Wpisz i kliknij enter

Hercules and Love Affair – Hercules and Love Affair


Gdyby rozpisać konkurs na najbardziej kiczowatą, ostatnio widzianą okładkę, typowałabym Hercules and Love Affair. Gdyby poszukać najbardziej gejowskiej nazwy na band, czy któraś brzmiałaby lepiej niż atleta i romans? A gdyby tak wyłonić najbardziej kontrowersyjny rozrywkowy gatunek muzyczny, czy jakikolwiek styl jest w stanie pobić disko? A najbardziej charakterystyczny i niejednoznaczny męski wokal ostatnich lat? Wiadomo. Antony Hegarty z Antony and the Johnsons, występujący na płycie m.in. w kawałku promującym krążek – „Blind”, który mógłby być numerem przewodnim, hymnem każdej szanującej się kolorowej parady zabawy, wolności i nieposkromionej radochy.
Hercules and Love Affair – „Hercules Theme”

Ale od początku. Ostatnio trendy są takie, że się wraca. Najczęściej do muzyki lat 80., robotycznego elektro, newromanticowych wokali. Dla tych, którym już się to trochę znudziło, a którzy szukają spektakularnych wrażeń, hitem sezonu może okazać się come back muzyki disko (niektórzy wspominają wręcz o rewolucji). Całe szczęście, że seksowny groove „Hercules Theme” wywołał różowy uśmiech, a brawurowe trąbki niczym z „Ulic San Francisco” kazały nie zdejmować słuchawek jeszcze przez chwilę, gdy trafiłam na myspace grupy Andrew Butlera. Facet sklecił barwną ekipę i ogłosił, że teraz bawimy się w muzyczny vintage. Gdzieś plącze mi się skojarzenie z kontrowersyjnymi Scissor Sisters – ale o ile ci ostatni popłynęli w glam-rockowe zgrzyty, tu mamy materiał stricte funkowo-dyskotekowy.
Hercules and Love Affair – „Athene”

Momentami czar muzyki sprzed trzech dekad ustępuje miejsca kolejnej umiejętnej retrospekcji – nawiązań do funkowych bandów lat 90., mocno podbasowanych syntezatorowych melodyjek, big beatowych naleciałości. Gdy odrobinę zblazowanym i chłodno-seksownym, rozmarzonym głosem Kim Ann Foxman wyśpiewuje hymn na cześć Aten („Athene”) robi się naprawdę gorąco, a marimba i trąbki w „Iris” skrzą się uroczo jak pojedynczy kwiatek na łące obsypany gwiezdnym pyłem kosmicznych keyboardów. Najbardziej otwarcie hołdującym nowym brzmieniom jest tu numer „Easy”, refrenem powolnie snujący się wokół nastroju ostatnich ballad wykonywanych przez Martina L. Gorea – głęboko stonowany, wokalnie uspokajająco-syntezatorowo niepokojący. Mimo tych sporadycznych zwolnień tempa, rytm wyznacza tu wielki pokłon w stronę złotych lat Bee Gees czy legendarnego klubu Studio 54. Potwierdza to radosny marsz błyszczących dzwonów, neonów, szyfonów „Raise Me Up”. Nie da się ukryć, że Antony czaruje tu znów pełną gębą i stanowi jeden z atutów „Herculesa…”, ale potencjał uwodzicielski płyty jest o wiele bogatszy i trafi do tych, którzy kipią energią i zamiast ponuractwa wolą odrobinę oldschoolowego luzu.
Hercules and Love Affair – „Easy”

Zdaję sobie sprawę z tego, że wychwalanie takich kolorowych nawiązań i powrotów może pachnieć szwindlem i podstępem. Ale popkultura od lat pokazuje, ze kiczem można bawić się umiejętnie; Hercules and Love Affair z pewnością to potrafią. I choć album ukazał się hen hen w marcu, idealnie wpasował się w środek upalnego lata i został moim osobistym królem dobrej, brokatowej prywatki.
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
autorka
autorka
15 lat temu

PS. Chyba przy zmianie lay outu poznikaly jakieś komenty. Dałabym głowę, że moje „haha…” nie odnośiło się do komentarza usera q, bo nie wspomina nic o żonie …

autorka
autorka
15 lat temu

Mnie wtedy nie było na świecie, a tym bardzie w JuEsEj, ale H&LA odwołuje się właśnie do takich klimatów, jak np. George Mcrae http://pl.youtube.com/watch?v=KYn76MS-JHw&feature=related

ZG
ZG
15 lat temu

Byłem licealistą i studentem w latach 70-tych. Jakoś nijak nie mogę pożenić tego z muzyką z tamtego czasu. Kampania powołująca się na tamte lata chyba trochę naciągana.

autorka
autorka
15 lat temu

hahaha, przepraszam, nie moglam się powstrzymać. Proponuję lepiej poznać żonę, chyba że to całkiem nowa żona…
Dzis wieczorem toast za tych, którzy się kiczu nie boją!
http://www.youtube.com/watch?v=G9wOt27rJSo

http://www.youtube.com/watch?v=uAHfoIfo_7A

q
q
15 lat temu

plyte katuje od marca 🙂 Bardzo dobrze sie slucha nawet w samochodzie. Caly jej urok w tej niejednoznacznosci.

rolek
rolek
15 lat temu

super płyta i tekst! muzyka idealna do zabawy. pozdrawiam.

Clara
Clara
15 lat temu

Uważam, że HALA to bardzo udane nawiązanie do lat 80. Bez słynnego Blind nie wobrażam sobie żadnej imprezy. A oprócz tego to bardzo wielowymiarowa płyta. Np kawałek Athene (po obejżeniu video) kojarzy mi się nie tylko z Atenami, lecz z ciekawą ale niestety również tragiczną postacią panny Atheny Onassis.

Ciekawy krążek! Koniecznie zabrać na letnie imprezowe noce, najlepiej pod gołym niebem!

Polecamy

Nowości z International Anthem

Odwiedzamy katalog chicagowskiej oficyny International Anthem, gdzie ukazały się nowe wydawnictwa Makaya McCravena i Bena LaMara Gaya.