Wpisz i kliknij enter

To Rococo Rot – hotel morgen


minęło dziewięć lat od momentu, w którym panowie robert i ronald lippokowie, jak również stefan schneider rozpoczęli prace nad wspólnym projektem to rococo rot. w ciągu tych dziewięciu lat udało im się nagrać rzeczy znakomite [genialny krążek „veiculo”], udało im się również trochę muzycznie pogubić [współpraca z nowojorskim djem i:soundem przyniosła średni krążek „music is a hungry ghost”]. w międzyczasie muzycy formacji angażowali się w wiele innych projektów – wspomnieć choćby zespół tarwater ronalda lippoka czy ostatnią współpracę roberta lippoka z zespołem komëit. krótko mówiąc – to rococo rot to muzycy „po przejściach” – tak samo utalentowani, jak i doświadczeni. ich nowa płyta zdaje się być tego wyrazem. „wiemy już, którymi ścieżkami nie warto kroczyć” – zdają się mówić na „hotel morgen”.
otrzymujemy więc płytę, która może stanowić esencję tego, co w to rococo rot najbardziej specyficzne: oszczędną produkcję, sporo syntentycznych brzmień i swobodną, bezpretensjonalną melodykę. niemcy, jakgdyby byli świadomi tego, iż kolejne eksperymenty mogą skończyć się niepowodzeniem – postanowili wrócić do tego, co przyniosło im szacunek słuchaczy: chodzi o skupienie się na klimacie całości; wiemy, iż to rococo rot to specjaliści w dziedzinie tworzenia małych, niezwykle pociągających form, i właśnie zbiór takich miniatur otrzymujemy w hotelu morgen. założeniem muzyków przed rozpoczęciem prac była próba stworzenia materiału mniej elektronicznego niż dotychczas – stąd obecność w studio „żywych” instrumentów, wśród których fortepian – w przypadku to rococo rot – może stanowić spore zaskoczenie. inna sprawa, iż rezultaty prac okazały się jak najbardziej elektroniczne – „żywy”, jak zwykle zresztą, jest tu głównie niezwykle ważny bas stefana schneidera, dzięki któremu kolejne kawałki nabierają „ludzkiego” ciepła. kilka razy „zagra” perkusja, fortepian zaś pojawia się w ilościach szczątkowych, większość brzmień to generowane przez różnego rodzaju syntezatory bądź to mikro-dźwięki, bądź przestrzenne, momentami ambientowe plamy i pasaże. panowie lippok zachowali zdolność do tworzenia klimatu za pomocą bardzo oszczędnych środków – a to już prawdziwy wyczyn. wg mnie na uwagę zwracają kawałki spokojniejsze, jest ich tu kilka – np. oparte na typowym dla trr basowym motywie „feld” i „non song” – w tych momentach pojawiają się najśmielsze chyba odniesienia do „veiculo”, reszta kawałków to klimaty bliższe „the amateur view”. całości słucha się z wielką przyjemnością – jak gdyby to rococo rot nagrali właśnie swój debiut, ciesząc się każdym dźwiękiem.
po udanej ostatniej płycie tarwater [„dwellers on the threshold”] przyszedł więc czas na powrót do formy to rococo rot. nie jest to płyta na miarę wspominanej przeze mnie „veiculo”, jednak muzycy trr dowiedli, że w czasach małego elektronicznego kryzysu da się nagrać interesującą płytę. co więcej, może „hotel morgen” będzie również początkiem nowej drogi w karierze zespołu? śmielsze wykorzystanie tradycyjnego instrumentarium może się bowiem okazać w przyszłości strzałem w dziesiątkę.
2004







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy