Nie ukrywam, że Chris Clark to mój osobisty mistrz, wobec którego trudno utrzymać dystans. Ostatni album Brytyjczyka, ubiegłoroczny „Body Riddle” to majstersztyk totalny, być może jeden z najpiękniejszych i najbardziej „organicznych” okazów elektroniki. Nieprzewidywalna, na poły improwizowana muzyka zachwyciła mnie nie tylko swoją wielowarstwową strukturą, ale i oszałamiającą treścią. Mówiąc krócej: „Body Riddle” jest jak zapisane w dźwiękach ludzkie życie i towarzyszące mu nieustanne zmiany. Uprzedzałem, że będzie subiektywnie.
Clark, poza wyjątkowym talentem, hołduje starej dobrej tradycji Warpa. Jest na tyle płodny i uczciwy, że na każdej epce zamieszcza premierowe kompozycje, zamiast upychać ją kilkoma bladymi remiksami jednego kawałka, by następnie wydać płytkę w czterech wersjach. Nie inaczej jest z epką „Ted”, jak dotąd jedynym singlem promującym „Body Riddle”. Dwudziestominutowa zawartość potwierdza wielką klasę artysty. Tytułowy utwór został poddany przeróbce, ale daleko jej do tradycyjnego remiksu. Wersja Bibio to po prostu przejmujący cover na… gitary akustyczne. I ta wersja broni się doskonale – w pełni ukazuje, że pod spiętrzonymi konstrukcjami kryją się fantastyczne melodie. W kolejnych utworach Clark zdradza fascynację nową falą, shoegazem oraz post-rockiem a’la wczesny Mogwai, oczywiście podlewając wszystko psychodeliczną elektroniką. „Bruise Animations” i „Mia Farrow” to brudne pasaże wyrzeźbione w gęstych tłach, masywnej rytmice i brzmieniu żywych instrumentów (perkusja, fortepian, wibrafon, gitara). „Springtime Epihpany” stanowi rozbudowaną, mroczniejszą wariację na temat miniatury „Springtime Epigram” z ostatniego longplaya, zaś końcowy „Cremation Drones” niepokoi dysonansami kojarzącymi się ze skowytem hieny. A może duszy?
W wielu tekstach powtarza się, że dokonania Clarka, choć technicznie wyborne, świecą odbitym blaskiem elektronicznej przeszłości. Nic podobnego. To muzyka esencjonalna, głęboko osobista, a zatem jedyna w swoim rodzaju. Najwyższa rekomendacja.
2007
Ted jest niepowtarzalny, po prostu fantastyczny, zarówno muzyka, jak i video!
rzeczywiście body riddle jest genialna. zagadzam się z recezentem.
hmm teledysk do ted clarka to jak padlina Rimbauda, piekno tkwi zupelnie gdzies indziej.
Jestem posiadaczem tej epki od ok. 2 m-cy… i.. no niestety nie podzielam entuzjazmu recenzenta. Nic ciekawego. Natomiast Body Riddle – wiadomo – doskonałe.
no nie przekonam sie do Clarka a
Epka mnie nie bawi, ale Herzog – ropzierdala.
Nieciekawa epka. Poza kawłakiem tutułowym i remiksem Bibio – nuda.
W pełni się zgadzam i popieram rekomendację – najwyższą z najwyższych:) Nie miałem okazji słyszeć samej EP-ki, ale Body Riddle porusza w niesamowitym stopniu, zwłaszcza numer Ted . Ciarki na całym ciele gwarantowane:)
Do tego świetny klip!!!