
Wiosenne przesilenie w towarzystwie „Wax not wax” jeszcze nigdy nie było tak przyjemne…
Santorini naprawdę nazywa się Andrea Santoro, jest właścicielem wytwórni Recycle Records, a wydawał w takich oficynach jak Little Helpers, Alphahouse, Luna i Upon You. Jego najnowsza EPka, z którą postanowiłam się zmierzyć, wyszła w nowym labelu o nazwie Out-Er (Out Electronic Recordings).
„Wax not wax”, to klasyczny banging house z melodyjnymi akordami i szumiącym jak wiatr rozhulanym synthem. Zwinny i żwawy – przytupuje lekką, taneczną stopą, skutecznie rozpali każdy parkiet.
„Wax not wax” w wersji Conforce to zdecydowanie mój ulubieniec. Jakiś nieprzenikniony chłód bije od tego numeru. W tle słychać słodkie brzmienie indiańskich fletów. Na horyzoncie jak zorza polarna stają migoczące pourywane dźwięki i ulotne perkusjonalia. Utwór jest organiczny, zawoalowany jakąś nieznaną, plemienną mocą. Pochłania do końca, jak legenda starego szamana.
„Savvy” najbardziej energiczny ze wszystkich kawałków na EPce. Oczywiście nie brak w nim syntezatorowych melodii, głębokich talerzy i wesoło pykających, organicznych przeszkadzajek w dali. Jest spójny i dobrze uporządkowany, nie zaskakuje nas nagłymi zmianami klimatu, w podskokach dobijamy z nim do końca.
Męskie, pocięte wokale o niesamowitej skali urozmaicają ostatni kawałek, pt. „Ringtone”. Dzięki nim utwór nabiera lekko oldskoolowego nastroju, trąci porządnym, starym chicago housem. Do takiej muzyki można się szeroko uśmiechnąć, bo napawa szczęściem i odciąga od rzeczywistości.
Czas najwyższy zbudzić się z zimowego letargu, a „Wax Not Wax” to jedna z tych pozycji, które nam w tym pomogą.
