Wpisz i kliknij enter

Cristian Vogel – The Assistenz

Trzeci tom dubowej trylogii.

Było ich nieco więcej, ale najważniejsi to ci czterej: Cristian Vogel, Neil Lundstrumm, Tobias Schmidt i Dave Tarrida. W drugiej połowie lat 90. ich ekspresyjne nagrania określano terminem „new school techno”. I rzeczywiście coś było na rzeczy, gdyż producenci ci w prekursorski sposób łączyli taneczną rytmikę z punkowym podejściem do eksperymentalnej elektroniki. Z czasem ich drogi się rozeszły: Schmidt i Tarrida spadli do drugiej ligi, choć nadal grają mocną muzykę klubową, Lundstrumm zachłysnął się bass music, a Vogel zwrócił się w stronę dubu.

Wydana kilka miesięcy temu przez zasłużoną dla rozwoju awangardy wytwórnię Sub Rosa kompilacja „Classic Remastered 1993 – 1998” pokazuje dobitnie, jak muzyka angielskiego producenta z tamtych lat wyprzedzała swą epokę. Dzisiaj nie w głowie mu jednak dzikie hałasowanie w rytmach techno – a dowodem tego dwa ostatnie albumy artysty, wydane dla berlińskiej wytwórni Shitkatapult. Jasne – nadal słychać na nich eksperymentalne zacięcie, ale wpisane jest już ono w bardziej ilustracyjne formy. Tak zresztą dzieje się też na ostatniej części tej trylogii.

„The Assistenz” zaczyna się nadzwyczaj spokojnie: „Hold” i „Snowcrunch” to refleksyjny dub oparty na chrzęszczących breakach i wijących się wolno korozjach. Więcej energii wnosi ze sobą dopiero „Vesssels” – rozedrgana i gęsta kompozycja, rozpięta między zwalistym rytmem a soundtrackowym smyczkami. Tropy te wiodą wprost do „Telemorphosis” – industrialnego dubu wypełnionego preparowanymi głosami i szumami. Po tej kulminacji napięcia, „Barefoot Agnete” znów wnosi ukojenie, przypominając oszczędną wersję dubu spod znaku The Buga. „Cubic Haze” zaskakuje zwrotem w stronę oldskulowego electro w stylu AFX-a, a „Signal Symbol” wycisza wszystko ambientowym stonowaniem. To jednak nie koniec: bo niespodziewanie na finał znów uderza w „The Merman’s Dream” marszowy dub, naszpikowany dźwiękami otoczenia na awangardową modłę.

Spośród trzech albumów Cristiana Vogela wydanych dla wytwórni Shitkatapult, ten ostatni wydaje się być najbardziej odjechany. Pomijając dosyć konwencjonalny wstęp, reszta nagrań pozostaje w kręgu jamajskich rytmów, śmiało anektując jednak echa industrialu, noise’u czy muzyki współczesnej. To nie znaczy jednak, że „The Assitanz” to jakiś wyjątkowo trudny album: karaibskie brzmienia nadają bowiem całości dosyć niekonfliktowy ton. Słucha się tego świetnie – co potwierdza, że brytyjski producent mimo upływu aż ćwierć wieku od jego debiutu, nadal należy do grona najbardziej oryginalnych rzeźbiarzy w dźwięku.

Shitkatapult 2016

www.shitkatapult.com

www.facebook.com/pages/Shitkatapult/14285029649

www.facebook.com/pages/Cristian-Vogel/72722116736







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy