Wpisz i kliknij enter

Atlas Sound – Let The Blind Lead Those Who See But Cannot Feel


Cokolwiek by o nim nie powiedzieć, na pewno jest postacią barwną. To empatyczny, głośno manifestujący swoją biseksualność, cierpiący na syndrom Marfana 26 – latek, serwujący na swoim solowym albumie potężną dawkę szlachetnych dźwięków. Jako członek grupy Deerhunter nie zrealizował się w pełni, a że nie chciał chłopakom burzyć koncepcji, skoncentrował się na indywidualnym projekcie pt. Atlas Sound. „Let the blind lead those who can see but cannot feel” to album sporządzony z chirurgiczną precyzją i bez udziału żywych instrumentów.
Ta czysta, zmechanizowana koncepcja muzyczna nurza się w wilgotnym, zamglonym ambiencie z wyciszonym shoegazem pospołu. Płyta jest brutalnie minimalistyczna, ale jednocześnie giętka, krucha, lekka. Stanowi niewydumane, rozbrajająco szczere zaproszenie do szpitalnie jałowego chłopięcego świata.
Stajemy się świadkami lub jedynie obserwatorami (w zależności od stopnia zaangażowania w odsłuch) pogmatwanego procesu dojrzewania Coxa: od chaotycznego dzieciństwa (inkrustowana jednostajnym szumem historyjka o duszku Charliem, opowiadana przez zachłystującego się z przejęcia chłopca; brzmi ona jak nostalgiczne nagranie odtworzone ze starego kaseciaka – „A ghost story”); przez przymus szpitalnego odseparowania od świata (echo dziecęcej modlitwy w „Quarantined”); naiwną nieświadomość i czarującą niemoc (melodyjne gitarowe pasaże i atmosferyczne pogłosy w „Recent bedroom”; studium psychicznej tortury utkane z rytmicznych gitarowych loopów i niewinnego tamburynu w „Cold as ice”); smak tłumionego buntu (dźwięki indyjskiej pozytywki w „On guard”; depresyjna, ambientowa saga – „Small horror”); czysty lęk (iluminujący zapis pierwszego spotkania z bliskim przyjacielem Lockettem w „Winter Vacation”; chłód surowej gitary i rytmicznego tamburynu w „After class”); po daremną próbę ucieczki w inny wymiar (rzewna ballada odurzonego barda – „Ativan”) a w efekcie powolną rezygnację i zgodę na okrytny wyrok (mgliste wspomnienie o prostytucji w „Bite Marks”; perliste, szemrzące jak strumień i władne jak wodospad „Let the blind lead those who can see but cannot feel”).
Album stworzony został z witalną inteligencją maklera giełdowego i bezpośrednią siłą fali uderzeniowej. Nie sposób po kilkukrotnym przesłuchaniu „Let the blind lead…” wymazać obrazu szpitalnej sali przesiąkniętej zapachem chloru i eteru, z poprzewracanymi fiolkami po środkach przeciwbólowych. Z przyjemnością schowam się za tą gęstą zasłoną eterycznych dźwięków. Czego i Wam życzę.
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
st
st
16 lat temu

Rozpływam się w tej recenzji….

qq
qq
16 lat temu

Tutaj jestem prawie przekonany ze ta intuicja Cie zawiedzie. Chociaz z drugiej strony, mnie Angelic Process sie calkiem podoboalo. Oczywiscie bez przesadnych zachwytow.
Wracajac do Deathconsciouness i tych pozamuzycznych historyjek to moze gdybym najpierw tego nie przesluchal rowniez mialbym jakis dystans.

F.
F.
16 lat temu

Właściwie to wiesz – widzisz, że komuś odpada na ulicy nos i zaczynasz podejrzewać, że jest trędowaty. Czytam takie sformułowania jak np. opowieść o śmierci, heretykach i bólu / wrażenie robi powtarzane na koniec słowo arrowheads, i wiem że lekko chce mi się śmiać i szansa, że płyta wejdzie mi na listę odsłuchów się zmniejsza drastycznie. Takich kwiatów nie sadzi się, bo brakuje słownictwa, tylko muzyka je podsuwa swoim nadęciem własnym i nakłada się dopiero na naturalne nadęcie autora. Angelic Process poza tym – absolutnie do bani! HaNL przesłucham, żeby nie było, ale w sumie czuję się jakbym już to znał. Jakby wierzę intuicji. elo

qq
qq
16 lat temu

ani nie metal, ani nie studencki.
have a nice life to shoegazowo-ambientowe pejzarze nagrane w stylistyce lo-fi, czego efektem jest powalajacy wrecz klimat. plyta jest bardzo melancholijna i przejmujaca. w tym roku jeszcze nie powstalo nic lepszego.
z reszta prowadzacy bloga 7kettles jest osoba raczej kompetentna i warto tam czasem zagladnac. ponadto jakies uprzedzenia i opinie przed przesluchaniem nie sa zbytnio na miejscu i niezbyt dobrze swiadcza o autorze 😉

F.
F.
16 lat temu

Nie wiem jaki jest realny stopień pretensjonalności tego Have a Nice Life, ale na papierze wygląda zatrważająco. Marat na okładce i entuzjastyczna recenzja prosto z czasów burzy i naporu zamieszczona na 7 kettles = śmierć dla płyty nagranej przez nieznajomych. To jest jakiś studencki metal tak naprawdę, nie?

qq
qq
16 lat temu

plyta swietna, ale jezeli chodzi o rok 2008 to ja naliczylem przynajmniej 3 rownie dobre, a moze nawet i lepsze (jedna napewno lepsza).

mowie tu o takich perelkach jak fuck buttons – street horsing, clark – turning dragon i w szczegolnosci absolutna have a nice life – deathconsciousness

F.
F.
16 lat temu

Super płyta, jak na razie jedyne godne uwagi wydawnictwo na ten rok. Trochę nie widzę tego minimalizmu, bo zdaje mi się, że większość kawałków jest zbudowana na zasadzie: gęsta statyczna rama bitu czy wokalu + swobodny, często arytmiczny przepływ lekkich przestrzennych elementów. Ewokuje krwiobieg albo pracę neuronów 🙂 Ale w ogóle to zgadzam się: dobre teksty, bije z tego charyzma jakaś i spontaniczność – zaskoczony jestem po tym co zwiastowała długość tytułu i granie w Deerhunterze. Ciekawe odczytanie ze szpitalem! Polecam Atlas Sound ze swojej strony także.

Polecamy