Wpisz i kliknij enter

Marc Houle – Cola Party

Jeśli muzyka taneczna może być jednocześnie bezpretensjonalna i inteligentna, to właśnie na tej płycie.

W tym roku mija piętnaście lat, od momentu, w którym Magda, Marc Houle i Troy Pierce zadebiutowali na elektronicznej scenie pod szyldem Run Stop Restore. Potem każdy z nich trafił pod opiekę Richiego Hawtina, dzięki czemu ich autorskie produkcje ukazywały się nakładem jego renomowanej wytwórni M_nus. W końcu trójka przyjaciół znów zwarła szyki, powołując do życia prężnie dziś już działającą tłocznię Items & Things. I to właśnie jej nakładem ukazuje się szósty album Marca Houle – „Cola Party”.

Imprezowy charakter zawartej na nim muzyki odsłania od razu otwierający zestaw „Over The Top”. To oparty na powoli rozpędzającym się podkładzie rytmicznym masywny techno-rock, w którym jest miejsce zarówno na wokoderowe klawisze, zgrzytające loopy, jak i post-punkowy pochód basu. W podobnym tonie utrzymany jest „I Don’t Wanna Know About You” – przypominając słynne killery klubowe w wykonaniu Alter Ego, łączące łupane bity z wokalnymi samplami. Trzeci utwór w tym stylu dostajemy dopiero na koniec. „Alpha Bit” ma nieco lżejszą rytmikę – ale i tak bucha gorącą energią, niesioną przez kumkające akordy i horrorowe efekty.

Marc Houle, choć penetrował obszary minimalowego techno i house’u, zawsze potrafił nasycać swą muzykę mocną dawką energetycznego funku. Tak jest oczywiście i tym razem. „S.T.E.A.K.” to dowcipna wariacja na temat oldskulowego electro-funku z lat 80. – asymilująca zarówno kraftwerkową melodykę rodem z nagrań Afriki Bambaaty, jak i mroczną narrację, niesioną przez złowrogie rymy w chicagowskim stylu. Na jeszcze cięższą odmianę „czarnej” muzyki klubowej sprzed trzech dekad trafiamy w tytułowym „Cola Party”. Tym razem w roli głównej są zwaliste uderzenia automatu perkusyjnego, którym towarzyszy wokoderowy rap i bulgoczące efekty.

Najwięcej jednak na nowym krążku kanadyjskiego producenta oldskulowego hard house’u. Najpierw rozbrzmiewa on w „Jackin’ Jill” – surowej kompozycji o chicagowskim rodowodzie, ozdobionej zabawnie splecionym duetem wokalnym. Podobnie wypada „Hot Sauce” – bo pikantne brzmienie tego utworu składa się z kwasowych akordów uzupełnionych jedynie morderczym pulsem dudniącego basu. Bardziej hipnotyczny charakter ma „Raybans In Bahrain” – wciągając zmysłową nawijką tajemniczej wokalistki, otoczoną nowofalowymi dźwiękami cowbella i popiskujących klawiszy.

Największe wrażenie robi na płycie „Gimme Gimme”. To właściwie szurający lekko podłamanym bitem nowojorski garage house. Kanadyjski producent modeluje go jednak na bardziej chicagowską modłę, pozwalając sobie na dosyć frywolny aranż. Zestawienie gitarowych sampli z dubowymi efektami oraz seksownego szeptu z onirycznymi syntezatorami robi piorunujące wrażenie. To się nazywa pomysłowość!

„Cola Party” to bezceremonialnie radosny i luzacki album. Marc Houle zdaje sobie sprawę ze swych producenckich atutów – i potrafi je zgrabnie wykorzystać. House i techno mieszają się tutaj z electro i funkiem, a wszystko to jest dyskretnie podlane nowofalowym sosem, nadającym całości nieco dekadencki sznyt. Efekty są znakomite – jeśli muzyka taneczna może być jednocześnie bezpretensjonalna i inteligentna, to właśnie na tej płycie.

Items & Things 2014

www.itemsandthings.com

www.facebook.com/itemsandthings

www.marchoule.net

www.facebook.com/marchoule.official







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

Daft Punk / Syny

Zespoły kończą swoją działalność. Proste, nie?