Wpisz i kliknij enter

Lukid – wywiad

Krótko, ale treściwie. Właśnie dzięki tej filozofii Luke Blair zajechał tak daleko. Ponure liryczne nastroje w opakowaniu klubowej awangardy z metką Werk Discs, kilka lat temu uczyniły go jednym z najciekawszych artystów młodego pokolenia. Jego ostatnie wydawnictwa dla oficyny GLUM z laboratoryjną prezycją odicnają się od modnych inspiracji, które w branży muzyki elektronicznej rozprzestrzeniają się niczym autodestrukcyjny wirus. Z autorem albumów Foma i Chord rozmawiał Marcin Gładysiewicz.

Temat, który chciałbym poruszyć na wstępie wywołuje ostatnio sporo kontrowersji. Powiedz mi, czy jesteś w stanie nakreślić wyraźną linię, różnicującą występy na żywo od aktywności djskiej? Na pewno wielokrotnie słyszałeś o artystach używających podczas występów facebooka etc. A to nie podoba się publiczności.

Główną różnicą jest przede wszystkim to, że podczas występów live artyści prezentują głównie swoje własne utwory, manipulując ich brzmieniem, zapętlając czy dodając jakieś nowe dźwięki. Szczerze mówiąc, wątpię by publiczność w ogóle zwracała uwagę, z którą z tych opcji ma do czynienia. Goście chcą po prostu słuchać dobrej muzyki, a moim zadaniem jest po prostu im to dać. Przez godzinę, dwie – nieważne – interesuje mnie tylko to, żeby rano po imprezie, na której grałem powiedzieli „koleś dał radę”

Ale bardzo często ludzie przychodzą na koncert, żeby ‘zobaczyć’ swoich idoli.

Naprawdę? Może fani mogliby tak robić, gdyby szli zobaczyć Dj Yode czy coś w tym stylu. Ale wierz mi, że jest to ostatnia rzecz, o której marzę. Wolałbym myśleć, że ludzie przychodzą na moje koncerty by posłuchać dobrej muzyki czy rozprostować kości po całym tygodniu w pracy. By nie zwracali uwagi na to czy koleś przy komputerze sprawdza pocztę czy robi cokolwiek innego. Jeżeli dobrze się bawię to w czym problem?

To może zrezygnować z klasycznej sceny?

Właśnie o to chodzi. Dj powinien być częścią imprezy, a nie wisieć gdzieś wysoko nad ziemią. Przez to nie mogę często rozpoznać twarzy znajomych (śmiech)

Moglibyśmy nawet pójść trochę dalej i rozszerzyć ideę anonimowej zabawy na sposób zarządzania przemysłem fonograficznym. Wytwórnia dla której wydałeś kiedyś singiel – Thriller. Tak naprawdę nigdy oficjalnie tego nie ujawiono, ale discogs podejrzewa, że za tym projektem stoi Darren Cunningham (Actress). Czy Ty jako artysta, wyobrażasz sobie tworzenie muzyki całkowicie anonimowo?

Tak, Darren jest mózgiem tego projektu, który na przestrzeni czasu przyjmował różne formy. Niestety wydawnictw ma tam jak na lekarstwo, ale imprezy Thriller promują zagadnienie z perspektywy muzyki klubowej. Myślę, że idea nie umrze, ale jak będzie dalej funkcjonować? Szczerze mówiąc nic mi na ten temat nie wiadomo.

Wiesz, wydawanie muzyki anonimowo byłoby najprostszym rozwiązaniem. Ale to, dlaczego tego nikt nie robi jest sprawą jeszcze prostszą. Każdy marzy by jego muzyka miała swoje pięć minut. Każdy kto dłubie w muzyce wyobraża sobie siebie przed publiką skandującą na jego cześć. Każdy, w tym i ja.

To może trzeba było zostać piłkarzem?

Łatwo powiedzieć (śmiech) kto by nie chciał. Teraz pozostało mi tylko oglądanie meczów w telewizji.

Zbliżają się Mistrzostwa Europy, będzie okazja obejrzeć w Anglików na polskich boiskach. Trzymasz kciuki by tym razem im się udało?

Szczerze? To absolutnie nie. Anglia potrzebuje wielkich zmian. Musimy zainwestować w młodzież i dać sobie spokój z drewniakami, którzy zmarnowali już wystarczająco dużo danych im szans. Potrzebujemy młodego managera, który nie boi się ryzyka oraz ma pomysły jak stworzyć prawdziwy zespół, a nie zgraję indywidualności. Nie potrzebujemy kolejnego trenera, który przyjeżdża do naszego kraju na emeryturę i pobiera pensje, która wywołuje u mnie zawroty głowy. Oczywiście chciałbym, żeby Anglicy grali i zwyciężali, ale z perspektywy ogólnego dobra chciałbym, żeby mistrzostwa skończyły się dla nas kompletną klapą. Przegrajmy każdy mecz, po powrocie zróbmy burzę, wejdźmy na głowę FA (odpowiednik naszego PZPN – przyp. red) by zrobili porządek z tym żałosnym i nudnym stylem gry, którym staramy się grać przez ostatnie 12 miesięcy.

Ale chcesz wiedzieć co naprawdę się stanie? Wyjdziemy z grupy, przegramy z Niemcami, Capello będzie się śmiać idąc na banku, a później managerem kadry zostanie Redknapp. I koło się zamyka. Wszystko zacznie się od początku, czyli krótko mówiąc – nic się nie zmieni.

Jest to związane z żądzą natychmiastowych zwycięstw. Nikt nie da gwarancji, że czas, który dostanie na rozwój swojego projektu okaże się strzałem w dziesiątkę. W muzyce jest chyba podobnie?

Jasne, tyle tylko, że łatwiej przyjąć porażki (śmiech)

Kontynuując temat wytwórni. Ostatnie miejsce, w którym wydajesz to równie tajemnicza oficyna GLUM.

GLUM to oficyna dla ponuraków (glum ang. ponury, posępny) I szczerze mówiąc nie wiem o niej za dużo. W dwóch słowach. Są szarzy i wściekli.

Podobnie jak Twój najlepszy w ostatnim czasie utwór. „My Teeth In Your Neck” startuje agresywnie już od pierwszej sekundy trwania. Nie ma żadnych schematów wolno – szybko – wolno – szybko.

Cieszę się, że to zauważyłeś bo właśnie taki był zamysł. Chciałem właśnie gwałtownie i furiacko rozpocząć tą EPkę. W sumie to nie ma tutaj żadnego intro, może na końcu jest trochę więcej spokoju. Zrobiłem ten utwór całkiem szybko, starając się nie myśleć o strukturze, załamaniach tempa – czy są czy ich nie ma. Zrobiłem ten numer dzięki chwilowej inspiracji i jak widzę czuć energię o której wtedy myślałem.

Wystarczy tej energii, żeby cały czas tworzyć? Gdzie widzisz siebie za kilka lat?

Widzę siebie wciąż robiącego muzykę. Tyle tylko, że maczającego palce w wielu rozmaitych projektach.

No właśnie, słyszałem, że zacząłeś prace z wokalistą. Wyobrażasz to sobie jako duet na kształt projektu Dreadnought? (Untold & Samuel Chase) czy może raczej SBTRKT i Sampha?

Nie, nie! Nigdy nie widziałem siebie w duecie producent + wokalista. Wydaję mi się to zbyt prymitywne i wymuszone. Oczywiście nie mam tutaj na myśli projektów, które wspomniałeś, ale na samą myśl o jakichkolwiek wokalnych featuringach robi mi się niedobrze. To po prostu nie dla mnie. Mojej muzyce nie potrzeba głosu.

Projekt, w który jestem zaangażowany nie ma nic wspólnego z moją aktywnością jako LUKID. To totalnie nowa rzecz. Ale uprzedzając Twoje następne pytanie – nie powiem Ci nic więcej. Nie lubię zdzierać gardła na temat rzeczy, których nie jestem do końca pewien. Później okazuje się, że ostatecznie nic się nie wydarzyło, albo wydarzyło, ale nie jesteś zadowolony z efektu końcowego. Po co gadać bezsensu?







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy