Wpisz i kliknij enter

Marcin Dymiter – wywiad

Marcin Dymiter brał i bierze udział w niezliczonej ilości muzycznych projektów, wciąż powołuje do życia nowe. Na przykład voice_electronic_duo, współtworzony z wokalistką Zosią Esden. Naszą rozmowę rozpoczynamy jednak od ostatniej solowej płyty artysty, zatytułowanej „Sinus”. Marcin Dymiter brał i bierze udział w niezliczonej ilości muzycznych projektów, wciąż powołuje do życia nowe. Na przykład voice_electronic_duo, współtworzony z wokalistką Zosią Esden. Naszą rozmowę rozpoczynamy jednak od ostatniej solowej płyty artysty, zatytułowanej „Sinus”.

Opowiedz proszę o pomyśle na „Sinus”, inspiracjach i o tym jak ten krążek powstawał.

„Sinus” to materiał, który powstawał na kilku poziomach – używałem własnych nagrań koncertowych, elektronicznych improwizacji, doświadczeń związanych ze współpracą z teatrem tańca. Niektóre utwory powstały na kanwie długich improwizacji, inne w oparciu o nagrania terenowe czy reinterpretacje nagrań koncertowych.

Materiał dźwiękowy z Sinus jest więc różnorodny, różne jest też jego pochodzenie. Z wszystkich tych czynników starałem się zbudować zwarty materiał – pełen przejść, które organizują całość i eksponują dramaturgię albumu.

Co Twoim zdaniem znaczy wyrażenie „dobry koncert”? Czy ocena koncertu może być różna dla artysty i dla widowni?

To prawda, ocena jednego koncertu może być często bardzo różna – dzieje się tak np. w momencie, gdy słuchacze oczekują, aby na koncercie było jak „na płycie”, a tymczasem muzyk decyduje się na występ improwizowany – wówczas na scenie dziać się mogą rzeczy bardzo istotne dla muzyków, a jednocześnie nudne dla odbiorców. Obydwie strony dążą do pewnej konstrukcji, mając jednak nie zawsze zgodne oczekiwania. Pytanie o dobry koncert jest również pytaniem o kondycję grającego – w aspekcie niemal duchowym. Czasem dobry koncert to taki, który jest trudny w budowie, nerwowy i pełen pozornych niedoskonałości, żyje potem bardzo długo w świadomości artysty. Publiczność nie ma takich problemów – to nawet dobrze, że słuchacze pozbawieni są świadomości tego, co się grającemu udaje bądź nie. A poza tym dobry koncert ma początek, środek i koniec.

W jednym z wywiadów określiłeś swoje podejście do tradycji jako „szacunek i zapominalstwo”. Czy mógłbyś w krótkich słowach opowiedzieć o tym, co z tradycji masz tuż za sobą i o tym, co jest Ci aktualnie najbliższe?

To bardzo obszerne pytanie, a pewnie chciałbyś bardzo precyzyjnej odpowiedzi. Powiem tak: nie możesz nosić w głowie szacunku, encyklopedii wielkich dzieł. Możes to odrzucić, kiedy zajmujesz się swoją muzyką. Gdybyśmy słuchali tylko i wyłącznie naszych nauczycieli muzyki to noise, laptopowa scena itd. nigdy by nie powstały. Sfera rebelii w kulturze nigdy nie była wygodna – jeśli za bardzo kombinujesz, to zaczynasz zbyć w offie, co wcale nie jest nobilitacją. Kultura składa się – niemal jak w „tertrisie” – z wielu poziomów. Nie wiadomo co nas niszczy – może to samo, co sprawia, że się rozwijamy? To zapominalstwo powoduje, że zaczynasz sluchać muzyki z Mozambiku na takich samych zasadach, na jakich słuchasz Bacha. Jeśli się nie zapominasz, to kulturowe normy jasno określają kto i gdzie ma mieć swoje miejsce – wówczas np. dla europejczyków właśnie Europa zawsze będzie na szczycie. Moim zdaniem mistrzów można szukać na caym globie, i niekoniecznie muszą reprezentować obszar cywilizacyjny, z którego sami się wywowdzimy. Odnoszę często wrażenie, że dla wielu ludzi podział na kulturę „wysoką” i „niską” ma sens.

Miles Davis powiedział kiedyś, że „Sposobem w jaki zmieniasz muzykę i pomagasz jej, jest wynajdywanie nowych sposobów jej grania”. Jak określiłbyś swój sposób grania muzyki?

Davis to mistrz – ostatnio dochodzi do mnie, że nie przestawał nim być nawet na swoich słabszych albumach. A mój sposób grania? Dyscyplina. Permanentnie zadaję sobie pytanie: po co gram dany dźwięk?

Często podkreślasz, że jako twórca cały czas się uczysz. Jak wygląda ta nauka? Czy jest to całkowicie „learning by doing”, uczenie się przez słuchanie, czy też jest w tym jakiś element studiowania – w sensie systematycznej nauki?

Moją nauką są spotkania, warsztaty, lektury, ciągłe słuchanie. Analiza i śledzenie tego co mają do powiedzenia kompozytorzy – na temat formy, na temat muzyki. Moim zdaniem to lepsze niż regularne studia, choć oczywiście każdy szuka takiej edukacji, która mu pasuje. Według mnie nie ma jednej recepty – muzyk słucha, uczy się cały czas. No chyba, że gra gdzieś na statku, i jego repertuar sprowadza się do kilkudziesięciu zawsze tych samych i takich samych utworów. Wówczas spokojnie może pić kawę i patrzeć na przepływające liniowce. Nie wiem czy muzyk to zawód. To jak bycie nomadem – w poszukiwaniu muzyki ciągle jesteś w ruchu. Bez etatu i pewności jak będzie.

Nad czym aktualnie pracujesz? Jakie są Twoje najbliższe plany wydawnicze i koncertowe?

Ukazała się właśnie płyta „Sinus”. Pracuję również w projekcie emiter_franczak – gramy dalej koncerty z muzyką z sinusa. Jest również nowy projekt, który prowadzę razem z Zosią Esden – voice_elctronic duo. Kończymy pracę nad płytą, w planach mamy koncerty. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku ukaże się nasza płyta. Pracuję też nad krążkiem solowym – tym razem w całości opartym na brzmieniu gitary. Gram cały czas i pracuję nad muzyką na żywo do niemych filmów – to wspaniałe zajęcie. Jednocześnie powstaje płyta – niespodzianka. Już niebawem pojawi się jakiś news. Jestem dobrej myśli.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] multimedialne, warsztaty dźwiękowe, słuchowiska i wiele innych). Swego czasu udzielił nam obszernego wywiadu. Poniżej jego typy na rok 2011 (Michał […]

Polecamy