Wpisz i kliknij enter

Lindstrøm – It`s A Feedelity Affair


Hans-Peter Lindstrøm – multiinstrumentalista z multum pomysłów w głowie; błyskotliwie utalentowany Norweg, którego pierwsza duża płyta rzuca w cień ostatnie poczytania krajanów z Royksopp. Swoje dźwięki artysta wydaje własnym sumptem, za pośrednictwem małego labelu Feedelity, który stara się promować coś, co na stronie określono mianem „współczesnego disco”. Coś w tym jest – ten krążek to ponad godzinny przykład tego, jak mniej więcej powinna brzmieć nowa muzyka taneczna.
Już na wstępie bierzemy sporego łyka muzycznych wrażeń. Na parkiecie królują oczywiście syntetyki, i takim właśnie, ostro ciosanym syntezatorowym brzmieniem rozpoczyna się ten album. Fast & Delirious – dokładnie tak, jak w tytule. Potem czeka nas jeszcze dziesięć równie sytych kawałków, nowoczesnych mieszanek nienowoczesnych (ale modnych) brzmień – od dyskotekowego kiczu końca lat 70 (pamiętacie Giorgio Morodera?), przez pełen błyskotek pop ósmej dekady, aż po najnowsze taneczne trendy. Lindstrøm nie boi się również dotykać rozwiązań, harmonii, barw w pewnym sensie skompromitowanych – prostych, czasem banalnych, mocno niezobowiązujących. Sęk w tym, że młody Norweg robi to wszystko z wielkim wdziękiem i wyczuciem – po prostu dobrze się bawi, co więcej, do swej zabawy skutecznie zaprasza słuchacza. Momentami więc „Its a Feedelity Affair” brzmi dokładnie jak kultowy Black Devil sprzed lat, innym razem jak bzdurny muzak, wykorzystywany niegdyś w różnego rodzaju marketach. Recepta jest więc prosta – robimy nura w historię tanecznej muzyki popuarnej, z każdego okresu bierzemy to, co może się przydać, potem dobieramy odpowiednio proporcje, mieszamy, trzęsiemy i podajemy do spożycia. Na gorąco.
Być może właśnie tak powinna brzmieć druga płyta wspomnianych na początku Royksopp? Bez większego ciśnienia, bez kompleksów, z porywającą lekkością i dystansem. Ciekawe, jak sukces „Its a Feedelity Affair” (krążek odebrany został doskonale) wpłynie na przyszłe wyczyny Lindstrøma. Życzymy jak najlepiej, bierzemy kolejnego łyka i biegniemy na parkiet.
2006







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
paide
paide
17 lat temu

Dzięki beau ;]] przekażę te słodkości chłopakom.

beau bullet
beau bullet
17 lat temu

no ba! paide, moj drogi music-soul-brother, przyznam, ze kicałem nie raz nie dwa do i feel space i nie mam watpliwosci, ze Ty rowniez 🙂 ..o mesmerycznym charakterze produkcji Linstroema niech swiadczy fakt, iz bezczelnie mi ja skradziono podczas jednej z imprez :p cholera..wystarczyło poprosic 🙂

paide
paide
17 lat temu

wydało się,
choć o beau, że lubi pokiwać nóżką ze smakiem to już wiadomo nie od dziś ;d

boshek
boshek
17 lat temu

troche pozno ta recenzja. szkoda tez, ze plyty zabraklo w muzycznych podsumowaniach 2006, a czolowa lokate zajal Luomo…
polecam rowniez Another Station w remixie Todd a Terje oraz godnych nasladowcow Lindstrom a czyli Nick Chacona w numerze Through The Door. jak dla mnie rewelacja.

pzdr

beau bullet
beau bullet
17 lat temu

utwory Lindstroema juz pomału zyskują miano credo space disco …płyta odsłaniająca kolejne zakamarki błyskotliwego imaginarium producenta, który rozprzestrzeniając i feel space stał sie szamanem wielu dusz…

Polecamy