Wpisz i kliknij enter

The Black Dog – Music For Real Airports

Polemika z legendarnym dziełem Briana Eno.


Już na swym poprzednim albumie, grupa The Black Dog podjęła temat sytuacji współczesnego człowieka poddawanego w imię walki z terroryzmem coraz to bardziej radykalnej inwigilacji. W tym kontekście „Music For Real Airports” jest pomysłowym rozwinięciem tematu. Brytyjscy producenci wybrali sobie tym razem na punkt obserwacji lotnisko – obiekt, w którym skupiają się niczym w soczewce problemy dzisiejszego świata. Z jednej strony – marzenia o podróży, odkrywaniu nowych wrażeń, poszukiwaniu lepszego miejsca na ziemi, a z drugiej – bezwzględnie uprzedmiotowiające kontrole, strach przez atakami terrorystycznymi, stopniowe ograniczanie praw człowieka.

Przygotowując się do realizacji multimedialnego projektu dedykowanemu lotniskom, brytyjscy producenci zarejestrowali ponad 200 godzin materiału dźwiękowego, który stał się dla nich punktem wyjścia do stworzenia odpowiednich obrazów i dźwięków.

Oczywiście członkowie The Black Doga zdawali sobie sprawę, że ich projekt nie jest pierwszym poświęconym lotniskom. Bo oto przecież w 1979 roku Brian Eno nagrał słynny już dziś album „Music For Airports”, który w zamierzeniu artysty miał stanowić uspokajający soundtrack dla zestresowanych pasażerów oczekujących na opóźnione loty lub rodzin wypatrujących powrotu swych bliskich z powietrznej podróży. Mając w pamięci idee przyświecające Eno, członkowie The Black Dog stanęli wobec nich w opozycji – nagrywając „Music For Real Airports”.

Wszystko zaczyna się od konkretnych dźwięków otoczenia – słychać trzask zamykanych drzwi od samochodu, uliczny szum, wycie policyjnej syreny, daleki odgłos lądujących samolotów. Z tego zgiełku wyłania się powoli narastająca fala syntetycznego dźwięku („M1”), którą podszywają głębokie drgania masywnego basu oplecionego onirycznymi akordami melodyjnych klawiszy („Terminal EMA”). To bardzo ambientowy wstęp – zaskakująco kojący, wcale nie tak daleki od muzyki zaproponowanej trzy dekady temu przez Eno.

Nastrój zmienia się gwałtownie wraz z dwoma następnymi utworami – „DISinformation Desk” i „Passport Control”. Już same ich tytuły mówią, że to pierwsze zetknięcie z opresyjnością systemu lotniczej kontroli. Muzyka nabiera więc post-industrialnego brzmienia: pojawiają się kolejne elementy rytmicznego podkładu, układając się gęstą siatkę cyfrowych stuków i klików, tworzących klimat narastającej paranoi.

Przysłowiowej oliwy do ognia dolewają przeciągłe zawodzenia syntezatorów podszyte niepokojącymi pogłosami, tworzące wrażenie klaustrofobicznego zamknięcia. W tym fragmencie The Black Dog okazują się nieodrodnymi synami weteranów awangardowej elektroniki z Sheffield – Cabaret Voltaire.

I wtedy rozbrzmiewa najbardziej rozbudowana kompozycja na płycie – „Wait Behind The Line”. Marszowy rytm podawany przez mechaniczne uderzenia zbasowanych klawiszy niesie tu przejmujące pasaże syntetycznych smyczków, kreując majestatyczną ścieżkę dźwiękową do futurystycznej dystopii – choćby orwellowskiego „Roku 1984”. To wcale nie tak odległe skojarzenie – pamiętamy przecież, że soundtrack do ostatniej wersji kinowej słynnej powieści w reżyserii Michaela Radforda napisał również elektroniczny projekt – Eurythmics.

Centrum albumu zajmują trzy dynamiczne nagrania – „Empty Seat Calculations”, „Strip Light Hate” i „Future Delay Thinking”. Tutaj producenci z The Black Dog dają upust swej fascynacji połamanymi rytmami, swobodnie przechodząc od electro przez breakbeat do dubstepu. Nisko zawieszone basy mijają się więc z metalicznymi pogłosami i nieprzyjemnie świdrującymi loopami, układając się w mroczną wizję dehumanizacji ludzkich kontaktów.

Umieszczone tuż za nimi „Lounge” i „Delay 9” porażają lodowatym brzmieniem – oto noise`owe defekty rozbijają szum ludzkich głosów, a wydobywające się z dalekiego tła tęskne dźwięki fortepianu i smyczków – układają się w epicki nokturn, odegrany na pożegnanie pasażerów zmierzających w nieznane.

Wtem – rozlegają się tektoniczne bity miarowego techno, a tuż za nimi laboratoryjne odgłosy i zdubowane akordy przerdzewiałych klawiszy („Sleep Deprivation 1”). W ten sposób The Black Dog prowadzą nas w stylu ostatnich dokonań Monolake do nieuchronnego finału. Przedzierając się zza nerwowo narastającego dronu powoli wyłania się na pierwszy plan przeraźliwie smutny motyw wygrywany na upozowanych na pianino klawiszach („Sleep Deprivation 2”). Tak może brzmieć tylko przejście na drugą stronę.

A tam – po masywnych uderzeniach ciężkiego dronu („He Knows”) rozlegają się kojące dźwięki onirycznego IDM – chroboczący bit wspierający subtelny pasaż melodyjnych klawiszy („Business Car Park 9”). Czy takie dźwięki będą towarzyszyć naszej ostatniej podróży?

W wersji brytyjskich producentów lotnisko to czyściec – zawieszona między niebem a piekłem poczekalnia, po której błąkają się zagubione dusze. Zza ich smutku, tęsknoty i nędzy przebija jednak nadzieja – niesiona przez mistyczne Światło, w kierunku którego unoszą je kursujące tylko w jedną stronę samoloty.

Soma 2010

www.somarecords.com

www.myspace.com/somarecords

www.dogsquad.co.uk







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Memo
Memo
2 lat temu

Jak dla mnie ich najlepsza płyta.

catsndogs93
catsndogs93
13 lat temu

płyta ociera się o geniusz. klimat jaki się ciągle rozwija doprowadza do katharsis. stuki, kliknięcia, głębokie basy, odgłosy otoczenia. to wszystko złączone w harmonijną całość przenosi w odmienny stan. rewelacja… na Audioriver idę na paznokciach na ich występ

Polecamy