Wpisz i kliknij enter

Podsumowanie 2009: Paweł Gzyl

Nasz plebiscyt na płytę roku 2009 wciąż trwa, tymczasem już dziś prezentujemy Wam nasze pierwsze redakcyjne zestawienie. Swoimi dziesięcioma ulubionymi płytami AD 2009 dzieli się Paweł Gzyl. Ben Klock „One” (Ostgut Ton)

Otwarcie berlińskiego klubu Berghain było jak zastrzyk świeżej krwi wpompowanej w żyły tracącej powoli energię muzyki techno. Bo to właśnie związani z nim producenci wyznaczają od dwóch lat drogę rozwoju tego gatunku. Przykładem tego debiutancki album Bena Klocka – nowa inkarnacja brzmień rodem z połowy lat 90. podrasowana świeżymi melodiami, wpisana w psychodeliczny klimat, uzupełniona naleciałościami dubstepu. I bez żadnego kokietowania mainstreamu. Teraz czekamy na autorską płytę Marcela Dettmanna.

Recenzja „One” w naszym serwisie »

The Variant „The Setting Sun” (Echospace)

Już pierwsze nagrania The Orb sprzed dwóch dekad, definiujące nowe brzmienie muzyki ambient, łączyły pejzażową elektronikę w stylu Briana Eno z dubowymi efektami opatentowanymi przez Lee „Scratch” Perry`ego. I to właśnie wprost z nich wyrasta dźwiękowa materia płyty Stephena Hitchella wydanej pod szyldem The Variant. Znajdujące się na niej nagrania to ambient-dub w perfekcyjnej postaci, spuentowany wycieczką w prehistorię gatunku, wyznaczaną dokonaniami kraut-rockowych mistrzów, gwiazd klasycznej elektroniki, a nawet twórców muzyki współczesnej.

Recenzja „The Setting Sun” w naszym serwisie »

Redshape „The Dance Paradox” (Delsin)

Mimo, iż zamaskowany producent zasłynął parkietowymi killerami, na swój debiutancki album przygotował znacznie spokojniejszy materiał. I wzorem „ojców” techno z Detroit, objawił na nim muzykę głęboką, uduchowioną, subtelną – po prostu dźwiękową poezję, niepozbawioną jednak tanecznego pulsu. Choć słychać tu echa dokonań weteranów z Motor City, wpływy kanonicznych nagrań Basic Channel czy współczesnych eksploratorów deep techno, utwory Redshape`a wyróżniają się własnym brzmieniem, którego ważnym wyznacznikiem jest… żywa perkusja.

Recenzja „The Dance Paradox” w naszym serwisie »

Moritz Von Oswald Trio „Vertical Ascent” (Honest Jon`s)

I pomyśleć, że twórcom techno zarzucano kiedyś ograniczone horyzonty muzyczne – oto niedawno trzech z nich nagrało album, który wykracza poza wszelkie kanony i gatunki. To jednak wcale nie mało komunikatywna awangarda – a wręcz przeciwnie, przystępna i otwarta muzyka, syntetyzująca w organiczny sposób całą schedę współczesnej tradycji eksperymentalnej. Jazz, psychodelia, elektronika i dub zostają tu przełożone na język współczesnej improwizacji, utrzymanej jednak w ryzach żelaznej dyscypliny studyjnej preparacji.

Recenzja „Vertical Ascent” w naszym serwisie »

Hell „Teufelswerk” (Gigolo)

Monachijskiemu producentowi udała się rzecz niezwykła – wyprodukował album o mocnym potencjale komercyjnym, który jednak swymi korzeniami tkwi w muzycznym undergroundzie. Z jednej strony mamy tu dandysowski dekadentyzm Hella, który zaowocował kiedyś wykreowaniem przezeń nurtu electroclash, a z drugiej – śmiałość w penetrowaniu zapomnianych i zakurzonych brzmień. W każdym dźwięku z tej płyty słychać niezwykłą precyzję – a mimo to nie zabija ona jej żywiołowości i autentyzmu. Taka płyta należała się Hellowi – to krążek wreszcie na miarę jego talentu i doświadczenia.

Recenzja „Teufelswerk” w naszym serwisie »

Mirko Loko „Seventynine” (Cadenza)

Minimal ma się dobrze i żyje w… Szwajcarii. W tym roku to właśnie pochodzący z tego niepozornego kraju Mirko Loko zaserwował nam najbardziej wyrafinowaną muzykę w tym gatunku. Przy zachowaniu typowego dla tej estetyki sposobu tworzenia dźwięku, pokazał on, że również w niej możliwa jest duża różnorodność – brzmienia, melodii, emocji, klimatu. Choć całość pulsuje dobrze znanym rytmem, w tle słychać echa mrocznego ambientu, pejzażowych produkcji z Detroit, glitchowych eksperymentów i masywnego dubstepu. W efekcie Mirko Loko przyćmił tegoroczny krążek swego mentora – Luciano.

Recenzja „Seventynine” w naszym serwisie »

Fuckpony „Let The Love Flow” (BPitch Control)

Najbardziej niedoceniony album roku. Być może krytyków onieśmieliła rozbuchana orgia dźwięków wyprodukowanych przez Jaya Haze`a? Faktem bowiem jest, że „Let The Love Flow” przynosi futurystyczną wizję muzyki tanecznej – jakiej jeszcze nigdy nie słyszeliśmy, dalekiej od wszechobecnego deep house`u, wręcz schizofrenicznie ekscentrycznej.

Bo jak można połączyć ognisty house z lodowatym IDM-em, ekspresyjny breakbeat ze zredukowanym minimalem, monotonne techno z żarliwym soulem? A jednak – amerykańskiemu producentowi udaje się skonstruować z tych składników niesamowicie przebojową zawartość. Uwaga: nie próbujcie powtarzać tego w domu!

Recenzja „Let The Love Flow” w naszym serwisie »

Emptyset „Emptyset” (Caravan)

Kiedy mówi się dzisiaj o minimalu w muzyce tanecznej, jako innowatorów tego gatunku przywołuje się Roberta Hooda, Basic Channel czy Ritchiego Hawtina. Rzadko wspomina się natomiast o duecie Kotai + Mo, działającym też pod szyldem swej wytwórni – Elektro Music Department.

Nie wszyscy jednak zapomnieli o jego oryginalnym brzmieniu – przykładem tego płyta innego duetu, tym razem brytyjskiego – Emptyset. Sięgając po znane z płyt Kotai + Mo spowolnione podkłady rytmiczne, James Ginzberg i Paul Purgas wykoncypowali laboratoryjne techno, uzupełnione o wpływy dark ambientu, breakcore`a i dubstepu. Efekt okazał się powalający – tak zimnej, matematycznej, laboratoryjnej wersji gatunku nie słyszeliśmy już dawno.

Recenzja „Emptyset” w naszym serwisie »

Moderat „Moderat” (BPitch Control)

Właściwie, co do tej płyty wszyscy są zgodni – to jedna z najbardziej wysmakowanych produkcji tego roku. Połączenie sił Modeselectora i Apparata okazało się strzałem w dziesiątkę. Czy właśnie taki album nagrałby dzisiaj Aphex Twin, gdyby nie dopadła go twórcza blokada? Być może – są tu bowiem jego ulubione połamane rytmy, bajkowe melodie, oldskulowe wspominki. Ale przede wszystkim ten niesamowity luz, którego jemu dziś niestety (jak pokazały nowohuckie koncerty) już brakuje. Dlatego w tym roku to nie występy Aphex Twina, ale Moderata okazały się wydarzeniem.

Recenzja „Moderat” w naszym serwisie »

DJ Koze „Reincarnations” (Get Physical)

Obecnie wydaje się, że remiksować może każdy – wystarczy, że jakiś Ed Banger odniesie sukces, a już przed jego drzwiami ustawiają się gwiazdy w typie Madonny czy Björk. Tymczasem prawdziwe mistrzostwo remiksowania posiedli inni artyści – choćby DJ Koze, który swoim zestawem „Reincarnations” znokautował największych konkurentów z Wighnomy Bros. Stefan Kozalla, natchniony dadaistycznym duchem prekursorów z The Residents, dokonuje na tym albumie ekwilibrystycznych akrobacji, żonglując wszystkimi możliwymi gatunkami (nawet kabaretową chanşon), a wszystko po to, by dać wyraz swej nieokiełznanej muzycznej wyobraźni. Nic dziwnego, że o jego remiksy proszą tylko wykonawcy z undergroundu.

Recenzja „Reincarnations” w naszym serwisie »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
mallemma
mallemma
14 lat temu

takiego hajpu na emptyset nie uświadczy nigdzie indziej.

Bartooki
Bartooki
14 lat temu

zgadzam się z tobą, DJ Koze debeściak :]

geeeez
geeeez
14 lat temu

DJ Koze Rulleeezzzz

Polecamy