Wpisz i kliknij enter

Rhythm & Sound – Szamani neodubu

Niemcy zawsze mieli w sobie coś z wizjonerów. Zanim pewien niespełniony malarz z groteskowym wąsikiem splamił historię Germanów, nasi zachodni sąsiedzi zdążyli wydać na świat genialnych kompozytorów, wielkich pisarzy, przełomowych filozofów i pionierów kinematografii. Kto by się jednak spodziewał, że Aryjczycy – najbielsi z białych – staną się tak znakomitymi kontynuatorami czarnej jak smoła i równie gęstej tradycji dubowej? Niemcy zawsze mieli w sobie coś z wizjonerów. Zanim pewien niespełniony malarz z groteskowym wąsikiem splamił historię Germanów, nasi zachodni sąsiedzi zdążyli wydać na świat genialnych kompozytorów, wielkich pisarzy, przełomowych filozofów i pionierów kinematografii. Kto by się jednak spodziewał, że Aryjczycy – najbielsi z białych – staną się tak znakomitymi kontynuatorami czarnej jak smoła i równie gęstej tradycji dubowej?

Na początku lat 90. ubiegłego wieku w Berlinie spotkało się dwóch producentów: Moritz von Oswald i Mark Ernestus. Obaj mieli już pewną renomę w branży (von Oswald pracował dla labelu Tresor) i chyba przypadli sobie do gustu, bo wkrótce powołali do życia grupę artystyczną pod kryptonimem Basic Channel. Skupiała wokół siebie artystów niezależnej sceny elektronicznej, takich jak Monolake, Porter Ricks, Scion czy Vladislav Delay. Sami założyciele również zaangażowali się w różnorakie projekty, nagrywając single pod enigmatycznymi pseudonimami (m.in. Maurizio, Phylyps, Quadrant, Cyrus, Radiance). Berliński kolektyw obrodził też w liczne sublabele, chociażby słynnny Chain Reaction. Składanka „…Compiled”, zawierająca wczesne single nagrane dla CR, najczęściej bywa okraszona każdym możliwym synonimem słowa „legendarna”, względnie „wpływowa”. Zostawmy semantykę.

Dość powiedzieć, że podobnie można ocenić większość pozycji w rozgałęzionym katalogu rodziny „Kanału Podstawowego”. Dla sceny szeroko pojętego techno jest ona tym samym, czym dla reggae i dubu stajnia Black Ark. To nie jest żadne bałwochwalstwo, a jeśli tak, to z pewnością nie jestem w nim osamotniony – zarówno słuchacze oraz, proszę wybaczyć, „poważni krytycy” są niemal całkowicie zgodni co do dokonań BC. Do czerpania inspiracji z tychże przyznaje się również wielu cenionych artystów, nierzadko z zupełnie różnych szufladek muzycznych. Czym von Oswald, Ernerstus i ich podopieczni zasłużyli sobie na miano pionierów? Przede wszystkim bardzo świeżą muzyką – porywającym amalgamatem dusznej dubowej mgły i jednostajnego rytmu techno.

Dla jasności chciałbym wyjaśnić, że używając terminu techno, absolutnie nie mam na myśli gatunku uprawianego masowo na rodzimym imprezach typu Manieczki czy Sunrise. Niech nikogo nie zwiedzie też pochodzenie tej muzyki – twórczość Basic Channel jest odległa od medialnego, groteskowego kształtu Love Parade. Niby to samo miasto, a wrażliwość zupełnie inna. Eksperymentalne techno wykonawców okołobasicchannelowych było taneczne, ale nie wulgarne. Wyróżniało się niespotykanym dotąd klimatem. Połączenie miarowego beatu z dubowymi efektami sprawiło, że utwory takie jak „Trak II” Phylyps, „Elevation” Vainqueur czy dwudziestominutowy (!) „Dub I” Quadrant znakomicie sprawdzały się zarówno na parkiecie, jak i w domowym zaciszu. To niezwykłe – móc kreować transową atmosferę sprzyjającą nie tylko rozmarzonej głowie ale też roztańczonemu ciału, a przy tym nie mieć nic wspólnego z tak zwaną „trance music”, swoją drogą zupełnie odhumanizowaną.

Trzeba tu koniecznie zaznaczyć, że swą niezachwianą pozycję Basic Channel zawdzięcza tylko i wyłącznie muzyce. Członków grupy nigdy nie interesowała jakakolwiek promocja poza nieregularnymi występami na żywo. Związany z szołbiznesem blichtr jest im zupełnie obcy. Nie udzielają wywiadów, nie pozwalają się fotografować (w sieci można znaleźć zaledwie kilka zdjęć dwóch niepozornych panów), a zapakowane w białe koperty krążki opatrzone są minimalną ilością informacji: strona, wykonawca, tytuł, numer katalogowy, niekiedy numer faksu (ale nie telefonu!) i odnośnik do strony internetowej.

Jedyną ideologią Niemców stał się brak ideologii. Osobliwy radykalizm nie wynikał bynajmniej ze sztucznego preparowania tajemnicy spowijającej niedostępne gwiazdy – ci ludzie nie muszą udzielać wywiadów, bo ich muzyka mówi sama za siebie, mówi wszystko co chcą przekazać. Jest najważniejsza, a wszystko inne to tylko zbędny dodatek, odwracający uwagę od esencji. W dzisiejszych, do bólu skomercjalizowanych czasach, taka postawa zakrawa na ewenement. Ale Ernestus i von Oswald wiedzieli, co robią. Postawili nie tyle na obeznanie i wszechstronność muzyczną słuchaczy, co na pierwotne, biologiczne poczucie rytmu – wszak pierwsze utwory stworzone przez człowieka opierały się właśnie na nim. Homo sapiens tańczył „od zawsze”, niezależnie od przynależności do grupy społecznej i w różnych celach: ludycznych, rytualnych, odprężających i medytacyjnych. Owo poczucie rytmu jest uwarunkowane genetycznie i kulturowo, a co za tym idzie wspólne wszystkim ludziom, nawet jeśli nie każdy je sobie uświadamia. W tym kontekście muzyka wykonawców związanych z Basic Channel, pozbawiona przecież podtekstu ideologicznego, jawi się jako prawdziwe „porozumienie ponad podziałami”.

Z biegiem czasu zasłużeni założyciele BC coraz bardziej oddalali się od hybrydowego „techdubu” w stronę dubu, oczywiście we współczesnej formie. Pierwszym sygnałem były single podpisane nazwami Round Three i Round Four. Zaśpiewane przez Tikimana rewelacyjne „Acting Crazy” i „Find A Way„, choć podszyte beatem, wyraźnie ciążyły w stronę jamajskiego sposobu produkcji, poddanego prezycyjnemu niemieckiemu szlifowi. Pulsująca taneczność powoli ustępowała leniwie płynącym frazom. Niesłabnąca fascynacja spuścizną po King Tubbym i Lee Perrym musiała w końcu zaowocować osobnym projektem. Właśnie w tym miejscu pojawia się Rhythm & Sound.

Pierwsze pozycje pod tym szyldem ukazały się w roku 1996 nakładem sublabelu Burial Mix. Zgodnie z dubową tradycją, były to 10- i 12-calowe winylowe single, gdzie strona „A” zawierała piosenkę, zaś strona „B” jej instrumentalną wersję. Za mikrofonem stanął wspomniany Tikiman i tak jak poprzednio, idealnie wpasował się w parną atmosferę muzyki duetu. Pochodzący z karaibskiej wyspy Dominika artysta wzbogacił porywającą warstwę instrumentalną kojącym, rozmarzonym głosem. Jego udział nadał całości melancholijnego wydźwięku i dodatkowego wymiaru, choć nadal trudno mówić o konkretnej ideologii. Natomiast z łatwością i niekłamaną błogością można było zanurzyć się w hipnotycznych, wszechogarniających dźwiękach, poddanych rozmaitym sztuczkom producenckim. Pięć czarnych krążków z udziałem Tikimana zebrano na kompakcie „Showcase„, który brzmi jak perfekcyjnie spójny longplay, choć formalnie stanowi kompilację.

Kolejne single, nagrane w latach 1997-2001, stanowiły powrót do instrumentalnych utworów i niejako zdefiniowały styl Rhythm & Sound. Również one trafiły na składankę, zatytułowaną po prostu „Rhythm & Sound„, która – na podobieństwo poprzedniej – bez trudu mogłaby uchodzić za regularny, przemyślany album. Gdzieś na styku stechnicyzowanego ambientu oraz przestrzennego, mięsistego dubu coraz śmielej krystalizował się unikalny styl. Hipergłęboki „neodub” został odarty do ścisłych korzeni: rytmu i dźwięku. Wygenerowany cyfrowo, lecz nie pozbawiony duszy.

Zachodzi wręcz wątpliwość, czy przy użyciu tradycyjnego instrumentarium udałoby się wypracować równie miażdżące brzmienie. Są momenty, kiedy głośniki niemal eksplodują pod wpływem niskich rejestrów. Nie sposób oprzeć się hipnotycznej magii kawałków takich jak „Mango Drive„, „Carrier” czy „Smile” z melodeklamacją Savagea (jedyny nieinstrumentalny okaz w tym zestawie). Słuchane w odpowiednich warunkach, sugestywne kompozycje zabierają w podróż po rejonach, o istnieniu których wcześniej się nie wiedziało, a w których można się bez reszty zatracić.

Konsekwentnie realizując własną wizję i jednocześnie ciągle się rozwijając, von Oswald i Ernestus znów sięgnęli po elementy wokalne. Tym razem jednak nie ograniczyli się do jednego śpiewaka; do udziału w sesjach nagraniowych zaproszono kilku znamienitych gości, m.in. Cornella Campbella, Jennifer Larę, The Chosen Brothers i Paula St. Hilaire czyli ex-Tikimana (musiał zrzec się pseudonimu z powodów prawnych). Album „W/ The Artists„, poprzedzony rzecz jasna singlami, powstawał przez trzy lata w trzech różnych miejscach: Berlinie, Nowym Jorku i na Jamajce. Efekt długiej pracy był szalenie ekscytujący. Niemcom znów udało się oddać hołd jamajskiej konwencji bez uciekania się do plagiatów i przerysowań. Mimo że proces nagrywania płyty poddano znacznemu rozciągnięciu w czasie i przestrzeni, ryzyko niespójności zostało zredukowane do zera.

Trudno oszacować, ile w tym zasługi producenckiej pary, a ile zaproszonych wokalistów, ponieważ wszystko jest tu ze sobą idealnie sprzęgnięte. Przekaz nieco się rozjaśnił: teksty oscylowały wokół standardowych tematów okołoreggaeowych, z odwiecznym wrogiem Babilonem na czele. Tematy oczywiście powszechne, może nawet sprostytuowane. Ale nie w tym wykonaniu. Słuchając przepełnionych emocjami piosenek, trudno mieć wątpliwości co do duchowego zaangażowania ich twórców. Magazyn „Wire” słusznie umieścił „W/ The Artists” na liście najlepszych płyt roku 2003. Równolegle wypuszczono krążek „The Versions„, będący jej instrumentalnym odpowiednikiem. Tym samym okazało się, że nawet pozbawiona przekazu werbalnego, muzyka Rhythm & Sound nie traci nic ze swojej siły.

Mając na uwadze stosunek duetu do medialnej otoczki, ciężko stwierdzić, czy sukces „W/ The Artists” pociągnął za sobą koncept jej następcy. Co prawda Von Oswald i Ernestus znów nakłonili do kolaboracji wyśmienitych muzyków sesyjnych, ale nie pozwolili sobie na powielanie sprawdzonego patentu. Formuła przybrała nowe oblicze: wydany w 2005 roku „See Mi Yah” (tradycyjnie zapowiedziany zbiorem singli, tym razem w postaci siedmiocalowych wosków) to klasyczny „one-riddim-album”. Przez trzy kwadranse z głośników sączy się utwór o jednakowym rytmie, podany w jedenastu wariantach wokalnych i jednym instrumentalnym. Nuda, monotonia, lenistwo, twórcza niemoc? Nic z tych rzeczy. „See Mi Yah” tylko z pozoru jawi się jako dzieło monolityczne.

Tymczasem warstwa brzmieniowa ulega subtelnym modyfikacjom za sprawą dęciaków, gitary, organów Wurlitzera (na których zagrał sam von Oswald) i efektów studyjnych. Największe zróżnicowanie wprowadzają jednak śpiewający artyści – obok berlińskich toasterów takich jak Rod Of Iron, Bobbo Shanti i Koki, swego głosu udzieliły żywe legendy Studio One: Willi Williams, Jah Cotton i Sugar Minott. Każdy z gości dysponuje odrębnymi środkami wyrazu, przez co każda pieśń posiada niepowtarzalny charakter. Im dłużej i uważniej słucha się tego albumu, tym więcej smaczków można wyłapać. Jedność płyty jest niekwestionowalna, co paradoksalnie nie przeszkadza słuchać poszczególnych fragmentów w oderwaniu od całości – z powodzeniem funkcjonują jako samoistne byty. Z kronikarskiego obowiązku dodam jeszcze, że rok później ukazał się „See Mi Yah (Remixes)”, złożony, jak nietrudno się domyślić, z przeróbek oryginałów w wykonaniu m.in. Vladislava Delaya, Hallucinatora i Carla Craiga. Ciekawostką jest fakt, że von Oswald i Ernestus po raz pierwszy oddali autorski materiał w ręce innych producentów. Rezultat był zadowalający, lecz nie osiągnął poziomu pierwowzoru.

Niełatwo jest pisać o sonicznym wszechświecie Rhythm & Sound, ponieważ prowokuje on pewne stany mentalne, z definicji abstrakcyjne i raczej nieopisywalne. Odbiór tej niezwykłej, uduchowionej muzyki zależy od indywidualnej budowy psycho-fizycznej i subiektywnego postrzegania świata. Każdy odbiera tą przestrzeń na swój sposób. Ale można chyba zaryzykować stwierdzenie, że niezależnie od tego obcowanie z rhythm-and-soundowym organizmem wprowadza w stan głębokiego transu i dostarcza niezapomnianych, wręcz mistycznych wrażeń. O sile owych doznań niech świadczy fakt, że rytm, dźwięk i melodia rozbrzmiewają w głowie i sercu jeszcze długo po tym, jak ucichnie muzyka. Kto poszukuje muzycznego Syjonu, ten odnajdzie go w twórczości Rhythm & Sound.

Artykuł ukazał się również na łamach czasopisma Reggaebeat – reggaebeat.pl







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
47 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
mallemma
mallemma
15 lat temu

Ciekawostką jest fakt, że von Oswald i Ernestus po raz pierwszy oddali autorski materiał w ręce innych producentów. scion [czyli substance i vainqueur będący bardzo silnymi punktami pierwotnego labelu] zrobił aranżmenty BC w abletonie, legendarna płyta, natomiast nie wiem czy to się nie zalicza pod oddanie autorskiego materiału w ręce innych producentów 😉

poza tym jako wielka fanka r&s – mówię, że artykuł git, jest przeskok na main street records, jest burial mix, są też bardziej popłynięte projekty, te nieco bardziej rootsowe również, miejsce dla remiksów się znalazło, najważniejsze kompilacje wymienione, praca domowa odrobiona!

formalina
formalina
16 lat temu

apropos pruderii. tikiman i moritz to mili ludzie [ szczególnie tikiman ] , podobało mu się centrum warszawy i smakowała kawa z wódką a secik kto co lubi – dla mnie fajna selekcja tylko wokal za cicho był . pozdrawiam wszystkich komentujących ….

formalina
formalina
16 lat temu

apropos pruderii. tikiman i moritz to mili ludzie [ szczególnie tikiman ] , podobało mu się centrum warszawy i smakowała kawa z wódką a secik kto co lubi – dla mnie fajna selekcja tylko wokal za cicho był . pozdrawiam wszystkich komentujących ….

Ganja Ninja
Ganja Ninja
16 lat temu

to może jakieś komentarze na temat seta w pruderii-ktoś był z Was?

autor
autor
16 lat temu

nie rozumiesz, kolego. przypominam, że podpis pod tekstem brzmi komentuj artykuł a nie komentuj autora i jego osobowość, chociaż nigdy w życiu na oczy go nie widziałeś . to wszystko, co mam do powiedzenia na ten temat.

tr727
tr727
16 lat temu

i tak.. wlasnie to jest nasze ego, ze trzeba nam info na poziomie a nie na poziomie pop-kultura-szmatlawiec ..
zdaje sie z ten serwis do takich nie nalezy ? .. czy nalezy ? .. bo moze to naprawde ja tu sie myle .. w czyms, w ktoryms momencie …

ale oke! .. byc moze ujales sedno w swoim tekscie .. ze r&s jest cool .. bo jest.. i byc moze to po prostu wystarczy ..

proponuje .. napisz tu swoje spektrum doznan mentalnych jakie miales przy sluchaniu kawalka a a b i c w wersji version ..
oki ? ..
bardzo Cie prosze ..

tr727
tr727
16 lat temu

autor ..
tu nie ma zadnych osobistych włajazy ..
widnieje ewidentnie Twoja niewiedza ..

i teraz tak ..

skoro piszesz cos .. o kims .. o jakims pionierze.. badz laskaw .. uzupelnic swe info , srodkami innymi niz google..
czy ty jeszcze tego nie rozumiesz ?..
na czym polega porazka twego tekstu ? ..

ja napisalem to co napisalem ..
ale to zupelnie tak jakby .. mlody, ZACIETY , wrajter w rolllinnnggg stonnee.. napisal .. keith richards jest oke bo gra fajnie na gitarze ..

btw… zdaje sie nie mozesz przebloec ze v12 zna temat lepiej od ciebie .. moze o to chodzi ?
ojjj .. nie badz zazdrosny ..

smerfetka222
smerfetka222
16 lat temu

🙂 a tu nadal wszystko zyje własnym zyciem…
kompletnie sie nie odczytujecie
a szkoda bo przeciez widac, ze zebrało sie kilka ciekawych osob cos soba reprezentujacych
za wysokie ego najwidoczniej stanowi przeszkode
az sie boje co tu jeszcze nawyciagacie

v12
v12
16 lat temu

za duzo czytasz glupawych artykulow. skad bierzesz te bzdurne opowiastki?
jedziesz do hardwaxu i pytasz.
uslyszysz to samo co 15 lat temu.

poza tym,ze mylisz RS z UR – masz takie prawo –
czym sa wywiady? czym sa zdjecia?
co maja wspolnego z muzyka? NIC.
najpierw myslcie, potem piszcie.

dopiero dlugie lata po sukcesie BC czy drexciya pojawila sie cala armia miernot, ktorym wydaje sie,ze anonimowa otoczka uczyni z nich kultowe postaci.
najzabawniejsze,ze to dziala.

st
st
16 lat temu

proszę… bez takich… w przypadku miliona innych projektów / zespołów mozna mówic o braku ideologii, ale nie tutaj… począwszy od wspomnianego villalobosa (fuj!) na zbyszku wodeckim koncząc – w tym nie ma cienia ideologii ale też przynajmniej nikt nie próbuje stwarzać pozorow że jednak jest…. a czym jest programowe żadnych wywiadów, żadnych zdjęć, my to nie my u r&s? z całym szacunkiem dla twórczości cala ta (zbędna) otoczka zalatuje przestarzałym marketingiem (Residents? ujawnili sie juz czy nie?). tego nie widać?

v12
v12
16 lat temu

raz jeszcze -zeby bylo jasne: w RS nie ma zadnej ideologii. jest tylko i wylacznie to co slychac.

o gustach sie dyskutuje,owszem -jezeli ktos wie co to gust,lub jest szczesliwym jego posiadaczem –
nie ma chyba pod sloncem bardziej wdziecznego tematu pod dyskusje/dialog.

a co z tymi ,ktorzy musza zwymiotowac nadmiar tego co wydaje im sie istotne?
proponowalbym zalozyc blogusia 😉
tudziez inny pamietniczek.

st
st
16 lat temu

ouuu …! o r&s nie pisze sie artykułów? brzmi znajomo… o gustach sie nie dyskutuje … niby dlaczego? co z tymi ktorzy po przesluchaniu i zrozumieniu (muzyki oczywiście, nie pożal-sie-Boze ideologii, której jedynym widocznym efektem są niekończące się spekulacje na temat wszystkiego co wokół r&s tylko nie muzyką… ) nie radza sobie z uczuciami do tego stopnia ze muszą przelać to na papier…?

v12
v12
16 lat temu

krytyka – jezeli jest celna (aka bezcenna) – przyjmuje z pocalowaniem w reke.
inteligentny+bezwzgledny krytyk to towar obecnie deficytowy wiec
wypada o nich dbac.

w kazdym razie z wielu rzeczy ktore mozna mi zarzucic tu nie padla ani jedna; a szkoda.
najblizej byl tr727 – bo faktycznie
zapuszczam sie z konkretnymi wymaganiami w nieodpowiednie miejsca..

tak czy owak – o Rhythm n Sound nie pisze sie artykulow. piszcie sobie nieszczęśnicy o digweed ach, hawtinach czy innych villalobosach a RS po prostu sluchajcie; bo o to im przez niemal 16 lat dzialalnosci wydawniczej chodzilo..

jezeli ktos nie umie odczytac samej muzyki to niech podeprze sie artwork iem. tego nie mozna nie zrozumiec ;/

smerfetka222
smerfetka222
16 lat temu

🙂

Admin
Admin
16 lat temu

Rozumiem, że włożyliście w dyskuję sporo energii i (najczęściej złych) emocji, jedak – zgodnie z obietnicą – wszystkie osobiste wycieczki wyczyściłem. Pozdrawiam.

v12
v12
16 lat temu

..do snu najlepszy Imprint z RS 6 😉

smerfetka222
smerfetka222
16 lat temu

skarbeczki… jak pierwszy raz usłyszałam jakis utwór r&s to po prostu rozwaliło mi głowe, a teraz chyba upadne, bo jak widze to całe zarzucanie sie komentarzami…
bez sensu jest to co napisalam, bez sensu jest to co tu widze
pozostaje mi tylko sie usmiechnac i isc spac

v12
v12
16 lat temu

dobrego smaku? dobre,naprawde dobre ;))))

Bamse
Bamse
16 lat temu

O, ktoś się w detektywa zabawił. W sumie wali mnie to, kto ile ma alter-ego i ile jadu z siebie wypluwa na różnorakich forach, ale jeśli mógłbym mieć prośbę, a nawet dwie, to są ona następujące: 1) Autora prosiłbym w przyszłości o większą rzetelność, bo artykuł mógłby być dużo lepszy – chęci były, ale to niestety za mało; 2) Pana v12 prosiłbym o emocjonalne dorośnięcie i zaprzestanie siania nienawistnego fermentu, który nikomu nie służy, a przyczynia się tylko do niepotrzebnych waśni. Naprawdę przekroczyłeś granice dobrego smaku, a takie ferowanie wyroków co jest wartościowe, a co nie, pachnie reżimem i egocentryzmem. Mówiąc krótko – kończ waść, wstydu (sobie) oszczędź. Mimo wszystko pozdrawiam, bo wierzę, że w gruncie rzeczy dobrzy z was ludzie. 🙂

BL
BL
16 lat temu

rispekta dla v12, miernoty trzeba miazdzyc

autor
autor
16 lat temu

@ benny: w pierwszym poscie v12 jest tylko jeden zarzut, dotyczacy cyfrowego brzmienia – i tu oczywiscie racja stoi po jego stronie, do czego sie przyznaje (oczywiscie zaraz ktos napisze, ze nie mam innego wyjscia, ale uprzedzam, ze gdzies mam takie domysly i ich autorow) – reszta jest natomiast stekiem inwektyw i osobistych wycieczek, ktorych nic nie usprawiedliwia. bo zeby wieszac na mnie psy za jedna, nawet spora pomylke, to przesada. nie mozna wysnuwac tak daleko idacych wnioskow na podstawie jednego artykulu. muzyka powinna laczyc, a nie dzielic. dlaczego nikogo oprocz mnie nie zastanawia fakt, iz szanowny pan v12 jeszcze nie splamil sie jeszcze zadnym dobrym slowem komentujac jakikolwiek tekst? dlaczego jesli juz komentuje, to negatywnie i obrazliwie? pisalem juz, ze nie mam problemow z krytyka (vide paide).

edd
edd
16 lat temu

Gratulule wszystkim dobrego muzycznego gustu. Gratuluje V12 znajomości tematu. Gratuluje autorowi tekstu że nie poświęcił chociaż 2 godziń na przesłuchanie niektórych sztandarowych utworów (chociażby samego Maurizia, które w/g mnie mogą dla laika być bardziej przystępne). No i gratuluje sam sobie że z bólem serca doszedłem do końca samego artykułu.

Miały być pochwały…są gratulacje 🙂

Pozdrawiam

v12
v12
16 lat temu

litosci – to,ze ze sync ujesz perfyferia zegarem z apple a nie ma nic do rzeczy z tzw -graniem live a z laptopika-

druga sprawa – analog analogiem – latwo zbladzic .. kluczem to sprawy sa tasma + efekty + stol.

Ganja Ninja
Ganja Ninja
16 lat temu

…ale mi się generalnie podoba ten artykuł,muszę Wam powiedzieć,no może oprócz tego faktycznie nieco przekłamanego stwierdzenia Wygenerowany cyfrowo bo wszyscy przecież wiedzą,że królują u chłopaków analogi(na pewno w studiu gdzie mogą to być miksery,syntezatory czy organy)no,ale… jak widać na załączonej fotce nawet,grane live y są z laptopików,co najmniej ostatnio,nie wiem jak było kiedyś 😛 Peace & Love

st
st
16 lat temu

raczej zbywać milczeniem i pobłażliwym uśmiechem, ma to jeszcze taki plus że przy okazji zabezpieczasz się przed nadciśnieniem… ale to przyjdzie samo jak pożyjesz jeszcze kilka lat

Ganja Ninja
Ganja Ninja
16 lat temu

hahaha ale tu wesoło 🙂

v12
v12
16 lat temu

zaden ze mnie purysta – jezeli uslysze cyfraka ktory zagra jak spacecho nawet bym sie ucieszyl.

o sluch trzeba dbac – sporo wyrzeczen ale warto.

co do hardu – hehe zadna lista tu nie padnie. kazdy musi odsluchac swoje zanim trafi wlasciwy setup.
inna rzecz, ze rzadko mam ochote na zabawe z konsumenckim sprzetem i testuje wszystko na roboczym zestawie. im czlowiek starszy tym bradziej source direct .. + akustyka pomieszczenia 😉

|||
|||
16 lat temu

v12 widze ze jestes purysta analogowego brzeminia na niskich czestotliwosciach….zastanawia mnie czy faktycznie dysponujesz odpowiednim sprzetem audio (na poziomie tych freq nalezy powiedziec audiofilskim) aby w pelni uslyszec r&s…..a nie jakies cyfrowe przetwory…jesli tak to pozazdroscic i sluchu i mozliwosci finanasowych…..

okulele
okulele
16 lat temu

v12 jestes lukarowcem czy po porstu w branzy ? zakladam ze jesli urzadzasz sobei takie wojaze internetowe byles i na pl.rec.audio, albo aktywisz tylko sie pewnie nie przyznasz ? brzmisz jak jeden z nich teraz 🙂

v12
v12
16 lat temu

haha dobre, lukaowcy to teraz audiostereo.pl. ubaw po pachy.

najbardziej rozwalają mnie ich dyskusje o kablach sieciowych 😉

audiovoodoo rules 😉

okulele
okulele
16 lat temu

no ale baner stary na stronie zostal. badz co badz czasami mozna zobaczyc bardzo imponujace zestawy

autor
autor
16 lat temu

ależ ja rozumiem, że nie wszystkim się podoba to co napisałem. mało tego, uważam, że byłoby dziwne i nie na miejscu, gdyby wszyscy się zachwycali. ale krytyka również ma swoje zasady i granice, które przekraczacie nagminnie. dowodem twój kolejny koment, w którym z braku lepszych argumentów (czy własciwie jakichkolwiek) posuwasz się do wyzwisk. świadczy to tylko o Tobie i poziomie, który reprezentujesz. admin napisał wyraźnie, że cenimy sobie komentarze (po to one tu są), ale bez wycieczek osobistych, tak jak w wykonaniu Twoim czy Twego mentora v12. nic o mnie nie wiecie i nie macie prawa mnie oceniać, a swoimi wypocinami kompromitujesz się po całości. ostatni raz odpisuję w tej sprawie, bo dalsza polemika nie ma sensu. spodziewam sie jednak dalszych odzywek z waszej strony, bo tacy jak wy muszą mieć ostatnie słowo. droga wolna – beze mnie. adios.

tr727
tr727
16 lat temu

tymczasem … bo jeszcze nie mialem okazji skomentowac tego artykulu ..

calosc jest na poziomie pierwszego lepszego zina POP-KULTUR z brzegu wzietego .. gdzie wynikowa wiedzy , sa urwane z kontekstu informacje …

ale moze wlasnie to bylo twoim zamiarem .. nie wnikam .. i nie denerwuje mnie to ..
sek w tym ze jedni przeczytaja cie z zachwytem bo czytaja ciekawe rzeczy , drudzy sie zasmieja z twojej niewiedzy … – i wlasnie z tym powinienes sie pogodzic … tak mi sie wydaje ..

tymczasem ja obstaje przy swoim : nie robcie z czegos ladnego, niedostepnego ;d … haha.

tr727suxx
tr727suxx
16 lat temu

wszyscy powinniscie przeprowadzic pare rozmow z pewna osoba ktora jest blisko manuela goettschinga … [manuel . g to glowna inspiracja oswalda] .. – to tak gwoli tematu … zastanawiam sie teraz jakie wtedy bedziecie mieli zdanie .. narazie zaczyna sie dziac dziarski fan-boizm .. co bedzie dalej ? .. z oswalda zrobicie aphex twina ? .. heh.[mam na mysli szczegolnie tych wszystkich pseudo-analogowych snobkow ktorzy do konca zycia Szumy oswalda beda traktowac jako absolut AUDIO… rzecz tak dalece niepodrabialna i fenomenalna ze … natomiast z jednym zgodze sie calkowicie , obaj panowie jako duo produkcyjne jest zdolne .. po prostu jest. kropka.

autor
autor
16 lat temu

drogi v12, po raz kolejny natykam się na Twoje malkontenctwo (vide recenzja See Mi Yah ). Ciekawe natomiast, że Twoje komentarze są tylko i wyłącznie negatywne – pozytywów w Twoim wykonaniu jeszcze nie widziałem. myślę, że to mówi samo za siebie. kompleksy, chęć dowalenia komuś itd. – spoko, przerabiałem to już z wieloma innymi zakompleksionymi chłopczykami, dlatego mówię od razu, że cokolwiek napiszesz – mnie to nie interesuje, nie dotkniesz mnie, tylko sam siebie kompromitujesz. powodzenia, adios. 🙂

v12
v12
16 lat temu

Hipergłęboki neodub został odarty do ścisłych korzeni: rytmu i dźwięku. Wygenerowany cyfrowo, lecz nie pozbawiony duszy.

_______________________________
z innej beczki:
Zachodzi wręcz wątpliwość, czy przy użyciu tradycyjnego instrumentarium udałoby się wypracować równie miażdżące brzmienie. Są momenty, kiedy głośniki niemal eksplodują pod wpływem niskich rejestrów

^ najpierw wypadaloby zbudowac odpiedni zestaw odsluchowy ,potem posluchac muzyki i ewentualnie dzielic sie wrazeniami.
________________________

..itd

nowy
nowy
16 lat temu

przeczytałem tekst, gdzie do diabła widzicie sugestie, jakoby brzmienie R&S było osiągalne za pomocą kilku programów czy wtyczek?

Admin
Admin
16 lat temu

Chcemy dyskusji, ale bez osobistych wycieczek. Nic nie wnoszą. Pozdrawiam.

v12
v12
16 lat temu

rotfl
konkrety? http://www.basicchannel.com/ ^ i tam jest wszystko co dotyczy tematu; wszystko to co autorzy mieli do zaoferowania odbiorcy. czytając … dzieciaki faktycznie pomyślą, ze zakup trendy softu zblizy ich do brzmienia RS. a tego ze przyjadą obaj jestescie pewni?

benny raz jeszcze
benny raz jeszcze
16 lat temu

artykul idzie w swiat i pewnie kilka osob po lekturze zacznie dlubac na vstkach i sie bedzie dziwic,czemu do cholery to nie brzmi jak r & s??jakby ktos wczesniej to skrytykowal moze autor by sie poprawil..

benny kuleczka
benny kuleczka
16 lat temu

ostatnie 3 komentarze bomba,przedszkole po prostu… krytykowac jest latwiutko,sam cos bys zrobil …skad wiecie,ze nic nie robi i od kiedy zeby krytykowac trzeba samemu cos pokrewnego robic???nie wystarczy sama doglebna wiedza w temacie w ktorym sie udzielamy? … i dwa – brak argumentow??przeciez sa jak czarno na bialym..co to – clubbing.pl aka nie kumamy troche?

Misiek
Misiek
16 lat temu

Ale konkrety v12, konkrety. Krytykujesz ale z tego co widze nie jesteś w stanie podjąć dyskusji, brak argumentów.

do v12
do v12
16 lat temu

męczą mnie takie komentarze, zadufanych nieprzyjemnych typków, których na nic innego po prostu nie stać 🙂

Mix-Pix
Mix-Pix
16 lat temu

ej – V12 – zacznij od tego, że napiszesz coś sam – krytykować jest łatwiutko… działać konstruktywnie trochę trudniej

v12
v12
16 lat temu

…jeśli/gdy autor dorosnie do muzyki/polityki BC skroci swoj egzaltowany esej do linka z pelną dyskografią.

infantylne uniesienia pełne banalnych metafor pasują do recenzji transowych śmieci; ten artykuł to grube nieporozumienie.

ponadto fragment : wygenerowany cyfrowo to kompletna bzdura.
juz bardziej nie-cfrowego brzmienia/ toru audio NIE MA.
tylko deepchord moglby stanąć tu w zawody… warto najpierw poznać temat a dopiero potem występować publicznie.

3/10 za szczere w gruncie rzeczy chęci.

esmonitesso
esmonitesso
16 lat temu

a 10. listopada w składzie Ernestus + Tikiman – w Toruniu :>

arsdeco
arsdeco
16 lat temu

a r&s już 29ego wrzesnia na żywo w warszawskiej pruderii 🙂

Polecamy