Tu kolor jest pierwszy.
Saksofonista, kompozytor i producent o niezwykle charakterystycznym stylu frazowania, który potrafi go unikalnie przeobrażać w zależności od projektu – jak choćby w Nene Heroine, Hinode Tapes, Delay_ok czy Sekstans, do których ostatnio z przyjemnością wróciłam – właśnie wydał swój solowy debiut.
Album „PE” wydawnictwa Sonar Records został w całości wyprodukowany w domowym studiu. Jak artysta sam przyznaje, nadrzędnymi zasadami, którymi się kierował w trakcie tworzenia, były łapanie momentu i odczuwanie. Niby codzienna rutyna – chociaż w tej muzyce, mimo licznych repetycji tworzących szkielet większości utworów, nie ma absolutnie nic z percepcji rutyny, która większości może kojarzyć się z nudą.
Obydwa single zapowiadające krążek – „Prius Krashke” oraz „Itadakimasu” – zdradzały bezkompromisowy charakter albumu. Chęcki operuje w nich oszczędną, lecz wyrazistą paletą brzmieniową. Harmonia pozostaje subtelna, oparta na otwartych, zawieszonych współbrzmieniach. Harmoniczne napięcia budują tu repetycje, modalność oraz delikatne zmiany kolorystyczne w barwie instrumentów. Z jednej strony słychać transowy charakter i oddechowe, nieco ziarniste brzmienie saksofonu, które nie dominuje, lecz dopełnia całość. Z drugiej – pojawiają się bardziej przestrzenne, rozciągnięte faktury z rozrzedzonymi warstwami dźwięku, w których cisza i oddech odgrywają równie istotną rolę, co sam dźwięk.
Ciekawie z minimalizmem innych kompozycji kontrastuje utwór „Nojsu”, w którym harmonia i faktura dźwięku przybierają bardziej rozedrganą i granularną formę. To sonorystyczna eksploracja, w której Chęcki buduje emocje nie poprzez klasyczne napięcia harmoniczne, lecz przez intensywność barw i gęstość faktury. Tekstura dominuje tu nad tonacją, tworząc dźwiękową abstrakcję.
Dla Chęckiego ograniczanie środków okazuje się czymś niezwykle uwalniającym i twórczym. Jak sam przyznaje, starał się nagrywać muzyczne ślady tak, jak chciałby, żeby od razu brzmiały – przy minimalnym użyciu wtyczek produkcyjnych.
Warstwa rytmiczna, choć często pozornie oszczędna, ma kluczowe znaczenie dla struktury wielu utworów. Ścieżki perkusyjne – nagrane przez Tymka Papiora i Jacka Prościńskiego – zostały przez Chęckiego poddane autorskiej obróbce, wpisując się w jego dźwiękową koncepcję.
Nie wiem, czy dążeniem artysty była minimalistyczna synteza, ale z pewnością słychać, jak w swobodny sposób balansuje między kontrolą a intuicją, szkicem a strukturą. Album jest spójny i ciekawie zakomponowany jako całość – „Intru” i „Woods” tworzą wyrazistą klamrę kompozycyjną, otwierając i domykając tę podróż w sposób przemyślany, ale nieprzeładowany. To muzyka, do której chce się wracać, po chwilę uważnego słuchania.
Sonar Records 2025


Super artykuł. Fajnie, że poza opisami mogłam zobaczyć od razu Video, bez wyszukiwania na yputube. Dziękuję i słucham dalej….