Wpisz i kliknij enter

Ellen Allien – LISm

W ubiegłym roku minęły dwie dekady, od kiedy niemiecka didżejka wkroczyła na berlińską scenę techno. Z tej okazji sprawiła nam ciekawą niespodziankę – najbardziej niezwykły album w swej dyskografii.

Dwa lata temu do Ellen Allien zgłosiła się para francuskich choreografów. Alexandre Roccoli i Severine Rieme poprosili ją o przygotowanie soundtracku do ich tanecznego spektaklu. Szefowa BPitch Control zgodziła się – i zrealizowała trwający trzy kwadranse materiał z pomocą swego podopiecznego – Thomasa Mullera. Premiera widowiska odbyła się rok później w paryskim Centrum Pompidou. Potem materiał spoczął na twardym dysku komputera berlińskiej producentki, do czasu, gdy kilka miesięcy później wpadła ona na pomysł, aby zamienić go na swój kolejny autorski album. Tym razem w pracach wsparł Ellen inny kolega – Bruno Pronsato. Jakie są efekty tej potrójnej kolaboracji?

„LISm” to jeden utwór – podzielony jednak na kilkanaście sekwencji różniących się od siebie brzmieniem, klimatem i tempem. Po egzotycznym wstępie przypominającym klasyczne soundtracki z dawnych filmów sci-fi, rozbrzmiewa chyba najbardziej zaskakujący fragment całości – rozpisana na rockową gitarę i garażowe bębny psychodeliczna sekwencja w stylu końca lat 60. Kiedy milknie muzyka rodem z „Zabriskie Point”, kojące tony wibrafonu prowadzą nas w stronę abstrakcyjnej elektroniki. Tym razem Ellen sięga po glitchowe techniki dekonstrukcji dźwięku, zestawiając ze sobą rytmiczne chrzęsty i wokalne akrobacje w stylu typowym dla swej dawnej partnerki – AGF. A potem następny kontrapunkt: pasterskie dzwonki podszyte buczącym dronem, czyli wypisz wymaluj industrialny prepar rodem z „Themes” Psychic TV.

Centrum kompozycji składa się z jazzowych brzmień – to zwarty fragment, którego ciepły nastrój budują swingujące bębny i zdubowane dęciaki. Potem powoli przechodzimy w stronę nostalgicznego ambientu. Kolejne fale onirycznych syntezatorów rodem z kosmische musik mijają się z akustycznymi akordami preparowanego piano. Ten segment kompozycji z powodzeniem mógłby znaleźć się na płytach Hauschki czy Maxa Richtera. Z czasem zbliżamy się do finału – i okazuje się, że wypada on najbardziej imponująco z całej kompozycji. Oto bowiem Ellen zwraca się w stronę głębokiego techno – ozdabiając miarowy puls miękkiego bitu rozwibrowanymi loopami i tajemniczym szeptem. W pewnym momencie z tła wyłania się ściana shoegaze`owego noise’u – która wiedzie nas w stronę mechanicznego electro przeszytego świdrującymi strumieniami melodyjnych klawiszy.

„LISm” zbudowany jest na zasadzie kontrastu: poszczególne segmenty utworu zestawione są ze sobą tak, aby jeden kompletnie nie pasował do drugiego. To rodzi w naturalny sposób ciekawy efekt dramaturgiczny. Dlatego przez całą płytę zadajemy sobie to samo pytanie: co nastąpi dalej? I rozczarowania nie ma, bo niemiecka producentka zgrabnie wykorzystuje swe różnorodne fascynacje muzyczne: od klasyki i ambientu po industrial i techno. Wbrew pozorom „LISm” nie rozpada się na osobne fragmenty – dzięki gładkiej produkcji łączą się one ze sobą zgrabnie, tworząc spójny soundtrack, atrakcyjny nawet dla słuchacza nie znającego jego pierwotnego kontekstu.

BPitch Control 2013

www.bpitchcontrol.com

www.facebook.com/BPitchControl

www.ellenallien.de

www.facebook.com/EllenAllien







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy