Metaform to dość tajemnicza postać, stroniąca od rozgłosu i często niemożliwa do zlokalizowania z powodu regularnych kursów między San Fransisco, Los Angeles i Tokio. Naprawdę nazywa się Justice Aaron, jest multiinstrumentalistą, wokalistą, kompozytorem, producentem, DJem i współtwórcą duetu Razed High. Solowa płyta „Standing on the Shoulders of Giants” stanowi rezultat wielu długich, samotnych nocy w studio nagraniowym; jest to zarazem prawdziwa sensacja, która deklasuje nawet ostatnie dzieło Flying Lotus.
Klucz do twórczości Aarona zawiera się nie tylko w pseudonimie artysty, ale również w tytule albumu, nawiązującym do słów Isaaca Newtona. Metaform czerpie z dziedzictwa gigantów zarówno progresywnej elektroniki, jak i szeroko pojętej muzyki popularnej, warząc „czarną” miksturę płynącą prosto z duszy, czyli z soulu. A także z soundtracków Lalo Schifrina, abstrakcyjnego hip-hopu, upalonego downtempo, galopującego drillnbassu, bujającego funku, wielkomiejskiego jazzu, korzennego dubu, porywającego beatjugglingu, połamanego electropunka… Doprawdy, czegóż tu nie ma! Olśniewająca fuzja tego, co najbardziej charakterystyczne w muzyce ubiegłego i bieżącego wieku, została wygenerowana przy pomocy „żywego” instrumentarium, gramofonów, samplera i studyjnych sztuczek. Efekt końcowy jest bliski radości życia The Avalanches, przypomina też lata świetności Shadowa, wczesne Massive Attack, The Go! Team, RJD2, Blockheada, The Herbaliser, Nightmares On Wax, Underworld, Billa Withersa, Iggyego Popa (!) i wielu innych klasyków. Podejrzewam zresztą, że niejeden z mentorów „metaproducenta” popadłby przy swoim uczniu w kompleksy. Nawet w kategoriach pomiarów cyrklem i linijką płyta broni się pod każdym względem, ponieważ nie jest to mechanicznie odrobiona praca domowa, lecz własna, błyskotliwa i pełna szacunku interpretacja mistrzowskiej formuły.
„Standing on the Shoulders of Giants” cechuje przepych, lekkość, świeżość, niezachwiana spójność i przede wszystkim wyrównany, niezmiennie wysoki poziom. Trudno doszukać się tu momentów ewidentnie słabych, podobnie niełatwo jakikolwiek utwór zdecydowanie wyróżnić. Poszczególne fragmenty zdumiewają, całość powala. Nie wiem, czy jest to album roku, ale miejsce w ścisłej czołówce ma już zapewnione.
2008
a dla mnie facet to mistrz!!! rewelacyjnie kombinuje z dzwiękiem
Dosyć to niefajne że koleś zsamplował w dość ordynarny sposób,nawet nie siląc sie na zmianę choćby najmniejszą fragmentu z kawałka”departures”Karminsky Experience i wykorzystał go w „lonely boy”..ale pewnie myślał że się nikt nie połapie:).Od rana zastanawiałem się skąd to znam i znalazłem na półce składankę hi-fidelity lounge4.
🙂
przesluchuje wlasnie to plyte pierwszy raz..jestem na 12 kawałku….mysle sobie ale kozak idealny to sobotnie sloneczne przedpołudnie…czy ta ta muza jest taka zaebista czy ten jeden maly buszek z dupki… dzisiaj juz nic nie moze tego zepsuc… za 15 min jestem ustawiony ziomkeim na piwko o 15 idziemy idziemy na mecz…
bardzo ładnie. oprócz w/w odniesień do Shadowa wyraźnie słychać nutę twórczości ninja tune owskich downtempowców z Bonobo i Jonem Kennedym na czele. dużo cukru w cukrze i generalnie bardzo przyjemnie, ale gęsta atmosfera i kontrolowany chaos produkcyjny Flying Lotusa bardziej do mnie przemawia.
Metamorf może być zaskoczeniem. Świeżość i lekkość w dużym zagęszczeniu. Ale znalazły się i mielizny, nieporadne słabości. I zbyt często słyszałem odwołania do Endtroducing, cytaty wręcz dosłowne. Flying Lotus zdecydowanie atrakcyjniejszy. Hiphop w tym roku rządzi!
plyta jest dla mnie w miare rowna nic nadzwyczajnego plyty roka bymjej nie nazwal.
ale ludzie kazdemu sie podoba co innego i dla MK najwyrazniej plyta jest rewelacyjna. i co w tym zlego?
pozdrawiam
Szpara psychotreści, dobre. 😀 Proponuję samemu pisać teksty i propagować muzykę, która jest tego warta, skoro, cytat – cukierki w kolorowym opakowaniu – koniec cytatu, nie zasługują na to miano. A ranking płyt roku każdy ma swój, więc nie rozumiem zbulwersowania. Pozdrawiam.
Konkety: a)recenzja jest mocno przesadzona, bo b)nie rzuca się pereł między wieprze, bo c)płyta jest bardzo średnia, jeśli to ma być płyta roku, podobnie jak zeszłoroczny burial, to d)jest to jakaś jedna wielka pomyłka. Oraz e)fakt, że płyta ma bardzo ciekawe brzmienie i jest dopracowana, ale nie zalepi to szpary-psychotreści i f)że siedział w długie wieczory ten geniusz kaspar hauser, może g)bił go ojciec. Chce muzyki, a nie cukierków w kolorowym opakowaniu!
mi też się niedobrze robi czytając takich komentatorów-frustratów. ludzie, tu się komentuje płyty, a nie teksty. a płyta jest bardzo dobra.
kiepsko mi, gdy czytam takie komentarze. kurde, żadnych konkretów! A płyta jest boska, moim zdaniem.
faktycznie za mocno nadymana ta recenzja
to fakt, co prawda brakuje kilku gatunkow wsrod wymienionych przez MK, ale i tak przegiecie. no ale takie prawo recenzenta…
Napompowane bzdury!