Wpisz i kliknij enter

Coals – Sanatorium

Nie chcę być już w trumnie.

Cztery lata minęły od pamiętnej płyty „Docusoap” duetu Coals. I być może stąd taki pośpiech słyszany w utworze „Nowy świat” rozpoczynającym album „Sanatorium”. Pośpiech zarówno w sferze muzycznej, jak i tekstowej, gdyż za sprawą słów Kachy Kowalczyk szybko znajdziemy się w jej świecie, gdzie „Puste drogi przede mną, asfaltowe jezioro”. Niepozbawiony chwytliwości utwór z charakterystycznym wycofanym wokalem to najlepszy z możliwych początków płyty, która choć zawiera czternaście utworów, trwa ledwie ponad trzydzieści pięć minut.

Krótkotrwałość piosenek nie odbiera im nic z ich pomysłowości. Coals muzycznie są bardzo mocno szczepieni z dzisiejszymi czasami kiedy w służbę muzyki pop sięgnąć można po absolutnie wszystko. Stąd obecność elektroniki tanecznej („Reflektory”) czy art-popowych dźwięków („Kurort”) nie powinna być zaskakująca. Widmowe echa rzucają cień nad „Feriami x lat temu”, które posłużą mi do płynnego przejścia do tematu liryki, którą do wyróżniających się zaliczam, a która jest po polsku, za co dodaję plusa od siebie.

Słowa Kowalczyk, choć nacechowane melancholią, to w połączeniu z jej interpretacją nie mają nic z cukierkowatości. W duchologicznej „Plazie” znajdujemy się opuszczonej galerii handlowej wyposażeni w „napiętą żuchwę”. Gdybym miał pokusić się o wskazanie jednego przykładu, w którym niesamowity głos Kowalczyk wyśpiewuje interesujący tekst, a Łukasz Rozmysłowski (Lucassi) robi wszystko, aby ozdobić go pomysłową muzyką, to postawiłbym na „W południe” z kapitalnymi wersami: „Nie chcę być już w trumnie / Nie leczy mindfulness”.

Choć w „Primabalerinie” pojawia się wsparcie rapera Huberta., to bardziej nęcący wydaje się być „Czar” naszpikowany beatem. A skoro jesteśmy w tej części albumu, to nie można ominąć utworu „Batalija” idącego w stronę progresywną. W otoczeniu czystych dźwięków strun, smyczków, łagodnego beatu, „rumuńskich przebojów” trafiamy nad Bałtyk w „^.^ bryza”. Po takim kołowrotku kończymy płytę utworem wyjętym niczym z lat 90. z przystępnymi gitarami, melodyjnymi refrenami i plamą krwi.

„Sanatorium” to nienazwane terytorium między Krakowem a Bałtykiem. Album oddaje czas między północą a porankiem. Człowiek w trakcie odczuwa odprężenie, a nawet wręcz oklapnięcie. Dobrze oprzeć sobie o coś kończyny. Odnoszę wrażenie, że muzyka zmienia wyraz w ślad za słowami Kachy Kowalczyk. Jest w albumie siła raz po raz sprawiająca, że w pamięci odżywa drobny epizod, od lat niewspominany. Całość jest na wskroś autorska i to jej siła największa. Na mnie działa.

PIAS | 2024


Spotify
FB: https://www.facebook.com/CoalsMusic
FB PIAS: https://www.facebook.com/piaspoland


 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy