Wpisz i kliknij enter

10 zimowych kołysanek

Grudzień to najwyższy czas na zwinięcie się w kłębek i przeczekanie okropieństw zimy, stąd grzeczna propozycja przesłuchania tych dziesięciu piosenek, zamiast podjęcia kolejnej próby wyruszenia na egzaminy lub do pracy. Proponowane kawałki ukoją też po zamordowaniu karpia oraz pozwolą zapomnieć o potłuczonych bombkach. Jeśli dodacie do tego zestawienia jakieś swoje typy, być może uda wam się zasnąć na tyle mocno, że obudzicie się wraz z nastaniem roztopów. 10 zimowych kołysanek

Grudzień to najwyższy czas na zwinięcie się w kłębek i przeczekanie okropieństw zimy, stąd grzeczna propozycja przesłuchania tych dziesięciu piosenek, zamiast podjęcia kolejnej próby wyruszenia na egzaminy lub do pracy. Proponowane kawałki ukoją też po zamordowaniu karpia oraz pozwolą zapomnieć o potłuczonych bombkach. Jeśli dodacie do tego zestawienia jakieś swoje typy, być może uda wam się zasnąć na tyle mocno, że obudzicie się wraz z nastaniem roztopów.

1. The Dandy Warhols – Sleep

Pierwsze odsłuchanie „Sleep” to zaskoczenie: ironiczni, ciut bohemowi alt-rockowcy stworzyli ambient popową piosenkę do nocnej jazdy samochodem. Jednakże nawet jeśli traktować ten kawałek jako jednorazowy skok w bok, trudno odmówić Warholsom nonkomformizmu – wzbogacili schematyczny spokojny kawałek o charakterystyczne dla siebie elementy: power popową perkę, zdystansowany liryk i przyćpany wokal. W efekcie moglibyśmy słuchać tego w kółko, gdyby nie usypiająca moc zaklęta w tych niecałych sześciu minutach. Pomimo, że dzieje się tu tak dużo, „Sleep” działa ze skutecznością piaskowego dziadka, kojąc i zmuszając słuchacza do natychmiastowego utożsamienia się z „podmiotem lirycznym”, bo kto nie chciałby zasnąć na zawsze, choćby za kółkiem. Kto nie zaśnie przy takim openerze, zacznie przebijać się po prostu przez kolejne atmosfery stanu alfa. Nie ma przebacz, króliczki.

2. Lali Puna – Nin Com Pop

Jako album „Scary World Theory” kontynuuje drogę debiutanckiego „Tridecodera” wzbogacając wachlarz technik walki Valerii Trebeljahr o gustowne melodie i jeszcze lepiej chodzące bity. Otwierający całość „Nin Com Pop” to dowód na to, że delikatne, lecz dobrze wymierzone uderzenia, dysponują czasem mocą zdolną wymusić na pokonanym ciągłe używanie opcji repeat. Jak opiłki po temperowaniu świecowej kredki unoszą się łagodnie w słoiku pełnym wody, imitując moje własne tropikalne rybki, tak „Nin Com Pop” czyni z ciała narzędzie uczącego się lewitować ninja. Jedno ze słodszych możliwych K.O.

3. Broken Social Scene – Anthems for a Seventeen Year Old Girl

Absolutnie subiektywnie stwierdzam, że to najlepszy kawałek załogi Kevina Drew. Normalny tryb działania tego kolektywu to odprężanie, kojenie kaca, ochocze zalewanie ciepłym mlekiem najprostszych, kukurydzianych płatków. Skąd więc ta hipnotyczna, epatująca loliciarskim glitchem piosenka? Być może to kwestia obecności na wokalu Feist pospołu z Emily Haines, ale może pierwsze skrzypce gra szczególnego rodzaju eklektyzm, który nie pozwala jednoznacznie określić stylistyki, w jakiej poruszają się BSS nie tylko w tym kawałku, ale i na całym „You Forgot It In People”. Przesterowane wokale przecinają cienistą ambient-popową mgłę melodii jak rozjuszone pluszaki domagające się pieszczot od swojej królowej. Och, muszą się uzbroić w cierpliwość, bo właśnie pomalowała paznokcie.

4. Boards of Canada – Dawn Chorus

„Dawn Chorus” to chyba najjaśniejsza z tych paru plamek poświaty unoszących się nad zwartą masą chorobliwych fraktali „Geogadii”. Oszczędny w środkach klip wyraża właściwie wszystko, więc nie ma sensu pisać, tylko odesłać do krótkiego filmiku, pobudzającego produkcję endorfin i tajemniczego jak pojedynczy wiórek kokosowy znaleziony gdzieś w załomie swetra. Nawet najzagorzalszym narkomanom ich fobicznego stylu miło jest słyszeć Szkotów w pozytywnym nastroju.

Zobacz oryginalny klip – tutaj

5. Mandalay – Flowers Bloom

Nicola Hitchcock brzmi tutaj jak Elizabeth Fraser albo Shara Nelson, a jeśli dodać to tego podkłady Saula Freemana (ex-Thieves) otrzymujemy kawał solidnego trip-hopu, w którym odnaleźć można więcej energii niż w brzmieniach portisheadowych. Sprężyste bity, masa eterycznych przeszkadzajek i naturalnie wibrujący wokal składają się na wizytówkę Mandalay i definicję kawałka gwarantującego ciekawe sny. „He smiles / Kisses my shoulder / Cradles his body / Behind mine” i rozpalone, repetowane „Shin to toe to tigh to mind” to tylko refren, preludium do zapierającego dech egzotycznego erotyzmu, przy całej swej mechaniczności dziwnie bliskiego specyfice wyobrażenia lasów deszczowych.

6. Bjork – Venus as a Boy

Dość trwale połączony z postacią Leona Zawodowca utwór stał się niejako muzyczną definicją kobiecego marzenia o twardzielu, żywiącym w sobie mroczny sekret, którego ciężar od czasu do czasu będzie zmiękczał jego ponure, zdystansowane serce i wpuszczał spragnioną ciepła zakochaną w sielski zagajnik otwarcie sentymentalnych emocji. O kim marzy Bjork bezmyślnie bawiąc się wszystkim, co wpadnie jej w ręce? Ukazane w klipie potrząsanie jajkiem w próbie przyłapania kurczaczka, tulenie jaszczurki czy delikatne muskanie własnej skóry dobrze wyraża zawartość piosenki: tęsknotę tak silną, że zdolną projektować nadzieję.

7. Kevin Shields – Are You Awake?

Utwór ten towarzyszył nie mogącym zasnąć bohaterom „Lost In Translation” i w sumie trudno dziwić się ich insomni. Miarowy, motoryczny bit skąpany w eterycznych przeszkadzajkach skutecznie orzeźwia zmysł analityczny i jednocześnie zabliźnia oczy. Niewiele ponad dziewięćdziesiąt sekund tego kawałka dystansuje bez trzymanki usilnie poszukujące nowych brzmień kompozycje Smolika. Dzieje się tak za sprawą urzekającej prostoty rodzącej to stałe pytanie: z ilu ścieżek się to składa? Ech, pewnie powyżej trzydziestu. W każdym razie słuchanie Shieldsa zajmującego się tego typu graniem to nowe doświadczenie, które stanowi ostatnie w czasie trwania tego miksu żywsze uderzenie serca.

8. Sugar Plant – Impure

Dream pop z Japonii, podobnie jak orientalne odmiany shoegaze lub slowcoreu, mogą odstraszać zachodniego słuchacza spodziewanym poziomem udziwnień. W tym jednak przypadku mamy do czynienia z podstawową definicją gatunku. Zapatrzeni w Galaxie 500, Stereolab i Mercury Rev, Sugar Plant tworzą piosenki o konsystencji dobrze wstrząśniętego shakea. Ledwie uchwytna stylizacja na retro (ballada z okolic 60, posmak motown) i oniryczny kobiecy wokal stawiają „Impure” w rzędzie rzeczy tak metafizycznych jak wąsy z mleka lub wyluzowana miłość bez żadnego pojęcia o jodze tantrycznej.

9. Kings of Convenience – Little Kids

Plastyczność tej ze wszech miar uroczej piosenki praktycznie wyrywa ją z muzycznego kręgu tworzenia sterując w stronę sztuk wizualnych. Miękkie uderzenia akustyka kreują wibrującą melodię łącząc się z wokalami męskiego duetu. Powoli zachodzące słońce wyzwala cienie tak, że mogą one rozprostować się do całych swoich długości i w efekcie tylko podkreślić realny charakter ciemności: zjawiska podkreślającego ciepłą obecność światła. Fale rozgrzanych pasteli wypełniają ostatnie chwile tego letniego popołudnia na przedmieściach. Ławki w parkach pustoszeją, porzucona piłka zatrzymuje się na płycie boiska, ktoś gdzieś pokonuje schody susami po trzy stopnie ściskając w ręku klucz i nie mogąc się już doczekać przytulenia kogoś miłego.

10. Miles Davis – He Loved Him Madly

Na koniec istne szaleństwo dla lubujących się w mrocznej komorze milesowego serca. Te pół godziny jazzującego ambientu, dedykowane Dukeowi Ellingtonowi, wydaje się być jakimś odrzuconym fragmentem sesji do „Dark Magusa”, który nie zmieścił się na najbardziej obłąkanym albumie Davisa, bo nie był tak bezlitosny jak reszta. Pod tajemniczym tytułem, który może pobudzać biografów, kryją się dźwięki ewokujące skupioną, narracyjną refleksję nad dylematem wymykającym się zrozumieniu. Próżno szukać tu jednak matematyki, czy choćby symetrii; za dużo tu elementów improwizacji, zbyt wiele mylących tropów. Nagrane na długo przed „Music for Airports” „He Loved Him Madly” niejako zapowiada dzieło Briana Eno i aż dziw bierze, że nie użyto tego numeru w jakimś filmie Van Santa.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
F.
F.
16 lat temu

Jasne, to tylko wrażenie, że ten kawałek jest odrzuconym fragmentem, bo żywo kojarzy mi się z Dark Magusem właśnie. Powinienem był napisać ..brzmi jak.. zamiast ..wydaje sie być… Dzieki za czujność, nic jak czytelnicy tego serwisu nie rozwija klarownego wyrażania sie 🙂 Pozdrawiam!

trts
trts
16 lat temu

He Loved Him Madly znajduje się na płycie Get Up With It . Nie jest żadnym odrzuconym fragmentem. Pozdrawiam.

ataxia
ataxia
16 lat temu

dorzucę Menomena – ghostship oraz The Notwist – Lichter LP. i jest cudnie.

pil
pil
16 lat temu

dopisuje:
Donna Regina – How Beautiful

typowa kolysanka na zimowe noce, a w styczniu byc mozna do uslyszenia na zywo 😉 wesolych 🙂

Polecamy