Wpisz i kliknij enter

Avril – Members Only


Facet nazywa się Fred Magnon, nagrywa jako Avril, jest obiecującym paryskim producentem i multiinstrumentalistą. Swym pierwszym krążkiem – wydanym w 2002 roku „That Horse Must Be Starving” dość jednoznacznie wpisał się w nurt francuskiego pop-rocka, dzięki czemu jedni otrzymali kolejna porcję dźwięków w swym ulubionym, choć dość mocno wyeksploatowanym gatunku, inni zaś zwiesili głowy w oczekiwaniu na „lepsze jutro” utalentowanego artysty. I chyba właśnie z myślą o tej drugiej grupie Avril nagrywał swój kolejny materiał – „Members Only” jest bowiem albumem znacznie bardziej ambitnym, pełnym francuskich brzmień porozciąganych w różne strony.
Magnon stara się nam pokazać mnogość swych muzycznych inspiracji, co może być powodem naszej lekkiej dezorientacji – „Members Only” brzmi bowiem tak, jakby każdy kawałek nagrywany był przez inną osobę, wierną zupełnie innej muzycznej wrażliwości. Jeśli więc całość rozpoczyna się miękkimi, chilloutowymi smugami, tak zaraz potem wszystko kończy się gwałtownym, nawiązującym do zimnych fal sprzed lat kawałkiem „Be Yourself”. Automatyczny rytm, zdecydowana melodeklamacja i gitarowe szarpnięcia znakomicie rozpędzają cały materiał, który za chwilę przeżyje silne wahnięcie – „Room” to jeden z tych kawałków, dzięki którym całe płyty mają szansę zapaść na dłużej w pamięć – intrygujący, lekko trip-hopowy, doskonały utwór w stylu najlepszych prac Archive sprawdza się tutaj znakomicie, i co więcej – takich perełek będzie na tym albumie jeszcze kilka. Mowa choćby o „Roofless”, kompozyci niezwykle filmowej, wyjętej niejako z obrazów Antonioniego czy Sofii Copoli. Pomyślcie więc tylko, że obok takich własnie utworów na „Members Only” znajdziemy również kawałki ociekające tęsknotą za brudnym rocknrollem czy wręcz elektronicznym punkiem przełomu lat 70 i 80. Wyobraźcie sobie również, że całość kończy się balladą „Quand Tu Fais Sa”, w której Fred Magnon robi wielki ukłon w stronę twórczości Serge Gainsbourga. Kolaż egzotyczny, niewiarygodny, skazany na porażkę? Nic bardziej mylnego – Avril po prostu wszystko to mieści w swojej głowie, tak jak i my dajemy się dość swobodnie prowadzić kolejnym zaskakującym pomysłom.
„Lepsze jutro” Magnona nadeszło więc ponad rok temu. Już sam tytuł krążka zdaje się sugerować, iż Avril robi zwrot w stronę bardziej wymagających, jednocześnie mniej licznych odbiorców. Cieszyć się tym albumem będą więc uczestnicy muzycznej wrażliwości utalentowanego Francuza, członkowie jego prywatnego muzycznego klubu, w którym – zapewniam – warto zabawić choć przez jeden wieczór.
2004







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy