Jak co roku line up w Hotelu Forum pękał w szwach od gorących nazwisk muzyki elektronicznej. W ciągu trzech dni, na trzech scenach, wystąpiło ponad 50 artystów. Oto nasz subiektywny wybór.
Unsound próbował w tym roku przywołać ducha „flower power”. Ponieważ organizatorzy potraktowali to hasło niezwykle szeroko – prezentując różne radykalne idee i poglądy kontestujące porządek współczesnego świata – trochę się te rozważania pokryły z rozważaniami, które nie tak dawno wywołał na tej samej imprezie temat kontrkultury.
Nie zabrakło jednak tego, co stanowi o największej sile festiwalu – dobrej i nowej muzyki. Oto zdaniem dwójki naszych obserwatorów dziesięć najciekawszych występów, które odbyły się w ramach minionej edycji Unsoundu.
Gas
Polscy (i nie tylko) fani nowej elektroniki bardzo czekali na ten koncert. Obyło się co prawda bez jakichś spektakularnych fajerwerków, ale Wolgang Voigt nie zawiódł. Stworzył swoją muzyką (głównie z „Narkopopu”) i pasującymi do niej idealnie wizualizacjami niezwykły nastrój dźwiękowego misterium. Niektórzy narzekali, że było to zbyt „piękne” i patetyczne – ale taka przecież jest twórczość tego artysty: mocno zakorzeniona w niemieckim romantyzmie. Świetnie spisało się miejsce, w którym się odbył koncert – stylowa sala krakowskiego Teatru Im. J. Słowackiego. Trudno sobie dziś wyobrazić lepszą lokalizację dla występu kolońskiego weterana. (Paweł Gzyl)
Fot. Michał Ramus
Einsturzende Neubauten
Niemiecka grupa nagrywa prawie każdy swój koncert – i można go potem kupić w wersji cyfrowej z jej strony internetowej. Nic więc dziwnego, że muzycy starają się, aby jeden występ był inny od drugiego. Nawet w ramach tej samej formuły „The Best Of”. Nam na Unsoundzie trafił się wyjątkowo spokojny program, na który złożyły się wręcz balladowe utwory, w większości powstałe po 1989 roku. Brakowało więc trochę mocniejszej ekspresji, ale Neubauten i tak zachwycili wszystkich umiejętnością budowania niekonwencjonalnych aranżacji przy pomocy przemysłowego złomu i budowlanych maszyn. (Paweł Gzyl)
Fot. Theresa Baumgartner
Robin Fox
Australijski twórca audiowizualny pojawił się na krakowskim festiwalu już po raz kolejny. Tym razem zaprezentował jednak wyjątkowo udane show pod względem muzycznym. O ile jego wcześniejsze występy sprawiały wrażenie nazbyt oszczędnych w materii dźwiękowej, tak teraz stworzył on pełnokrwistą całość muzyczną, w której było miejsce na pomysłowo przetworzone wpływy – od ambientu i kosmische musik po glitch i techno. A całość uzupełniły oczywiście perfekcyjnie zintegrowane z dźwiękami efekty laserowe. (Paweł Gzyl)
Fot. Michał Ramus
Pan Daijing
Wielka szkoda, że chińska artystka nie przywiozła do Krakowa swego pełnego performansu, jaki pokazała na Atonal Festivalu w Berlinie. Ale dzięki temu widownia skoncentrowała się w pełni na jej muzyce. Był to oczywiście noise – ale podany w urozmaicony sposób, z powodzeniem asymilujący wpływy rytmiki techno czy studyjnych preparacji rodem z dubstepu. Biła z tych utworów duża moc – czego niestety nie można powiedzieć o unsoundowym koncercie jej koleżanki, Puce Mary, która podczas swego show była wystraszona i zagubiona, zupełnie nie przypominając siebie samej z berlińskiego Atonalu. (Paweł Gzyl)
Fot. Theresa Baumgartner
John Gibson Group
Nie brakowało na tegorocznym Unsoundzie wykonawców eksperymentujących z akustycznymi brzmieniami, największym zaskoczeniem okazał się jednak zespół amerykańskiego saksofonisty i flecisty – Johna Gibsona – który na scenie Teatru im. J. Słowackiego wspomogli dwaj polscy muzycy – Hubert Zemler i Miłosz Pękala. Wykonany przez nich utwór „Visitation” powstał w 1973 roku – i dziś można go uznać nie tylko za arcydzieło muzyki współczesnej i nowoczesnego jazzu, ale również za forpocztę obecnego ambientu. Niech żałują ci, którzy strudzeni tygodniowym maratonem koncertowym przysnęli na tym występie – bo muzyka była wyjątkowej urody. (Paweł Gzyl)
Jak co roku line up w Hotelu Forum pękał w szwach od gorących nazwisk muzyki elektronicznej. W ciągu trzech dni, na trzech scenach, wystąpiło ponad 50 artystów. Wiekowe wnętrza niefunkcjonującego od wielu lat Hotelu Forum, zachwycają za każdym razem, szczególnie gdy zwróci się uwagę na ich idealną adaptację do potrzeb festiwalowych. W tym roku kuratorzy otworzyli, znaną z występu NAAFI z 2016 roku, industrialną, surową przestrzeń. Room 3, czyli hotelowa kuchnia, pełniła rolę sali do kameralnych występów artystów o bardziej klubowym charakterze, jak Moro, DJ Lycox, coucou chloe, sega bodega czy Swing Ting z MC Foxem. Scena główna gromadziła performerów z międzynarodową reputacją, a także fanów muzyki eksperymentalnej i techno w klasycznym wydaniu 4 na 4. Badanie potencjału najnowszej sceny elektronicznej, przesuwanie empirycznych granic dźwięku oraz zaangażowanie w stworzenie przestrzeni dla nieograniczonej ekspresji, można było doświadczyć podczas setów Nkisi, Mumdance, Jubilee czy Dj Haram w Room 2. (Kasia Jaroch)
Jlin
Dwa lata minęły od debiutu Jerrilynn Patton na krakowskim Unsoundzie, który był również pierwszym w jej karierze występem live. Od tego czasu wiele się zmieniło. Artystka mogła porzucić dotychczasową pracę w fabryce metalu w Gary, w stanie Indiana, by w całości poświęcić się produkcji muzycznej. Była bardzo zajęta, między innymi pracą nad wspaniale przyjętym albumem „Black Origami”, czy współtworzeniem wraz z Waynem McGregorem sztuki baletowej „Autobiography”. Jednak historia lubi zataczać koło.
Jlin po dwóch latach powraca na scenę w towarzystwie tej samej artystki i choreografki, pochodzącej z Indii Avril Stormy Unger. Pełen euforii taniec performerki był wizualnym uzupełnieniem dla zrywanych, dynamicznych dźwięków Amerykanki. Set, kojarzonej dotychczas z footworkami Patton, był bardzo heterogeniczny, pokazujący jej eksperymentalną naturę. Włożony w te same ramy występ był nie do poznania. Tempo, w jakim twórczość Jlin ewoluuje sprawia, że z wytęsknieniem czekam na zapowiadany na 2019 rok album „Brace For Impact”. (Kasia Jaroch)
Fot. Michał Ramus
Nkisi
Współzałożycielka Non Worldwide – kolektywu, który poprzez muzykę konceptualną i klubową oddaje głos osobom marginalizowanym przez narzucane reguły społeczne – za pomocą cdjów zwalcza stereotypy oraz społeczne uprzedzenia. Jej niebotyczny, oparty na regularnym, lecz zniewalającym 4 x 4, set wybijał się na tle innych podczas tegorocznej edycji festiwalu. Nkisi była poważna, a jej muzyka niepokorna. Prostota, z której emanował profesjonalizm, wytworzyła na parkiecie atmosferę przeżywania tu i teraz. Jakby nic, poza czterema ścianami sali w Hotelu Forum, nie miało znaczenia. To było piękne. (Kasia Jaroch)
Fot. Michał Ramus
Varg
Najważniejszy występ czwartkowej nocy to z pewnością Varg. Szwedzki producent techno, grający w przemyśle muzycznym według własnych zasad, zaprezentował jeden z najlepszych setów na Unsoundzie. Partie grane w tempie 140 bpmów przerywały sentymentalne utwory Drain Gangu oraz długie industrialne loopy. Całość wpisywała się w zawsze błyskotliwy, skandynawski schemat. (Kasia Jaroch)
Fot. Michał Ramus
Still
PAN records to wytwórnia, która z każdym wydaniem potwierdza swoją bezkompromisowość. Jej aspiracje są zawsze wyższe niż oczekiwania wymagających odbiorców. Tak jest również w przypadku STILL’a, nowego projektu Simone’a Trabucchiego, założyciela Hundebiss Records. Ich występ live był energetycznym pikiem tegorocznej edycji, a także niezbitym dowodem na to, że w muzyce warto ryzykować. Włoski artysta połączył komputerowe syntezatory, agresywno-progresywny styl z wokalem o ludowym, plemiennym pochodzeniu. Krzyki, modły, rap czy manifesty polityczne – wielość głosów była cechą wiodącą piątkowego show, które wraz z zachwycającą oprawą choreograficzną oraz niesamowitą energią Kaidinio, zgrało się w bardzo zaczepną, dancehallową całość. (Kasia Jaroch)
Fot. Michał Ramus
Juliana Huxtable
Artystka rzadko opuszcza ukochany Nowy Jork, ale kiedy to robi, zabiera ze sobą charakterystyczną dla tego miasta manierę. Jest stanowcza, pewna siebie, za djką cały czas tańczy. Jej set był bardzo imprezowy, zgromadził tłumy, a szybkie tempo ani na chwile nie zwalniało. Jako poetka, performerka oraz djka, Juliana na wielu płaszczyznach komunikuje swoją wizję nowoczesności i jest w tym nie do powstrzymania. Na unsoundzie nie zawiodła oczekiwań. (Kasia Jaroch)