Wpisz i kliknij enter

Chmury – Żywe


Tę płytę można potraktować albo jak po prostu kawał dobrej roboty, albo szerzej – jako swego rodzaju jedną z oznak tego, w jakim momencie znajduję się obecnie niezależna polska scena.
Materiał jaki popełnili Grzegorz Bojanek i Piotr Broniatowski to kolejny, mocny dowód na to, że nasze podziemie z każdą chwilą znaczy coraz więcej i powoli zaczyna wyznaczać nowe kierunki, a dodatkowo, iż własny live act można – nawet w polskich warunkach – zagrać perfekcyjnie i ze świeżym spojrzeniem. „Żywe” to właśnie zapis niedawnego występu Chmur w warszawskiej „zachęcie”, który ze względu na swoje niewątpliwe soniczne walory powinnien trafić do każdego.
Wszystkie kompozycje składają się tutaj jakby na jeden, dźwiękowy segment, bo granice między nimi to bardzo umowna sprawa. Kiedy jednak przyjrzeć się tej całości bliżej, to okazuje się, że w jej wnętrzu ciągle panuje ruch napędzany niskimi basowymi pogłosami i przesycony głębokim industrialnym napięciem. Chmury nie próbują szokować paletą brzmień, ale konsekwentnie odsłaniają kolejne możliwości i dzięki temu konstrukcja utworów zyskuje na przejrzystości. Już od pierwszych sekund muzyka bierze niepozorny rozpęd i zaczyna powoli układać się w swoją ostateczną całość, bo podlegając ciągłym komplikacjom i przeobrażeniom stawia nacisk na zmianę. Może to być równie dobrze paranoiczny „Charming Rotors Singing Fly” wciągający bezustanie napierającymi uderzeniami oraz tym co dzieje się pomiędzy nimi, jak i hipnotyzujący konsekwentną rytmiką „Aka Drumpshin`”, który przechodzi w drążące struktury niepokojącego „Living Clouds”.
W „Sequence of Cat” rytm złożony z szumów i trzasków daje podstawę do paru ledwo zaznaczonych przestrzeni, które wybrzmiewają szerzej dopiero w nieśpiesznym „Whispers of Ice” – jedynym ciepłym utworze zamieszczonym na krążku. Zatarte tutaj wrażenie pewnej surowści powraca jednak za chwilę w finałowym „Magma Pattern Pt.2”, który sumując tropy z wszystkich utworów jest tylko przykładem tego, czym mogłaby być muzyka zawarta na „Żywe”, bo ten temat skonstruowany jest dokładnie tak, jakby słuchacz miał tkwić w przekonaniu, że proces rozwoju tych wszystkich skomplikowanych struktur mógłby trwać w nieskończoność. W tym właśnie według mnie tkwi haczyk tego albumu, który stawia słuchacza w sytuacji przyjemnej niepewności. To paradoks, bo krążek jest skończoną całością, a mimo to nie zamyka sobie pewnych dróg, a to – w świetle zapewnień członków zespołu, że myślą już o następnej płycie, chyba jest warte zapamiętania.
Po wysłuchaniu takiej produkcji, jest o czym myśleć. Chociażby o tym, czy to co dzisiaj nazywamy niezależnym, już jutro nie będzie uzależniać od siebie innych. A o kondycję polskiego ambientu nie trzeba się chyba specjalnie martwić.
2005







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
haku
haku
16 lat temu

mialem zaszczy mieszkaqc z piotrem w londynie obiecalem mu ze kiedys zagra w london unndeground FUQ jezeli ktokolwiek ma z nim kontakt prosze o przekazanie numeru mojego numeru 07886921553 haku

michał
michał
18 lat temu

Ja również miałem przyjemność uczestniczyć w tym wydarzeniu na żywo w Zachęcie . Niezmiernie się cieszę że polska scena ambient ma się tak dobrze. Z niecierpliwością czekam kolejnej edycji WEF. Bardzo liczę na Chmury

timecage
timecage
18 lat temu

Byłem i słuchałem tego koncertu na żywo! Muszę powiedzieć, że to, co wtedy popełnili ci dwaj panowie zasługuje na największe uznanie i szacunek – tak świeżego ambientu dawno już nie słyszałem. Pozostaje tylko cieszyć się, iż wydali ten koncert na płycie i czekać na następne produkcje. Pozdrawiam.
Marcin Drabot – Timecage.

Polecamy