Wpisz i kliknij enter

Ramon Tapia – Sunka Sanka


Jako syn chilijskich emigrantów miał zdobyć przyzwoity zawód pozwalający mu na stabilne życie w Europie. Ponieważ osiadł wraz z rodziną w Antwerpii, szykował się więc na jubilera. Ale odezwały się w nim geny ojca – muzyka. Najpierw zafascynowało go mocne EBM, szczególnie Front 242 i A Split Second, dopiero potem odkrył wczesny house i techno, za sprawą nagrań Tyree Coopera i Franka De Wulfa. I wtedy jasne się stało, że nie zdobędzie przyzwoitego zawodu – zaczął kupować winyle, potem został didżejem, aż w końcu skoncentrował się na własnych produkcjach. Jego płyty szybko trafiły do katalogów cenionych wytwórni – Herzblut, Craft Music czy Great Stuff, a można je było usłyszeć w setach zarówno undergroundowych didżejów, jak Len Faki czy Joris Voorn, jak również tych bardziej mainstreamowych, choćby Josha Winka czy Sébastiena Légera.

Ramon Tapia od początku miał jedną ambicję – aby jego muzyka wywoływała uśmiech na twarzy i porywała do tańca. I udało mu się spełnić ten zamiar, a dowodem na to jego debiutancki album – „Sunka Sanka”.

Chilijski producent pozostaje na nim w kręgu minimalowego house`u, w którym wygodnie rozgościł się już na wcześniejszych wydawnictwach. Struktury rytmiczne są więc tutaj oparte o mechanicznie wystukiwane bity oplecione mocnymi figurami basu. Czasem pojawią się dodatkowe elementy wzmacniające puls nagrań – choćby tribalowe conga („Sunka Sanka”) czy garażowo szurające hi-haty („Carousel”). Co ciekawe – mimo latynoskiego pochodzenia, ani śladu w tych kompozycjach tak modnego ostatnio na klubowej scenie południowoamerykańskiego folkloru. Właściwie tylko w jednym utworze Tapia sięga po mocniejszy rytm – to rozbrzmiewający zgrzytliwymi akordami „Wet Lips” wpisany w kontekst sugestywnego minimal techno.

Jakby w kontraście dla nowoczesnych bitów, pozostałe elementy kompozycji mają zdecydowanie oldskulowy charakter. Oto bowiem chilijski producent, niczym jego starsi koledzy z Chicago czy Detroit, ozdabia swe utwory krótkimi samplami soulowych wokaliz („Say What”) lub instrumentalnych partii (choćby wrzaskliwe dęciaki w „Colorz”), od czasu do czasu podszywając je dubowymi pogłosami („Eve”). Najbardziej przebojowy numer w tym stylu to energetyczny „Carousel”, seksownie zaśpiewany przez Nekę. Taka metoda pracy przypomina klasyczne nagrania sprzed niemal dwóch dekad – Eddiego „Flashin” Fowlkesa, Cheza Damiera czy Terrence`a Parkera.

Dwanaście nagrań z „Sunka Sanka” nie zmieni kierunku rozwoju nowej elektroniki. Ale na pewno rozkręci nie jedną udaną imprezę – zarówno w klubie, jak i w domu. Bo to po prostu solidna dawka precyzyjnie wyprodukowanego house`u o nowoczesnym brzmieniu.

www.greatstuffrecords.com

www.myspace.com/greatstuffrecords

www.myspace.com/elcarlitto
Great Stuff 2010







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy