Wpisz i kliknij enter

The xx – XX


Czwórka bardzo młodych Londyńczyków z The xx gra razem od 2005 roku. Na zdjęciach wyglądają jak popowy band z połowy lat 90. będący obiektem kultu czytelników “Bravo”: obwieszony wisiorami młodzian o pochmurnym spojrzeniu (Oliver Sim, wokal i bas), gotycko-punkowa niewiasta w koszulce Siouxsie and the Banshees (Romy Madley Croft, wokal i gitara), kudłaty nerd z rodzaju tych, którzy przed maturą wyciągają karabin spod czarnego płaszcza (Jamie Smith, elektronika i produkcja) i wreszcie niepozorna dziewczyna o hinduskiej urodzie, przypominająca szlachetną, choć samotną panią doktor z indyjskiej telenoweli (Baria Qureshi, gitara i klawisze). The xx mogą być zespołem z najgorszym wizerunkiem od czasów Just 5, ale trzeba przyznać, że nagrali całkiem intrygującą płytę.

Południowy Londyn musi być ponurym miejscem. Damsko-męski kwartet pochodzi z tych samych okolic, co Burial i choć jest to zupełnie inny rodzaj muzyki, z twórczością Willa Bevana łączy ją nieskończona melancholia. Nie jest to nastoletnia histeria i podcinanie żył na pokaz, lecz skutek szybszego, bo wymuszonego pędem cywilizacji, niełatwego dojrzewania w świecie, gdzie człowiek ma dostęp do wszystkiego w zamian za zredukowanie do kilku numerków na kawałkach plastiku. Być może niecodzienny image grupy wynika z ich nieprzystosowania, w końcu najważniejszy element, czyli muzyka, też jest dość oryginalna, choć wpływy w tym wypadku są oczywiste: post-punk i nowa fala spod znaku Joy Division – zespołu, który nagrał bardzo niewiele bardzo wpływowej muzyki. Słychać też „podwodne” gitary w stylu The Cure, elektroniczną pulsację New Order, dreampopową atmosferę typową dla Cocteau Twins czy Cranes, a nawet motywy rodem z R&B i innych „czarnych” tanecznych brzmień (rytmiki w „Heart Skipped A Beat” nie powstydziłby się sam Timbaland).

Go to Beatport.com Get These Tracks Add This Player

Odniesienia nie są bezpośrednie, bo The xx potrafią stworzyć z tych elementów coś w miarę świeżego, choć momentami zbyt monotonnego. Oszczędny, acz wyrazisty bas wygrywa melodie w myśl szkoły Petera Hooka, gitarzystki ograniczają się do prostych, delikatnych uderzeń w struny, zaś bębniarza z krwi i kości zastępuje zdolny chłopak otoczony automatami perkusyjnymi i samplerami. Na pierwszym planie – dwa głosy, które prowadzą ze sobą dialog złożony z zaskakująco dojrzałych tekstów. Ona jest zmysłowa i ciepła, on – introwertyczny i tajemniczy, trochę wycofany. Oliver Sim i Romy Madley Croft są podobno przyjaciółmi, lecz z ich wyważonej, wyciszonej, a chwilami wręcz wyszeptanej rozmowy bije skrywany erotyzm i fascynacja. Nie jestem zwolennikiem partii wokalnych i na „xx” zdecydowanie bardziej niż liryka pociąga mnie oprawa dźwiękowa. A ta jest naprawdę imponująca.

The xx nie są kolejnymi kontynuatorami spuścizny po nowej fali w rodzaju Interpol, Editors czy White Lies. Od pierwszej grupy odróżnia ich brak rockowego pazura, od drugich nieobecność patosu, zaś od trzecich jakaś szczerość i osobisty, pozbawiony kalkulacji przekaz. Ta płyta brzmi po prostu tak, jak gdyby była nagrana nie dla mamony, ale z najczystszej potrzeby wyrażenia rozmaitych emocji, co powinno być główną zasadą tworzenia każdej muzyki. Ale „XX” nie jest jak każda inna muzyka. To ty jako istota ludzka – piękna, zagubiona i zupełnie naga.
Young Turks, 2009







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
8 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] pewnością zaprezentują w Gdyni. Tymczasem sięgnijcie do naszego archiwum i przypomnijcie sobie recenzję płyty i emocje, które towarzyszyły Wam podczas osłuchu „Crystalised”, […]

clatter
clatter
14 lat temu

dobra płyta. jedna z lepszych tego roku.

author
author
14 lat temu

swietny tekst! plyta jeszcze lepsza. bez watpienia top 10 tego roku.

Huku
Huku
14 lat temu

Pierwszy raz mam styczność z tym zespołem i jestem bardzo mile zaskoczony. Islands rozwalił mnie na łopatki – magia.

Goldfinger
Goldfinger
14 lat temu

A nie przypomina Wam to Young Marble Giants sprzed prawie 30 lat?

ryba16
ryba16
14 lat temu

znakomity album, mimo podobnych inspiracji bardzo inny od tego co sie dzis nagrywa. recenzja tez fajna i niebanalna, szalasek moglby sie uczyc. 😛

noekeller
noekeller
14 lat temu

„Ta płyta brzmi po prostu tak, jak gdyby była nagrana nie dla mamony, ale z najczystszej potrzeby wyrażenia rozmaitych emocji, co powinno być główną zasadą tworzenia każdej muzyki.” – dokładnie tak ta płyta brzmi.

Dobra robota Panie Macieju!

Swayzee
Swayzee
14 lat temu

fajnie napisane.

Polecamy