Wpisz i kliknij enter

The Hacker – 15.04.05, Poznań – relacja

Czy poznański Eskulap wypełnił się zatem skórzakami i frikami żelaznych akcesoriów? Absolutnie nie i chyba nic dziwnego, zważywszy na fakt, że Hacker do gwiazd w Polsce nie należy – fala electroclashu nie zdążyła niestety zebrać u nas żniwa, a pismacy w Europie już przed rokiem obwieścili śmierć gatunku (sam Hacker prognozuje ostateczne zejście nowego electro-popu maksymalnie za dwa lata).         Bardzo lubię dobrą taneczną muzykę z klimatem. A Reves Mecaniques Hackera podoba mi się jak żadna densowa płyta ostatnich miesięcy. Nie dlatego, że jest electroclashowa, bo nie jest. Nie dlatego, że jest Hackera, bo np. do wielu jego remiksów mam krytyczne uwagi. Nie dlatego, ups!, że Miss Kittin robi na tej płycie za wokalistkę sesyjną i udziela się w zaledwie jednym utworze, bo bardzo doceniam to, co zrobiła solo. Reves Mecaniques jest niezbyt szybka, za to mroczna, dekadencka i doskonale portretuje pokolenie piercingujące swoje pępki, sutki, brwi, nosy i inne części ciała, pokolenie, które lubi niezobowiązujący ból, fetyszyzując softowe formy masochizmu.

        Płyta Hackera sięga ponad electroclashowe, programowo przegięte i ekstrawaganckie, standardy i kieruje się ku bezosobowemu tłumowi niczym kosmiczny najeźdźca znikąd, a głos Kittin w najlepszym na płycie Masterplan brzmi oczywiście jak głos pani zapowiadającej na dworcu przyjazd kolejnego pociągu. Masterplan…Master-slave…lubicie te zabawy? Berlińskie kluby sado-maso pewnie od dawna mają Reves Mecaniques w swoim repertuarze…bo to zboczona, perwersyjna muzyka.

        Czy poznański Eskulap wypełnił się zatem skórzakami i frikami żelaznych akcesoriów? Absolutnie nie i chyba nic dziwnego, zważywszy na fakt, że Hacker do gwiazd w Polsce nie należy – fala electroclashu nie zdążyła niestety zebrać u nas żniwa, a pismacy w Europie już przed rokiem obwieścili śmierć gatunku (sam Hacker prognozuje ostateczne zejście nowego electro-popu maksymalnie za dwa lata). Zamiast skórzaków byli więc zwykli konsumenci nowych brzmień, młodzież i starsi, umiarkowanie ekstrawaganccy; pomyśleć, że na krajankę Miss nieco ponad rok temu tłumy waliły jak w dym, a patrząc na przybyłych, można było dostać oczopląsu od tych wszystkich wyginających się kopii Kim Wilde i Samanthy Fox…























        Hacker wystąpił dopiero około drugiej nad ranem. O jego poprzednikach nie ma szczególnie co gadać – grali nudno, monotonnie, a ja pomyślałem sobie, że w Polsce to się jednak grać nie potrafi. Podpierając kolumnę, ziewałem co rusz, choć publiczności – nad wyraz sporej – mało wyrafinowana młóca najwyraźniej się podobała. Gdy w końcu na telebimie pojawił się napis Hacker is coming…Get fuckin ready?!, zza chmury dymu z rozpraszacza mgły wyłoniła się twarz rzeczonego. Depesz! – pomyślałem sobie. Depesz z okresu Violator, charakterystyczna fryzurka i czarne odzienie. Szlug palony jeden za drugim. Ale jak zagrał singlowy Flesh & Bone, sala eksplodowała i tak pozostało przez kolejne dwie godziny. Oczywiście, nie był to live act, lecz zwykły dj set, jednak tym razem porywający i wypełniony mnóstwem dźwiękowych niespodzianek w rodzaju Hackerowej wersji Personal Jesus Depeche Mode, Kraftwerkowego standardu Trance Europe Express czy – co akurat nie dziwi – mojego ulubionego kawałka z 1st Album, czyli Stock Exchange Woman. Zabrakło mi niestety rozpasanego, acidowego The Brutalist z płyty solowej i jednego z ostatnich prawdziwych electro-popowych anthemów zmierzchu epoki electroclash, kolaboracji z Mount Simsem Traces.

        Ale i tak było wybornie, a ja pozostawiłem na ścianach Eskulapu hektolitry wyparowanego potu – jak za starych dobrych czasów. Podróż powrotna do germańskiego Breslau upłynęła pod znakiem sennych majaków i coraz bardziej natarczywych promieni słońca torturujących mnie przez szybę osobowego.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
paww
paww
17 lat temu

…chyba lekko przesadziles jednak:) zero dystansu. ja mam akurat odwrotne zdanie i mysle, ze autor ma duzy szacunek do artysty i czuje wlasnie te charakterystyczna, przeniesiona z ebm u, skorzano-bdsm ową atmosfere w muzyce hackera. popieram tekscior, chociaz w eskulapie wtedy nie bylem. a szkoda…

Shape
Shape
17 lat temu

A Reves Mecaniques Hackera podoba mi się jak żadna densowa płyta ostatnich miesięcy.
Po przeczytaniu tego obżydliwego zdania, bez względu na dalszą część artykułu, skreśliłem go bezpowrotnie. A wszystko za sprawą magicznego słowa densowy .
Rozumiem stricte luzacki styl autora, ale tutaj przesadził! Jeśli szanowny Tomek Sobczak tak lubi wyraz densowy , to może powinien pisać recenzje kawałków Kalwi & Remi? a może Bruklin Bauns ?
The Hacker tworzy muzyke na wysokim poziomie, ma swój styl, prestiż i wymaga więcej szacunku do jego osoby, aniżeli prezentuje tutaj T. S.
Pozdrawiam.

Polecamy