Nowy rozdział w karierze?
Litera „i” w tytule to „jeden”, a dokładnie „pierwszy”. Pierwsza część zapowiedzianej serii albumów ma być nową historią (a raczej HERstorią) w karierze artystki.
„KiCk i” to album, którego forma łączy tradycyjną formułę piosenki pop z czymś co może przypominać set didżejski, który ogniskuje się w okół gniewnych, połamanych bitów z pogranicza reggaetonu, IDMu, futurystycznego r&b, czy industial ambientu.
Nowy album odzwierciedla w pewnym sensie sposób w jaki Arca prezentuje się w live actach (ciężko nazwać je koncertami). To połączenie didżejskiego setu, performance’u, klasycznie odśpiewanych piosenek, video artu i innych środków wyrazu.
Na pierwszy front w promocji wybrane zostały cztery single: „Nonbinary”, „Time”, „Mequetrefe” i „KLK” z udziałem Rosalii. Na krążku usłyszmy także owoc współpracy z Björk – utwór „Afterwards”. To nie żadna nowość jeśli chodzi o ten duet, wszak Arca już maczał palce przy produkcji „Vulnicury”, o „Utopii” nie wspominając. Linia wokalna tego kawałka może przypominać nieco „Aurorę” z genialnej „Vespertine”. Frazy są dosyć rozciągnięte co przy nieuważnym słuchaniu może spowodować, że umknie nam fakt, że Björk śpiewa po hiszpańsku.
Album kondensuje w sobie energię, w której dostrzegamy pierwiastek gwałtu, buntu, nonszalanckiej agresji, zniecierpliwienia, która przybiera formę eskapistycznej żądzy ucieczki do innej rzeczywistości. Pojawia się pytanie gdzie jest granica między wizjonerskim warsztatem producenckim a kabotyńską maską (zza której wyglądają fragmenty czystej, chaotycznej kakofonii). Może jedno i drugie w tym szaleństwie jest równie ważne?
Mocną stroną krążka są utwory „Caros” i „Time” – zrealizowane w formule wokalnej, którą Arca uprawia dopiero od trzeciego albumu („Arca” 2017). Wg samej autorki, to prawdopodobnie najbardziej optymistyczna i jednocześnie najbardziej liryczna piosenka miłosna, którą napisała pod szyldem Arca. Jest to wyznanie miłosne (opisywane przez nią samą jako „odetchnięcie z ulgą”) do partnera, hiszpańskiego artysty Carlosa Sáeza. Ważnym w odbiorze najnowszego materiału Alejandry Ghersi jest wątek z transformacją płciową jaką przeszła. Rodzaj żeński jaki używany jest przy jej osobie, nie jest do końca poprawny, gdyż Arca identyfikuje się jako osoba niebinarna płciowo (pierwszy utwór na płycie nosi właśnie tytuł „Nonbinary”.), określając jednak kierunek zmiany w kierunku kobiety-trans.
„KiCk i” to dzieło szarlatańskie, momentami genialne, a niekiedy bardzo irytujące (ale takie z założenia pewnie musiało być). O ile może się wydawać, że niektóre fragmenty są dziełem przypadku, całość stanowi materiał spod znaku jakości, do której przyzwyczaił nas wenezuelski muzyk. Jego poprzednie dzieło – „Arca” wydaje się być propozycją ciekawszą i bardziej przemyślaną. Wielką zaletą nowego są niezaprzeczalnie nietuzinkowi goście, a raczej… gościnie.
26.06.2020 | XL Recordings
Mnie też się wydaje (jak innym tu piszącym), że ten Arca, w oderwaniu od genderowej otoczki, nie zaistniałby – takie se to jego muzykowanie. Cała nadzieja w dziwaczeniu i epatowaniu seksualnością. Nie mam nic przeciwko tanswestytom – wysoko oceniam Tweaksa, ale tam człowiek ma pomysły i głos. Tutaj – bez kolorowych obrazków ani rusz…
mowienie o radykalnej lewicy i powolywanie się na skrajnego socjaliste Orwella brzmi jak jakieś kuriozum lub jest dowodem skrajnej ignorancji.
A co do nowej płyty Arci powiem tak, chłop robi dobra robotę i rozwija się. Każda jej (jego)jest inna a każda jest frapujaca. Mało jest takich artystów.
Prawda bywa obraźliwa tylko dla tych którzy nie potrafią jej zaakceptować. A twórczość Arca trudno rozpatrywać w oderwaniu od genderowej otoczki czego dowodem okładka najnowszej płyty, jego koncerty i wywiady z nim. I mija się Pani z prawdą, mój komentarz nie dotyczył wyglądu artysty tylko niezaprzeczalnego faktu że z biologicznego punktu widzenia jest to mężczyzna. Pozdrawiam serdecznie, Ambasador Marsa 🙂
Pozdrawiam Pana Ambasadora!
Można ogłosić się Ambasadorem Marsa, nie widzę w tym kłopotu. Co więcej, staniesz się nim, p o m i m o faktów. A na marginesie – przywoływanie tutaj orwellowskiego „ignorancja to siła” przy jednoczesnym używaniu wyświechtanego i nierozumianego przez używającego terminu „lewacka” budzi śmiech i brak żalu z powodu utraty czytelnika. Swoją drogą – piękny szantaż.
Ooo widzę że „stare dobre” praktyki cenzorskie i polit-poprawność zagościły również na Nowej Muzyce. Gratulacje, właśnie straciliście czytelnika 🙂
Tak, Proszę Pana, usuwamy komentarze, które uderzają w godność ludzką. Tutaj nie oceniamy artystek i artystów po wyglądzie, ale dokonaniach artystycznych! Jeśli oczekuje Pan czegoś innego od portalu muzycznego faktycznie będziemy musieli się pożegnać! Do widzenia 🙂
Chyba Pani nie zauważyła okładki tej płyty albo tytułu pierwszego utworu „Nonbinary”. Arca swoim wygladem, zachowaniem i muzyką krzyczy dokładnie to co Pani próbuje wyprzeć. I od kiedy to prawda uderza w ludzką godność? Arca jest mężczyzną i nie zmieni tego żadna lewacka nowomowa ani życzeniowe myślenie. Ja mogę się ochrzcić ambasadorem Marsa ale to jeszcze nie znaczy, że to prawda. Życzę powodzenia z takim podejściem do czytelników 🙂 Adios!
Nawet, jeśli ktoś z właścicieli strony uznał te wypowiedzi za niestosowne, to dobrze byłoby się wstrzymać z zamykaniem innym ust. Na pewno nasza wizja nie jest jedyną słuszną, a i rozsądne to też nie jest.
Zauważyłam. Znam jej twórczość doskonale. Powiem Panu więcej – tytuł, o którym Pan mówi odnosi się nie tyle do płci a gatunków muzycznych. Twórczości artystki nie można zakwalifikować stricte do popu ani muzyki eksperymentalnej – jest ich hybrydą, wykorzystuje narzędzia, które do tej pory nie były znane w muzyce. Stąd Nonbinary – utwór, w którym artystka wyraża potrzebę odejścia od postrzegania muzyki zerojedynkowo!
Arca przechodzi proces zmiany płci, który jest długotrwały i bolesny. Prawda jest taka, ze jest kobietą.
Nie zna Pani podstaw biologii i anatomii. Mężczyzna to osobnik ludzki urodzony z chromosomem X i chromosomem Y. Kobieta to osobnik ludzki urodzony z dwoma chromosomami Y. Zdarzają się oczywiście w naturze nieliczne wyjątki od tej reguły – tak jak zdarzają się zwierzęta dotknięte np. albinizmem albo istoty niezdolne do rozmnażania – natomiast Alejandro Ghersi do nich nie należy, bo urodził się z pierwszorzędnymi cechami płciowymi i przez większość swojego życia identyfikował się, zgodnie z biologią, jako mężczyzna. A może uważa Pani, że to tylko konstrukt kulturowy jak chciałaby radykalna lewica? „Prawda jest taka, że jest kobietą” – zapomniała Pani jeszcze dodać: ‚Wojna to pokój, wolność to niewola a ignorancja to siła’ – bo to ten sam przykład Orwellowskiego dwójmyślenia i próby zmiany rzeczywistości. Na szczęście ostatnie wybory w tym kraju pokazały, że ludzi o takich poglądach jest miażdżąca mniejszość 🙂
Proszę Pana, nie zamierzam wdawać się z Panem w potyczkę dotyczącą polskiej rzeczywistości i wyborów. Nie obchodzą mnie Pana poglądy polityczne. Dopóki nie obraża Pan innych ludzi, ma Pan prawo do ich wyrażania. Ponieważ poprzedni Pański komentarz dotyczył jedynie wyglądu artystki, usunęliśmy go. Rozmawiamy o albumie muzycznym oraz jego twórcy. Jeśli chciałbym Pan skomentować opisywaną płytę, zapraszam. To nie jest loża prasowa.