Wpisz i kliknij enter

Sao Paulo Underground, Mikrokolektyw, Karol Schwarz All Stars – Gdynia, Ucho, 08-09 04 2006

Z okazji trasy Sao Paulo Underground po Polsce postanowiłem urządzić sobie krótki urlop od codzienności. Jako pretekst miał mi posłużyć któryś z koncertów tego projektu – ostatecznie padło na Trójmiasto. Wybór o tyle trafny, że dzięki temu mogłem zorientować się, jak na żywo wypada również Karol Schwarz All Stars. Zespół ten grał w tym samym klubie [gdyńskim Uchu], tyle że dzień wcześniej.     Z okazji trasy Sao Paulo Underground po Polsce postanowiłem urz±dzić sobie krótki urlop od codzienności. Jako pretekst miał mi posłużyć któryś z koncertów tego projektu – ostatecznie padło na Trójmiasto. Wybór o tyle trafny, że dzięki temu mogłem zorientować się, jak na żywo wypada również Karol Schwarz All Stars. Zespół ten grał w tym samym klubie [gdyńskim Uchu], tyle że dzień wcześniej.

    Na koncert dotarłem lekko spóźniony [za pierwszym razem znaleźć ten klub nie jest wcale łatwo, a i droga długa], ale omin±łem chyba tylko jeden utwór. Spora przestrzeń klubu nie była zbyt napchana ludźmi, ze spokojem dało się jeszcze znaleźć miejsce przy stoliku. Gdy tylko po usadzeniu swej osoby otworzyłem w spokoju uszy – zostałem trafiony. Kurcze, czyżbym słuchaj±c ich „Greates Hits” przegapił, że w Polsce mamy odpowiednik Fat Freddys Drop? Masywny, bujaj±cy motyw z kamery pogłosowej, delikatne rzężenie gitary, sun±cy bas, dodaj±cy smaku i energii bongos i śpiewne, stonowane frazy wokalisty, serwowane zmanierowanym, leniwym głosem.























Ale to niestety tylko jeden numer [pod koniec, przed bisem, taki klimat na chwilę powrócił], w innych było jednak również bardzo przyjemnie, choć nieco mniej zajmuj±co. Muzyka tak bardzo się nie narzucała, niektóre kompozycje można byłoby spokojnie przegadać. Żywo reaguj±ca publiczność pokazała jednak, że przyszła tu słuchać, a nie rozmawiać i bardzo ciepło przyjmowała kolejne propozycje kwartetu.

    Całość prezentowała się ciekawie, balansuj±c między inteligentnym popem, nie-eksperymentalnym postrockiem, czerpi±c również z transowości krautrocka. Choć ten ostatni element został podchwycony by wydobyć piosenkow± strukturę i organizację kompozycji, posługuj±cych się również dubowymi akordami. Panowie mogliby również zaangażować jakiegoś saksofonistę b±dź trębacza, czasem brakowało mocniejszej melodii czy solówki.

    Jestem bardzo ciekaw, co będzie dalej z tym zespołem, który może zapełnić lukę na polu nie-głupkowatej piosenki – jak wiadomo, takich zespołów u nas brak. Pomyślcie o tym, jak brzmiałaby Formacja Nieżywych Schabuff, gdyby jej członkowie czerpali inspiracje z nowej muzyki, a nie z kiczu lat przeszłych.

    Dzień drugi – Mikrokolektyw i Sao Paulo Underground. Tym razem to nie ja jestem spóźniony, ale muzycy. Jednak opóźnienie nie przekraczało normy koncertów jazzowych. W końcu na scenę wchodz± Artur Majewski i Kuba Suchar. Pierwszy oprócz tr±bki miał jeszcze dwa dość duże cowbelle [które traktował pałeczkami] i mooga. Perkusista oprócz regularnego zestawu [uzupełnionego o dwa plastikowe pudełka rezonansowe] grał jeszcze na dziwnych urz±dzeniach elektronicznych. Wysokość sceny w Uchu uniemożliwia mi zidentyfikowanie ich, ale był tam chyba mały zestaw perkusji elektronicznej i jakiś prymitywny syntezator.























Z tego drugiego wydobywały się bardzo ciekawe dźwięki – motywy, które kształtowały kompozycje, a często jakby podkreślały [przez kontrastowość – czasem były chwytliwe, innym razem banalne] skomplikowanie przebiegów rytmicznych. A te robiły wrażenie, gdy panowie zaczęli, bez żadnych zbędnych introdukcji grę pomyślałem, że nie tylko Otomo Yoshihide uważa „Out to Lunch” Erica Dolphyego za ważny punkt odniesienia i inspiracji.

    Suchar na perkusji grał ogarniaj±c j± w całości naraz, miał pełne brzmienie, wielopłaszczyznowe i skomplikowane. Jego gra mimo dużej dozy free charakteryzuje się specyficznym stylem, jakby narastaj±cym, buduj±cym napięcie, często stosuje przerywanie partii, dozowanie dźwięku. Raz chyba pokusił się też o prosty, niemal marszowy schemat i również wypadło to bardzo ciekawie. Również grze Majewskiego nie mam nic do zarzucenia, dźwięki jego instrumentu brzmiały naturalnie, gdy je już przetwarzał to czemuś to służyło, a nie było radości± z kręcenia gałkami. I dobrze, bo czasem wychodzi mi już bokiem pastelowatość fraz granych na delayu czy piski, na jakie nastawiony jest na przykład Toshinori Kondo. Trębacz Robota grał spokojnie, ale z zangażowaniem, długie wstęgi, mocne frazy z silnie zaakcentowanymi zwrotami. Gra instrumentalistów okraszona była wspominanymi motywami, nieco mrocznymi, ale jednak ciepłymi, które wprowadzały pewien sznyt retro. Występ trwał tylko niewiele ponad pół godziny i z pewności± nie nasycił rosn±cego apetytu publiki.

    Po chwili na scenie pojawiły się gwiazdy wieczoru: Rob Mazurek, Mauricio Takara i Richard Ribeiro. A więc kolejno: kornecista (no i miał ze sob± laptopa), perkusista (laptopa też miał) i następny perkusista. SPU też bez specjalnych ceregieli dotarli od razu do sedna sprawy – nawałnicy dźwięków. Zestaw Takary był skromniejszy niż Ribeiry i to ten drugi był odpowiedzialny za rytmy oraz ich nieustanne rozci±ganie i przełamywanie. Takara bardziej poszukiwał interesuj±cych brzmień, ojedynczymi dźwiękami punktował całość muzycznej płaszczyzny. Poza tym był odpowiedzialny za cały czas obecne gdzieś w tle, niskie, zimne organiczne tony, które były niczym fale rozbijaj±ce się o brzeg. Z jego laptopa od czasu do czasu uchodziły też szmery i rozmaite drobne zakłócenia.























Mazurek stosował cał± gamę technik: poza tłumikiem [którego używał też Majewski], zasłaniał wylot kornetu ręk±, chust±, a także stosował delikatne przybrudzenie, uzyskiwane elektronicznymi efektami. Występ był niejako dwuczęściowy, po dramatycznym, pełnym emocji solo kornetu, okazało się, że to co słyszeliśmy do teraz było tylko wstępem. Potem wszystko uległo jakby zdwojeniu. Gdyby porównywać grę SPU i Mikrokolektywu, to ci pierwsi nieustannie rozszerzali przestrzeń, a drudzy, jakby j± mapowali, oznaczali.

    Jak się szybko okazało – oba podejścia koresponduj± ze sob± i na ich bazie może dojść do wspaniałego spotkania. Po około 50 minutach wzlotów muzycy SPU zakończyli grę, ale Mazurek nie dawał się długo prosić i przyznał, że okej, że zagraj± jeszcze i zaprosił na scenę z powrotem Polaków. Znów zaczęło się ostro, gdyż wszyscy trzej perkusiści naraz zaczęli pastwić się nad swoimi instrumentami. Największe wrażenie wtedy zrobił na mnie Ribeira, który niepostrzeżenie potrafił przestawić się między obstukiwanie obudowy bębnów na tworzenie skomplikowanych rytmów. Majewski zacz±ł spokojnie [potem poczynał sobie trochę odważniej], Mazurek nadal grał swoje smutne, jakby lekko nadgryzione rdz± melodie. Tych dwoje porozumiewało się tylko przy użyciu dźwięków, w ogóle na siebie nie patrzyli, grali znakomicie razem, co wynikało z tego, że nie gonili się nawzajem, ale spokojnie dawali z siebie cał± gamę emocji.























    Pod koniec pierwszej improwizacji Mazurek wzmocnił miniaturowe dźwięki swego instrumentu, które urosły do mazistego, transuj±cego ambientu. Potem zacz±ł szeptać robot, co obsesyjnie powtarzane i przetwarzane brzmiało jak głos z zaświatów. Pod koniec półgodzinnej improwizacji Takara, który zajmował się głównie laptopem, wysnuł z niego takie dźwięki, że to co wcześniej było nieustannie emanuj±cym tłem, które trzeba było wyłapać spod instrumentów, wyszło na plan pierwszy i urosło do apokaliptycznych rozmiarów. Abstrakcyjny dźwiękowy walec przetoczył się przez cały klub kończ±c koncert mocnym akcentem.

    Przed koncertem zastanawiałem się, czy ostatni występ będzie udany, czy nie będzie przypadkiem słyszalne jakieś zblazowanie, znudzenie sob±. No, wolnego – nic z tych rzeczy, byłem raczej świadkiem końcowego procesu tworzenia się w pełni samoświadomego organizmu, kolektywu muzyków, którzy wiedz± czego chc± – chc± grać ze sob± i cieszy ich każda kolejna okazja. Wszak wci±ż pozostało tyle emocji do zagrania.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy