Management”. Tym razem Höppner sięga bowiem po… UK garage – wpisując go jednak w lekko dubowy kontekst.
„Folk” jest dokładnie taki, jak zapowiadał jego twórca – mocno osadzony w tradycji, ale noszący wyraźne piętno współczesności. Höppner stawia na łagodne brzmienia i z sentymentem zerka do minionej dekady, kiedy minimalowe połączenie techno i house’u święciło swe największe triumfy. Na tych brzmieniach wyrósł przecież wielki sukces Ostgut Ton i Panorama Baru – nic więc dziwnego, że berliński producent nie zważa na obowiązujące trendy i oddaje im swój hołd. A słucha się tego wyśmienicie – bo to po prostu dobra muzyka!
Ostgut Ton 2015
mnie ten album bardzo pasuje. i napiszę, że recenzje Pawła Gzyla czytałem jeszcze chyba pod sam koniec 90s, kiedy pisał dla jakiegoś polskiego dystrybutora zagranicznych płyt. mnie jarał wtedy norweski label Beatservice i duet Xploding Plastix. podziwiam Pawła za wytwałość i wenę do pisania regularnie sporych ilości tekstów muzycznych. napisał setki recenzji. sam byłem redaktorem w Laifie i takiego nawału pisania osobiście bym nie wytrzymał. mam widocznie inną konsystencję psychiczną. 😉 ogromny szacunek Panie Pawle Gzyl!
Dzięki za miłe słowa. Jak się człowiek rozpisze – to potem już jakoś idzie. Pozdrawiam. 🙂
Popieram Mazaka – zdecydowanie
Przecież Nick nie jest już menagerem Osgut…
jak dla mnie najlepszy album ostgut-ton od momentu wydania function – incubation