Wpisz i kliknij enter

Kokoroko, Kari Faux oraz Grzegorz Bojanek

Jasno sprecyzowana stylistyka.

Mnogość gatunków muzycznych w obrębie jednej płyty stała się obecnie rzeczą konieczną, a nie wyjątkową. Żeby nie powiedzieć – powszednią. Biorąc pod uwagę płyty, których najczęściej słucham, wychodzi mi, że najczęściej z takimi mam do czynienia. Nakarmione takimi danymi algorytmy internetowe co i rusz podrzucają mi różne, czasem wyjątkowo nietrafne, tropy. Wobec tego, napędzany siłą przeciwstawienia się zastanemu stanowi rzeczy, chciałem sięgnąć po pozycje z dość jasno sprecyzowaną stylistyką. W sumie się udało.

Chciałem afrobeatu, więc udałem się do Anglii. Wyspy brytyjskie na pewno są obecnie w ciekawym fragmencie historii. Odbija się to na scenie muzycznej, na której średnio co dwa tygodnie pojawia się płyta znacząca lub bardzo dobra. Epka zespołu Kokoroko również potwierdza żywotność rodzimej sceny. Ośmioosobowy skład swoją muzykę opiera na dokonaniach płynących wprost z Afryki. Proszę więc odrzucić lokalne skojarzenia z dokonaniami wokalnej grupy Jarzębina i jej piosenki przygotowanej z myślą o Euro 2012. Już otwierająca „Adwa” wita nas ciepłymi rytmami i riffami. Lśni to i ładnie brzmi. Dalej jest już tylko lepiej. „Ti-de” zaprasza do kołysania się przy refleksyjnej nucie. Naturalnie jest to rzecz przystępna, ale podoba mi się, że zespół oszczędnie obchodzi się ze swoimi możliwościami. Powstrzymują się od szarż, a w to miejsce proponują niezakłóconą melodię, pięknie oprawioną. Liderka Sheila Maurice-Grey silniej akcentuje swoją obecność w utworze „Uman”. Swoimi solówkami na trąbce dorzuca sporo ognia. Jeszcze kołysanka w postaci „Abusey Junction” i jesteśmy w domu. Widziałbym miejsce dla zrywniejszych chwil, szczególnie dla liderki. Powiecie, że to nic nowego pod słońcem, ale ciepłota bijąca z tego debiutu jest ostatnio rzadko spotykana. I choćby za to należy się uznanie.
Kokoroko – Kokoroko | Brownswood 2019
Bandcamp
FB
Strona oficjalna
Chciałem rapu, więc wybrałem się do Ameryki. Tam, jak wiadomo, najłatwiej o aspirujących twórców grzebiących w czarnych rytmach. Liczba wykonawców nie przekłada się na jakość. Kari Faux (prywatnie znana jako Kari Rose Johnson) ze swoją drugą epką, wyróżnia się na tle konkurencji. Na swoim koncie ma również pełnowymiarowy mixtape oraz współpracę z Childish Gambino. Amerykanka ma spójne poczucie melancholii i to jej wartość nadrzędna. Faux nie jest typową gwiazdą R&B, gdyż nie używa błyszczących chwytów, motywów glamour czy jubilerskich błyskotek. Za to pojawiają się zwątpienie w siebie, depresja, toksyczne relacje, a to wszystko w subtelnej otoczce. Wokalistka przeprowadza nas stopniowo przez swoje demony. Nie oszczędza się śpiewając: „I’m so good at pickin’ bad friends”. Odwaga w podejmowaniu osobistych wątków zbiega się z dobrym warsztatem muzycznym. Świetny „Leave Me Alone” jest tego najlepszym przykładem. Intrygujący jest „Night Time”, a to przez linię melodyjną skrzypiec. Z kolei „Medicated” ogrywa znane patenty, ale zaskakuje końcówką. Zamykający i jednocześnie najcięższy jest utwór „Latch Key”, w którym monotonnym głosem opowiada: „All the while, I’m poppin’ thyroid pills to balance out my levels / Preparin’ for motherhood, Lord knew I wasn’t ready / About two weeks later, the baby had miscarried”. O traumie śpiewa przy oszczędnym akompaniamencie. Doskonała odtrutka na galopujący infantylizm.
Kari Faux – Cry 4 Help | Change Minds
FB
Spotify

Chciałem ambientu, więc udałem się do Polski. Artysta sprawdzony niejednokrotnie, więc o wątpliwościach nie było mowy. Grzegorz Bojanek właśnie wydał swoją epkę zatytułowaną „Pure”, co literalnie odnosi się do muzycznej zawartości. To nie tylko „czysty” ambient, ale również dojrzały. Jak ktoś się uprze to może nawet skorzystać z przymiotnika „wyrafinowany”. Mnie bardziej odpowiadałoby użycie słowa „majestatyczny”, gdyż w istocie już „Pure 1” rozpościera przed nami szeroki wachlarz umiejętności artysty. Bojanek stara się niczego nie wtrącać w swoją muzykę. Ba, nawet ogranicza jej rytmiczne możliwości. Wszystko, aby wydestylować tytułową czystość. Z opisu możemy dowiedzieć się o chińskich inspiracjach przy tworzeniu tej epki. Dostrzegam tu również próbę wpasowania ambientu w tkankę wielkomiejską („Pure Part 1”), a nawet dopasowanie go do zmienności pogody, a co za tym idzie wtopienie go w rytm natury („Pure Part 3”). Zatrzymajmy się przez chwilę na „trójce”, bo on najbardziej przykuwa uwagę, swoją złożonością i zwiewnymi fakturami. Pieczołowicie przygotowany, doskonale nagrany. Utwór przeszywa kruchy dźwięk, ledwie wychwytywany. Można dosłuchać się nawet sfery niemal metafizycznej. Całość cementują utwory z dwójką i czwórką w tytule. Pierwszy to klasyczne wspinanie się i swobodne opadanie napięcia. Natomiast drugi przynosi ze sobą mocniejsze akcenty o destrukcyjnym charakterze. Absolutnie wyjątkowa płyta i niepowtarzalna. Na marginesie: za mastering odpowiedzialny był Michał Wolski.
Grzegorz Bojanek – Pure | N_Coded Records
FB
FB N_Coded Records
Bandcamp







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

Meridian Brothers – wywiad

Udało nam się porozmawiać z Eblisem Álvarezem, liderem kolumbijskiego zespołu Meridian Brothers, o ich niedawno wydanej płycie „¿Dónde Estás María?”.