Jack Is In Da House.
Nowe otwarcie w historii Gigolo, zdefiniowane przez tegoroczną edycję składanki, prezentującej winylowy dorobek wytwórni, ma jednoznaczny charakter powrotu do klasyki tanecznej elektroniki. Kolejnym tego świadectwem jest pierwszy album debiutującego w barwach firmy Hella australijskiego muzyka, Cama Farrara, działającego pod szyldem Kikumoto Allstars – „House Music”.
Jego autor zainteresował się elektroniką, kiedy na początku lat 80., jeszcze jako nastolatek, zobaczył w telewizji koncert grupy Devo. Wiedziony tym impulsem, śpiewał i grał w różnych zespołach punkowych i nowofalowych, by w końcu dekady skierować swe zainteresowania w stronę eksportowanego z USA house`u i techno. Lata 90. spędził na didżejowaniu i produkowaniu na własny użytek muzyki, którą grywał w australijskich klubach i wielkich rave-parties, organizowanych w pustych dokach Melbourne lub głęboko w buszu. Wykorzystując różne odmiany tanecznej elektroniki, zawsze pozostał jednak wierny oldskulowym dźwiękom. Najmocniejszym tego wyrazem było powołanie do życia projektu Kikumoto Allstars.
Swoją nazwę zaczerpnął on od nazwiska japońskiego inżyniera – Tadao Kikumoto – który był twórcą najsłynniejszych instrumentów elektronicznych, wykorzystywanych do nagrywania house`u i techno w latach 80. Ponieważ Farrar gromadził te stare maszyny od dłuższego czasu, kiedy przyszło do tworzenia materiału na debiutancki album, najważniejsze z nich miał pod ręką: syntezatory, sekwencery i automaty perkusyjne Roland TB-303, TR-808, TR-909, TR-707, SH-101 i JX-8P. W efekcie wszystkie utwory zostały zarejestrowane na analogowym sprzęcie.
„House Music” rozpoczyna się od mocnej jazdy w stylu typowo chicagowskiego acid house`u. Najpierw uderza ciężki rytm wsparty mechanicznymi stukami, na który nakłada się masywny pochód falującego basu. Potem pojawia się głęboki męski głos, recytujący ponadczasową mantrę: „Work Your Body/ Jack Your Body”. I wreszcie – kwaśny loop, wijący się pomiędzy wspomnianymi wcześniej elementami konstrukcji nagrania („Everybody”). Następny utwór ma nieco lżejszy charakter. Sprężynujący rytm stanowi tu podstawę dla sążnistej partii klawiszy o acidowym brzmieniu, niosących energetyczną melodię. I tu nie brakuje mrocznej melorecytacji – tym razem Farrar wyśpiewuje tytuł utworu – „I`ll Make You Jack”. I wreszcie „Still Can`t Stop The House” – zmysłowy killer z wokalnym udziałem Fi B Haven, w którym seksowny głos dziewczyny, recytującej tekst zaczerpnięty z nagrania pod tym samym tytułem a zrealizowanego w 1987 roku przez duet Thompson & Lenoir, podszywa hipnotycznie pobrzękujący pochód oldskulowych syntezatorów.
Zupełnie inny klimat wprowadza na płytę „Last Train To Chi Town”. Tym razem australijski producent sięga po bardziej ilustracyjną muzykę w stylu Mr Fingersa (czyli Larry`ego Hearda). Stukający bit niesie tutaj bowiem łagodnie pląsające klawisze, wygrywające tęskną i urokliwą melodię, podrasowaną przyjemnie kumkającym basem. Podobne spotkanie chicagowskiego house`u i detroitowego techno następuje w kompozycji „Saggitarius”. Tym razem polega ono na wpisaniu sprężynującego rytmu w kontekst szeroko rozlanych, wręcz ambientowych partii syntezatorów o niemal kosmicznym rozmachu.
A potem kolejna inkarnacja muzyki house sprzed ćwierć wieku – tym razem z charakterystycznym motywem piano w roli głównej. Mowa tu o wspominkowym „Warehousedays” z wokalnym udziałem Fi B Haven oraz eterycznym „Just A Feelin”.
Te spokojniejsze utwory stanowią jednak zaledwie krótkie interludium przed mocnym finałem. Bo oto już w „Jack The House” australijski producent znów wraca do surowego acidu, chłoszcząc słuchacza bezlitosnymi smagnięciami kwaśnych dźwięków wyciskanych z Rolanda TB-303. Jeszcze cięższe brzmienia przynosi „Shed 13” – morderczy hard house o żrącym loopie, przewiercającym na wylot chmurną progresję basu. I wreszcie tytułowy hymn – „House Music”: muzyczny hołd dla klasyków gatunku z Chicago, od Marshalla Jeffersona i Larry`ego Hearda, przez Adonisa, Tyree`go i DJ Pierra, po Armando i Mike`a Dunna.
Mimo oldskulowego charakteru, debiutancki album Kikumoto Allstars świetnie sprawdza się w dzisiejszym kontekście nowobrzmieniowym – pomimo upływu czasu, nie ma bowiem bardziej fizycznej muzyki tanecznej niż acid house.
Gigolo 2009
fajne..musze sprawdzic