Wpisz i kliknij enter

Tokyo Black Star – Black Ships


Założona cztery lata temu w Berlinie wytwórnia Innervisions, przez rok funkcjonowała jako sub-label Sonar Kollektiv. Jej szefowie – producenci Dixon i Ăme – szybko postanowili się jednak usamodzielnić. W efekcie ich tłocznia dorobiła się do dzisiaj sporej dyskografii, obejmującej kilkanaście winylowych dwunastocalówek i dwa kompaktowe albumy. Ostatni z nich – ambientowa kompilacja „Muting The Noise 01” – okazała się strzałem w dziesiątkę. Wielu krytyków uznało ją za jedno z najważniejszych wydawnictw minionego roku w swym gatunku.

Teraz Dixon i Ăme prezentują pierwszy autorski album opublikowany nakładem Innervisions – debiutancką płytę japońskiego duetu Tokyo Black Star, tworzonego przez DJ Alexa i producenta Isao Kumano. „Black Shpis” stanowi podsumowanie czterech lat współpracy artystów z Kraju Kwitnącej Wiśni z ich niemieckimi mecenasami – wszak pierwszym wydawnictwem Innervisions była ich EP-ka „Psycho Dance” z 2005 roku.

Album zaczyna się od konkretnych gatunkowo dźwięków – „Powder Dreams” i „Caballero” to solidne techno o trance`owym zabarwieniu, podrasowane dubowymi efektami i wpisane w ambientowe tła. Następne utwory – „Violent Rush” i „Black Star” – flirtują z modnym obecnie deep housem w stylu Moodymana czy Theo Parrisha. Mamy tu bowiem spowolnione bity oplecione głębokimi pochodami basu, na które nakładają się sążniste pasaże organicznych klawiszy oraz fragmenty wygrywane na „żywych” instrumentach – gitarze i wibrafonie, nadające poszczególnym kompozycjom raz lekko rockowy, a drugi – lekko jazzowy smaczek. W drugim z nagrań pojawia się ponadto melodyjna recytacja poety o nazwisku Rich Medina, zaserwowana mrocznym, ale ciepłym głosem, przywołującym echa korzennego house`u z Detroit, Chicago czy Nowego Jorku. Kwintesencją tej muzycznej wycieczki okazuje się utwór „Reincarnations” – monumentalny przebój Tokyo Black Star z 2007 roku.

Potem przychodzi jednak zaskoczenie: japońscy producenci, zamiast trzymać się obranej linii brzmieniowej, zaczynają zupełnie bez przyczyny przeskakiwać z gatunku na gatunek. Dostajemy więc metaliczny dub o „żywym” pulsie („Deep Sea”), modulowany ambient skoncentrowany na syntezatorowym arpeggio („Kagura”), schizofreniczne disco oparte na funkowym groovie („Game Over”), plemienny tribal podszyty industrialnymi perkusjonaliami („Midnight Emperor”) i syntezatorową parafrazę muzyki poważnej („AES-S3”). W miarę trwania płyty te nieustanne zmiany stylu wywołują coraz większą irytację – tym bardziej, że prawie żaden z wymienionych utworów nie wyróżnia się niczym specjalnym, ba, robią one wręcz wrażenie eksperymentalnych szkiców, wyrwanych z kontekstu jakichś większych improwizacji.

Sytuację ratuje finał płyty, w ramach którego japońscy artyści oddają hołd klasyce z Detroit. Całkiem zgrabnie wypada w ich wykonaniu najpierw oldskulowe electro w klimacie wczesnych nagrań Model 500 („Sepiaphone”), a potem ilustracyjne techno wykastrowane z tanecznego bitu, zapamiętane z dawnych nagrań Optic Nerve („Blade Dancer Beatless”). Nagrania te sprawiają, że przesłuchanie „Black Ships” kończy się przyjemnie – mimo problemów z akceptacją środkowej części krążka.

Problemem nie jest różnorodność albumu. Wytrawny producent potrafi zaserwować kilka utworów w odmiennych gatunkach, ale nadając im wspólne brzmienie, sprawia, że płyta nie rozpada się na kilkanaście niepasujących do siebie fragmentów. Japończykom się to nie udało. Miejmy nadzieję, że na następnym albumie wykażą więcej konsekwencji w wypracowywaniu bardziej jednolitego oblicza swej muzyki.

PAWEŁ GZYL

www.innervisions.com
www.myspace.com/tokyoblackstar
Innervisions







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy