Wpisz i kliknij enter

Bonobo dj set – 16 IV 2009, Fabryka Trzciny

Dla wszystkich tych, którzy w czwartkowy wieczór dotarli na Otwocką z pewnością nie ma już wątpliwości. Sierpniowy Festiwal Nowejmuzyki to punkt obowiązkowy przy planowaniu wakacyjnego urlopu. Takich atrakcji jak występ Bonobo – Brytyjskiego producenta i Dja w Katowicach będzie jeszcze więcej.

W zasadzie jeden człowiek, a przed nim skromnie: laptop, dwa gramofony i mikser…można powiedzieć: po prostu Dj. Czyżby? Dźwięki, które wydobywał z tego zestawu były odmienne od tego, co zazwyczaj słyszymy i przy czym bawimy się w klubach.
Simon Green aka Bonobo znany jest ze swoich niebanalnych setów. Tym razem również pokazał, że jeden człowiek na scenie potrafi stworzyć atmosferę podobną do koncertu, gdzie między artystą a słuchaczem wytwarza się wyjatkowa relacja. Pokazał też, że nie trzeba grać w rytmie 130 bpm, nie trzeba grać samych „chartsów”, żeby w czwartkowy wieczór w ciągu dosłownie chwili porwać wszystkich na bite dwie godziny do tańca.

Autorem zdjęć jest Paweł Gawryś.

Muzyczny miszmasz, który mogliśmy usłyszeć podczas setu Bonobo był doprawdy imponujący.Brytyjczyk, który nigdy nie schlebiał sezonowym modom potrafi po swojemu dotrzeć do klubowiczów. Od samego początku ze strony publiki wyczuwalny był feedback. Widać było, że słuchacze materiał znają i doceniają. Przy takich numerach jak „Transmission94” czy „Ketto” parkiet dosłownie pulsował w jednym rytmie. Muzyczny miszmasz, który mogliśmy usłyszeć podczas setu Bonobo był doprawdy imponujący. Była to wycieczka przez mroczne i jasne odcienie hip-hopu, połamane rytmy spojone po chwili z klimatem electro. Najważniejsze były jednak instrumenty basowe, kontrabasy i inne nisko brzmiące dźwięki, które sprawiały, że Fabryka Trzciny nie raz zadrżała.

Instrumentalne momenty między kawałkami, takie jak szybkie sola pianin, funkujące gitary czy oldskulowe brzmiące dęciaki w delikatny sposób kontrolowały dynamikę setu. Bonobo żonglował stylami, poszczególne tracki dopieszczając najróżniejszymi prekusjonaliami w stylu latino, a grając utwory z udziałem Bajki podkręcał atmosferę jeszcze bardziej.

Gdy wydawało się, że zagrał już wszystko, równo o północy Green pięknym zfadowanym wokalem wszedł na ścieżkę DnB. Z tego niespodziewanego kierunku wyszedł remiksem bebopowego szlagieru, by ostatecznie wypłynąć na mocne już jak na styl Bonobo brzmienia. Zastanawiałem się tylko jak się to wszystko skończy. Reprezentant brytyjskiej sceny downtempo przez cały wieczór grał muzykę, która nie często gości w klubach. Na zakończenie przyjął technikę odwrotną. Zagrał re-aranżacje klubowego hitu na fortepian – czyli Maxence Cyrin. Pięknie!







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy