Wpisz i kliknij enter

Jimi Tenor – Higher Planes


Higher Planes to już siódmy album tego szalonego i wyjątkowo płodnego fińskiego muzyka. Ciężko go sklasyfikować, czy przyporządkować jakiejś określonej stylistyce, wydaje się, że Jimi Tenor poprzez przeróżne eksperymenty brzmieniowe na poprzednich albumach odnalazł swój własny indywidualny, ulubiony styl. Co nie znaczy wcale, że nie lubi już zaskakiwać. Bo lubi bardzo i to w jakim stylu!
Słuchając tego albumu mam wrażenie, że Jimi po prostu uwielbia bawić się przeróżnymi dźwiękami, brzmieniami, aranżacjami, stylami i w dodatku potrafi świetnie przekazać radość jaką z tego czerpie. I tak: płytę otwiera utwór „Cosmic dive” podany jazzowo a’la Herbie Hancock, następny utwór „Higher planes” to dzieło z gatunku w którym Jimi wybitnie się lubuje; to leniwie snująca się, zmysłowa muzyczna opowieść z nieco ckliwym tekstem . Podobne do „Higher planes” są kawałki „Stargazing” i „Spending time”, który jest chyba kwintesencją tego zmysłowo- miłosnego stylu, muzycznie i tekstowo („Let one touch do what hundred words cannot express”). Mamy tu 3 utwory brzmiące jak ze ścieżki dźwiękowej do jakiegoś amerykańskiego filmu policyjnego; „Dirty Jimi”, nawiązujący zresztą tytułem do znanego filmu z Clintem Eastwoodem, „Trumpcard” i rewelacyjny „Nuclear fusion”. Pobrzmiewają tu; świetnie improwizująca perkusja, wirtuozerskie klawisze, „wzbudzający podejrzenie” bas i mistrzowsko zaaranżowana sekcja dęta. Po prostu cuda. Poza tym Jimi raczy nas kiczowatymi, plastikowymi celowo oczywiście, niezwykle urokliwymi brzmieniami w których również osiągnął wybitny stopień specjalizacji („Good day”, „Let the music”), czerpiącym pełnymi garściami z gatunku funk „Black hole”, dziwnym eksperymentem brzmieniowym w stylu Deep Purple („Tapiola”) i kawałkiem „Expatriot”, który jest po prostu pozbawionym melodii zestawem różnych dźwięków. Całość jest niezwykle spójna, pomimo niezwykle szerokiego zestawu stylów i brzmień, nie ma już tak wyraźnego podziału na elektronikę i żywe instrumentarium jak to bywało na poprzednich albumach fińskiego muzyka. „Higher planes” jest bardzo dojrzały, wszystko jest idealnie zgrane, dopasowane, zaaranżowane i dobrane w odpowiednich proporcjach.
Słucha się tego z niezwykłą przyjemnością, album przenosi w świat przyjemnych, lekkostrawnych dźwięków. Jimi Tenor to naprawdę uroczy facet z głową pełną pomysłów i czerpiący z tego co robi niezwykłą przyjemność. Ukłony.
2003







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy