Wpisz i kliknij enter

Andrew Pekler – Nocturnes, False Dawns & Breakdowns


Andrew Pekler urodził się w Uzbekistanie, dorastał w Kaliforni, obecnie zaś tworzy i działa w Berlinie. Ten niezwykle zdolny multiinstrumentalista na nowomuzycznej scenie przebywa już od ładnych kilku lat, znany choćby z takich projektów jak Sad Rockets [trzy płyty w latach 98 – 2000, mieszanka alternatywnego rocka z elektroniką], Bergheim 34 [lounge] czy Mucus 2 [rock]. artysta pod własnym nazwiskiem nagrywa od roku 2000, dziś posiada już status twórcy markowego i cenionego, z kilkoma ważnymi albumami na koncie. Jednym z nich był wydany w 2002 roku przez ~scape „Station to Station” – Pekler dokonał tu bardzo udanej fuzji elektroniki z jazzem stając się jednym z najważniejszych przedstawicieli takiego właśnie podejścia do nowych brzmień. Na wydanej w listopadzie 2004 płycie „Nocturnes, False Dawns & Breakdowns” w sztuce brzmieniowych połączeń i zapożyczeń Andrew Pekler idzie jeszcze dalej.
Ten dość krótki album [39 minut z sekundami] prezentuje intrygującą brzmieniową formę. W porównaniu do swej poprzedniej płyty, Pekler z większym rozmachem czerpie tu inspiracje [i sample] ze starych jazzowych albumów. Okazuje się, że ten winylowy dorobek lat 60 i 70 może być niekończącą się inspiracją dla wielu młodych twórców – a co za tym idzie, dźwiękowym podłożem dla sporej ilości nowych płyt. Album „Nocturnes, False Dawns & Breakdowns” jest tego doskonałym przykładem – poszczególne muzyczne konstrukcje opierają się tu w znakomitej większości na wyciętych, skompilowanych w nowy sposób jazzowych fragmentach. Efektem jest materiał balansujący między sztuką klasycznego samplingu a stricte jazzową improwizacją. Słuchając tej płyty nie jesteśmy więc w stanie kategorycznie stwierdzić gdzie kończy się żywe [samplowane] granie, a zaczyna elektroniczny eksperyment – Pekler popisuje się niezwykłym wyczuciem, zachęca słuchacza do wejścia w ten zaszumiony, często knajpiany klimat, jednocześnie nie daje szansy odkryć wszystkich zastosowanych przez siebie sztuczek i trików. Siłą tej płyty jest również fakt, iż sprawia ona wrażenie zagranej i nagranej przez jakiś cybernetyczny jazzowy band – Pekler stara się walczyć z powszechnym w samplingu systemem powtarzalności i programowości; autor uprawia coś w rodzaju samplingu otwartego, poddawanego ciągłym zmianom, zaskakującego, czy może wręcz: improwizowanego. Efektów słucha się z przyjemnością.
Muzyce z „Nocturnes, False Dawns & Breakdowns” blisko zarówno do jazzowych flirtów Jana Jelinka, nowych zespołów z wytwórni Jazzland, momentami również do starszych prac Amona Tobina. Nadając całości knajpiany, tajemniczy klimat, Pekler stworzył również muzykę instensywnie działającą na wyobraźnię. Do tej muzyki na pewno będzie się wracać z taką samą ochotą, jak do ulubionych filmów. Here Comes the Night…
2004







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
filipgrz
filipgrz
17 lat temu

przesluchałem płyte i jeste pod wrażenie. mysle że niektóre z momentów mozna by wysamplowac do bitów hiphopowych. sam zreszta tak zrobie

3um
3um
18 lat temu

czyli kontekst flangera, cinematic orchestry czy nawet skalpela jest tez nie od rzeczy??

Polecamy