Odwiedzamy katalog chicagowskiej oficyny International Anthem, gdzie ukazały się nowe wydawnictwa Makaya McCravena i Bena LaMara Gaya.
Makaya McCraven – „Universal Beings” (International Anthem | 26.10.2018)
Jest to kolejny koncertowy materiał (tym razem dwupłytowy) Makaya McCravena – amerykańskiego (choć urodzonego w Paryżu, a wychowanego w Nowej Anglii) perkusisty, producenta i kompozytora. W ubiegłym roku opisałem jego znakomity i surowy mixtape, pt. „Highly Rare”, zarejestrowany w chicagowskim klubie Danny’s Tavern.
„Universal Beings” nie ma takiej szorstkości w brzmieniu jak „Highly Rare”, ponieważ nie o to teraz chodziło McCraven’owi. Artysta pracował nad tymi kompozycjami przez cztery lata, nagrywając je z przeróżnymi muzykami w różnych miastach (Nowy Jork, Chicago, Londyn, Los Angeles). Pojawiło się wiele świetnych nazwisk, choćby takich jak Brandee Younger (harfa), Joel Ross (wibrafon), Tomeka Reid (wiolonczela), Dezron Douglas (kontrabas), Shabaka Hutchings (saksofon tenorowy), Jeff Parker (gitara), Junius Paul (kontrabas) i nie tylko.
W opisie „Universal Beings” pada takie sformułowanie jak „transcendencja we wszystkich jej przejawach”. McCraven tworząc tę muzykę wyszedł z ideą napisania utworów definiujących jego rozległe źródła inspiracji, z drugiej strony pokazujące globalne spojrzenie na muzykę. Strasznie trudno zamknąć „Universal Beings” w jakąś konkretną stylistykę/-styki. Gdyby już próbować to z pewnością należy wymienić spiritual, free czy nu jazz, improwizację, wpływy afrykańskie, pochodne rockowego idiomu oraz repetytywność i transowość znane z chicagowskiej sceny jazzowej. Poza gatunkowymi łatkami, jakie da się wymienić dla polepszenia orientacji, McCraven przenosi jazz na poziom dla wielu nieosiągalny. Ująłbym to jako odmładzanie, odwracanie kierunków, przestawianie, wycinanie banalnych skojarzeń, odrywanie dosztukowanych trendów, no i w końcowym efekcie wyciskanie fascynującej esencji. „Universal Beings” dopisuję do mojej listy najważniejszych wydawnictw tego roku!
Strona Makaya McCravena »
Profil na Facebooku »
Ben LaMar Gay – „500 Chains” (International Anthem | 28.09.2018)
W kwietniu tego roku ukazał się niezwykły zestaw niewydanych wcześniej nagrań amerykańskiego kornecisty, wokalisty i kompozytora Bena LaMara Gaya, o imponującej rozpiętości gatunkowej, jakie trafiły na album „Downtown Castles Can Never Block The Sun”. Trzeba dodać, iż Gay to także członek znakomitego zespołu Bottle Tree.
„500 Chains” jest zbiorem nagrań i opowiadań. Te drugie mają charakter tzw. audiobooka. LaMar Gay – grający tu na kornecie, syntezatorze, flecie oraz śpiewający – stworzył kompozycje w towarzystwie Willa Fabera (gitara, ngoni, syntezator, bezgwintowa 12-strunowa gitara, flet), Joshua Sirotiaka (tuba, flet) i Tommaso Morettiego (perkusja, flet). Gatunkowy potok płynie na „500 Chains” wartkim strumieniem wypełnionym free jazzem, post-rockiem, folkiem, funkiem, balladą i różnej maści eksperymentami. Gay objawił się już wcześniej jako utalentowany multiinstrumentalista i wokalista, a „500 Chains” idealnie dopełnia ten wielobarwny obraz artysty.
Wokalny kunszt świetnie obrazuje „One Thousand Butterflies”. Z kolei początkowe partie syntezatora w „Lamps” brzmią niczym wyczyny Dona Prestona (grał m.in. z Frankiem Zappą) na instrumentach klawiszowych sprzed kilku dekad, momentami przechodzące w marszową rytmikę pod tytułem Mardi Gras. „The River, The Warden, and You” pachnie folkiem, ale takim z okolic Appalachów, po czym w „5th Stanza” wyrasta monolog Gaya na tle ambientowego tła, mogący kojarzyć się z „Miasteczkiem Twin Peaks”. Dajcie się porwać i sprawdźcie całość! Na pewno jeszcze nie raz nas zaskoczy Ben LaMar Gay!