Wpisz i kliknij enter

Skweeemania, czyli potop szwedzki

40 minut pociągiem na północ od Sztokholmu znajduje się studencka mieścina Uppsala z najstarszym uniwersytetem w Szwecji i dzielnicą Flogsta, której nazwa stała się znana jak świat długi i szeroki – a to dzięki ekipie kilku młodych artystów, którzy fundując wytwórnię Flogsta Danshall, zapoczątkowali rozkwit nowego muzycznego stylu – skweee. Tekst Tomka pierwotnie ukazał się w numerze 05/2010 Aktivista

Przed siedmiu laty w fińskim, historycznie mocno powiązanym ze Szwecją Turku, miało miejsce spotkanie tamtejszych djów: Randyego Barracudy i Mesaka z ich szwedzkimi ziomkami: Danielem Savio (aka Kool Dj Dust) i Pavanem. Usiedli w knajpie, pili piwo/wódkę i zachodzili w głowę, jak nazwać swoje muzyczne dziecko.

– Nie bardzo nam się to udawało – wyjaśnia Savio – aż po chwili przypomniałem sobie, że nasz wcześniej uchwalony muzyczny manifest zakładał wyciśnięcie (ang. squeeze out) maksimum możliwości z syntezatora Juno 106, bo tylko takie instrumentarium wówczas posiadaliśmy. W ten sposób Savio zdefiniował gatunek, który od kilku lat stopniowo zagarnia coraz większe połacie Europy i Ameryki, nie omijając Polski.

Magia lo-fi

Skweee wyrasta z oczywistych muzycznych fascynacji młodzieży początku XXI wieku. Przede wszystkim jest to hiphop w najprzeróżniejszych odmianach i prymitywna oldskulowa elektronika.

Wpływ Skweee na współczesną elektronikę i scenę klubową jest coraz bardziej wyraźny.Z jednej strony połamane cykacze Timbalanda i The Neptunes z ich najlepszych czasów, z drugiej coraz silniejsze wpływy mody na różnego rodzaju vintageowe zabawki, wczesne electro i techno, 8-bitowe melodyjki rodem z C-64 oraz wieczne upojenie magią Nintendo Entertainment Systems. Czuć też niezapomniany klimat electro- i g-funkowych produkcji lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, a piskliwe, drapiące, wesołe i nastawione na emisję dużych częstotliwości syntezatory czynią z tej w sumie leniwie płynącej muzyki rzecz miejscami euforyczną i zachęcającą do tanecznych aktywności.

Skweee do dziś pozostaje w swym upodobaniu do estetyki lo-fi gatunkiem trafiającym raczej do fanów undergroundowych producenckich ekscesów, jednak jego wpływ na współczesną elektronikę i scenę klubową jest coraz bardziej wyraźny.

Pożeracze popkultury

Inicjatorzy skweee to zazwyczaj twórczy konsumenci popkultury, którzy kilka lat wcześniej oglądali naszpikowane hip hopem i rnb muzyczne kanały telewizyjne, korzystali z konsol Nintendo oraz bardzo często powiązani byli ze street artem (graffiti, taniec, djing). Kolejne powroty do łask wczesnych ulicznych rytmów electro, miami bass oraz wszechobecność hip hopu pchnęła Daniela Savio do skompletowania podstawowego zestawu urządzeń do samplingu i edycji dźwięku jeszcze pod koniec lat 90. – To, co wtedy stworzyłem w domu, było jakąś dziwną zbitką neosoulu, downtempo, a nawet houseu i disco.

Mimo że wszystko to było w moich pierwszych produkcjach słyszalne, nazywałem swoje pierwsze kawałki hiphopish, ponieważ wciąż miały dla mnie taki właśnie uniwersalnie hiphopowy posmak – wspomina Savio, podkreślając estetyczne powiązania skweee z przeróżnymi brzmieniami trzech ostatnich dekad.

Skweee bywa czasem przewrotnie nazywane „conflict rnb”Randy Barracuda, założyciel fińskiego labelu Harmönia, wskazuje z kolei na kontestacyjny wymiar skweee pozostającego od samego początku w opozycji wobec popowego lukru cechującego większość współczesnych produkcji rnb: – Gdy byłem młody, podniecałem się MTV i muzyką amerykańskich celebrytów.

Oglądając na przykład „Get Ur Freak On” Missy Elliot, pomyślałem: fantastyczna muzyka, ale wokal mi nie pasuje. Próbowałem więc stworzyć własne, pozbawione śpiewu czy rapu interpretacje ogranych hitów i nadać nowego blasku słowu funk przy pomocy dostępnych, najczęściej starszych i niedrogich instrumentów – wyjaśnia Barracuda.

W ten sposób, zamiast do znudzenia eksploatować temat rozerotyzowanej, lecz niekoniecznie seksownej maniery współczesnych wyjców i krzykaczy sceny rnb, podkreśla się niespieszny funkowy i dancehallowy rytm. Ozdabia się go abstrakcyjnymi retro dźwiękami, które nierzadko odsyłają współczesnych okołotrzydziestolatków do krainy dziecięcych wspomnień.

Stąd też skweee bywa czasem przewrotnie nazywane „conflict rnb”. Gdyby George Clinton słuchał idmu, poddał się magii dźwiękowych dekonstrukcji reprezentowanych przez estetykę glitch oraz click, mógłby stworzyć bomby w rodzaju Barracudowskiego szlagieru „Skweee like a pig” czy „Monkey Pee Monkey Poo” Daniela Savio.

Syntetyczny funk rozlewa się

O ile Savio uchodzi za wynalazcę nazwy, to ojcem chrzestnym stylu jest Pavan, założyciel pierwszej wytwórni promującej „skandynawski cyfrowy funk” – Flogsta Danshall. Ten ostatni, przywołując osobliwą nazwę gatunku, mówi: – Skweee to również onomatopeja. Doskonale ilustruje na papierze i w mowie dźwięki, jakie pojawiają się w naszych kawałkach.

Flogsta Danshall oraz fińska Harmönia Records (powstałe odpowiednio w 2004 i 2006r.) wyznaczają kanon brzmień skweee. Lekturą obowiązkową jest wydana na CD antologia „Museum of Future Sound” oraz winylowe kompilacje „Harmönia Presents: Skandinavian Skweee Vol. 1 &2”. Większość wydawnictw obu wytwórni to jednak 7-calowe single, które okazały się idealnym nośnikiem z czysto ekonomicznego punktu widzenia – łatwo i tanio było je wydać i kolportować. Rok 2009 to już lawinowo rosnąca popularność obu labeli oraz wysyp albumów; swoje długogrające czarne krążki wydał Mesak, Daniel Savio, Randy Barracuda oraz Rigas Den Andre.

Inwazja na Wyspy

Jak można się było spodziewać, pojemny i garściami czerpiący z popkultury gatunek wcześniej czy później musiał wypłynąć poza granice szwedzkiego i fińskiego wybrzeża Bałtyku. Podatny grunt skweee odnalazło w Stanach, gdzie powstały takie wytwórnie jak Titched i Poisonous Gasses. Pierwszym zamorskim skweee albumem jest „Double Dog Dare EP” Dja Stickema, a w Los Angeles i San Francisco jak grzyby po deszczu pojawiają się tematyczne eventy. Wart odnotowania jest również norweski d?dpop, fiński Mässy oraz francuski Mazout.

Od 2008r. skweee ma swój stały kącik w programie barcelońskiego festiwalu SonarJuż w 2007r., gdy radiowy prezenter BBC Rob Da Bank prezentował na tamtejszej antenie kompilację „Museum of Future Sound”, wiadomo było, że feedback ze strony znanych piewców głębokiego londyńskiego basu to tylko kwestia czasu. Pod koniec 2008r. na dubstepforum.com pojawił się tematyczny wątek, który przełożył się tak na świadomość odbiorców, jak i działania producentów.

Zeszłoroczne zbiory synthfunkowych melodii „d?dpop vol.1” (d?dpop) oraz „Skweee Tooth” (Ramp Records) przypieczętowały niewątpliwą ekspansję skweee na Wyspach. Uznane gwiazdy pokroju Rusko, Zombyego, Jamie Vexda szybko zaadaptowały skandynawskie patenty w swoich nowych utworach, a Planet Mu wydała „We Could Be Skweeroes” Eero Johannesa. Od 2008r. skweee ma swój stały kącik w programie barcelońskiego festiwalu Sonar, co nie dziwi nie tylko z racji świeżości brzmienia, lecz z pozytywnej atmosfery występów skweee-herosów, które cechuje zawsze euforia widzów i żywiołowość muzyków.

Polskich producentów skweee jeszcze nie odnotowano, są natomiast inicjatorzy imprez i rodzimi aktywiści informujący o tym, co aktualnie w trawie piszczy. To wrocławianie – Paweł Baszczak i Jędrzej Jendroska – działający w ramach kolektywu djskiego Skweepolis (jako panda3K i J3dker). Podobnie jak polscy apostołowie dubstepu z kolektywu My Head Is Dubby, mają własną audycję „Dirtymakers” w nieocenionym, nadającym również w internecie wrocławskim Akademickim Radiu Luz.

Od kilku sezonów można usłyszeć dźwięki serwowane przez nich w trakcie programu oraz podczas tematycznych imprez. Chłopaki zapowiadają już planowane występy najważniejszych skandynawskich producentów w Polsce oraz portal lineout.pl promujący kulturę miejską w różnych jej wymiarach: od muzyki (elektronika-hiphop), przez street art i winylowe zabawki po modę. Wasze zdrowie!







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
9 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
ubunoir
10 lat temu

No i mamy rok 2013: zdaje się, że w Polsce nikogo Skweee już nie obchodzi. A szkoda! Na świecie wieliego szału też raczej nie było. Wspomniane tutaj wytwórnie dalej robią swoje, nowych chyba wiele nie powstało (jest np. fajne Tiburoni). Ale moim zdaniem wyodrębnienie nowego gatunku miało jak najbardziej rację bytu. Brzmienie jest bardzo charakterystyczne, scena ugruntowana – nie wyobrażam sobie, żeby teraz skasować tę niezwykle sympatyczną nazwę Skweee i wszystkich związanych z nią artystów zacząć podciągać np. pod sugerowane tutaj electro (?)

no_signal
no_signal
13 lat temu

Zgadzam się z microtonalem. To podrasowane electro, okrzyknięte nowym mianem. Pamiętam kiedy kilka lat temu trafiłem na nagrania Mesaka (określone mianem skwee) … brzmiało to jak popuczyny po Aphex Twin. Najnowsze dokonania ww. artysty różnią się nieco od tych wcześniejszych, jednakowoż, nie wnoszą do historii muzyki absolutnie nic nowego. Wiadomo, nie samym Mesakiem czy Limoniousem „scena skwee” żyje, jednakowoż rewolucji nie ma. Popatrzmy na taki norweski label New Judas, na takiego Huoratrona. Śmiało można powiedzieć, że wniósł (nie tylko on z resztą) troszeczkę świeżego powiewu na scenę electro ogarniętą wątpliwej jakości french-touchem, a jakoś nie przyszło im do głowy odkrywać w tym wszystkim kolejnego gatunku (trochę pokory? – czy coś).
Skwee można spokojnie przyrównywać do hypnacośtamhop czy chillwave (łotewaaaa).. to co, że inaczej „chodzi stopa”, przecież Legowelt tworzy kompletnie inne nagrania niż np. Arpanet, a to tylko electro.

bronchusevenmx
bronchusevenmx
13 lat temu

dziękuję za Eero Johannes!!! jako jedyny z jutjubowych linków wpadł w 100% w mój gust 🙂

Kasia Lizak
Kasia Lizak
13 lat temu

Panie microtonal, mężczyźnie nie przystoi reagować histerycznie na ironię, to nie jest męskie.

10
10
13 lat temu

juno 106 forever ! tak krnąbrnie i fikusnie moze sie zachowywac tylko ten jeden jedyny synth (ew. 6/60 ale to ta sama szajka)

[microtonal man]
[microtonal man]
13 lat temu

być może pani Kasia Lizak ma pewne przeszkody w dolnej sferze oka która skutecznie uniemożliwia jej swobodne przyswojenie informacji o odmiennym guście… co z kolei skutecznie uniemożliwia trawienie odmiennego gustu w korze mózgowej…. słuchałem powyższe i jak dla mnie brzmi to jak podrasowane electro, tak was to boli ? ja też uwielbiam ludzi którzy KAŻDĄ krytykę wpisują w schemat marudzenia,dyletanctwa i wad ośrodka słuchowego. ale to u niektórych standard – jak nie można ad meritum to się pisze ad personam prawda ?

Kasia Lizak
Kasia Lizak
13 lat temu

być może kolega \”microtonal\” ma jakieś przeszkody w uchu wewnętrzym gdzie drgania są zamieniane na impulsy nerwowe, które nerwem słuchowym docierają do ośrodków słuchowych w korze mózgowej.

author
author
13 lat temu

no tak, jasne. przeciez to sie tak masowo sprzedaje, ze nic, tylko kampanie promocyjne przygotowywac,,,posluchaj sobie moze muzyki na w/w wydawnictwach, a potem pisz, ze to podrasowane electro. jak ja kocham takich nudnych marudzacych dyletantow jak ty…:D

[microtonal man]
[microtonal man]
13 lat temu

to znaczy, electro (w czystej, oraz lekko podrasowanej wersji ) wraca na scenę a promotorzy i twórcy w celach autopromocji wymyślili nową nic nie znaczącą nazwę. cool i przede wszystkim – trendy.

Polecamy