Wpisz i kliknij enter

Tim Hecker – An Imaginary Country


Debiut – Haunt Me, Haunt Me Do It Again wyraźnie inspirowany Brain’em Eno, album Radio Amor dla Millie Plateaux, powstał dzięki wycieczce do RPA łodzią rybacką, Harmony in Ultraviolet – pierwsze eksperymenty z morzem drone’ów i dark ambientem. Dlaczego Imaginary Country miałoby być jakakolwiek kontynuacją wcześniejszych krążków? Jedno jest pewne, Hecker bardzo wysoko powiesił sobie poprzeczkę artystycznego spełnienia. Jednak gdyby ciągle patrzył wstecz, wkrótce jego muzyka zjadłaby swój własny ogon.

Pierwszą myślą towarzyszącą obcowaniu z albumem jest zjawisko intensywności czy miary, którą można spróbować zmierzyć muzykę kanadyjskiego kompozytora. Hecker nigdy nie miał problemów z generowaniem dźwiękowych głębin niemal naturalnych dla ludzkiego ucha. Jednak na swoim ostatnim albumie Harmony in Ultraviolet wykorzystał pełną znaną tylko sobie paletę tekstur i technik dążąc do logicznego rozwiązania. Na I.C Hecker skupia się na pojedynczych ścieżkach, dzięki czemu całość sprawia wrażenie kilkukrotnie sprawdzonej, przepuszczonej przez percepcyjną skalę przyswajalności, ale nie przyswajalności oportunistycznej. Dając dzięki temu dojrzały rozmyślno-skrupulatny efekt.

Imaginary Country to odhumanizowany krajobraz współczesnego świata. Każdy utwór stara się pobudzać inne neuroprzekaźniki, stymulować najdalsze zakamarki ludzkich złączy. Materiał wydaje się skrzętnie uszeregowany, stanowiąc translację najbardziej zmysłowych i uczuciowych marzeń i snów w uzupełniającą się rzeźbę z dźwięków. Pierwsze trzy kompozycje rozpatruję jako jeden twór, rozpoczynający się melodyjnymi, powyciąganymi sprzężeniami, których echo jeszcze długo nakłada się na siebie, tworząc zwartą nieprzepuszczalną siatkę, gdzie żaden z dźwięków nie zanika, lecz wzmacnia i potęguje te występujące obok(100 years ago) Następnie struktura rozpręża się, czego zwiastunem jest narastające z tła miarowe dudnienie. Aura towarzysząca kompozycji zmienia się równie szybko jak tekstury, które w pulsacyjnym tempie próbują nadążyć za spiętrzającym się backgroundem(sea of pulses) Gdy mamy problem z kompletną percepcją detalicznej struktury w sukurs przychodzi głębsza dźwiękowa refleksja(The Inner Shore) pozwalająca odpocząć od agresywnej ściany dźwięku, pozostawiając jedynie pojedyncze linie świdrująco łaskoczące ucho.

Bardzo często Kanadyjczyk zderzać się musiał z technicznym, bezuczuciowym odbiorem swojej muzyki. Imaginary Country to w dyskografii artysty płyta najbardziej emocjonująca.

Po krótkim Pond Life, opartym na różno-natężeniowych sprzężonych gitarowych strukturach, przychodzi jeden z najbardziej majestatycznych i rozmarzonych momentów płyty. Gdzie techniczna ekwilibrystyka charakterystyczna dla kompozycji Hecker’a miesza się z rozciągniętym w czasie drone’em. Zawsze mam słabość to indywidualizacji brzmienia poszczególnych utworów. W wielu przypadkach odpowiednie oddziaływanie spersonalizowanych dźwięków powoduje to zasadnicze uczucie dopieszczenia czy podskórnego rozumienia danej kompozycji. Borderlands dwa razy stawia mnie w powyższej sytuacji. Około minuty pierwszej, kiedy pojawia miarowy metaliczny stukot oraz pod koniec 3, gdy przez kilka sekund rozciąga się matowy dźwięk pianina. Gdy wszystkie wysłuchane już kompozycje skorelować można z wyjątkowo ubogą paletą barw, to A Stop at the Chord Cascades oraz Utropics prezentuje bardziej optymistyczny i różnorodny obraz teraźniejszości. Pierwszy organiczny i wielościeżkowy, obrazujący wolno zmieniające się krajobrazy i drugi wyciszony, w którym po raz pierwszy na płycie pojawiają się zdystansowane ludzkie głosy, jest to kompozycja chyba najbardziej przypominająca jakiekolwiek inne z przeszłości Tim’a Hecker’a.

Paragon Point to zmysłowa prezentacja nieuniknionego, będąca afirmacją aktualnej definicji szczęścia zweryfikowanej przez doświadczenie. Przyjemne ciepłe plamy, gęstniejące na tle krzykliwej ściany dźwięku, skutecznie nie pozwalają zapomnieć o tym do czego nieuchronnie zmierzamy. Wyjątkowo oczywista prezentacja fundamentalnych zasad ludzkości. To właśnie ta naturalność w połączeniu ze zmysłem fantastyki Tim’a Hecker’a powoduje, że słuchanie tego albumu daje tyle satysfakcji. Gdzieś całkiem obok czuje się niezwykłą bliskość artysty, przyzwalającego na wspólne zwiedzanie jego świata. Her Black Horizon oraz Currents of Electrostasy to dźwiękowe potwierdzenie wypowiedzianych przeze mnie słów. Where Shadows Make Shadows to już całkowita stylistyczna sałatka. Przez ponad 8 minut mieszają się tutaj wszystkie wcześniejsze wpływy. Blok wirujących sprzężeń, dudnień, wielowarstwowych struktur. Warto czekać na ten swoisty finał albumu.
Kranky 2009







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy