O tym niemieckim producencie zrobiło się głośno na początku minionej dekady, kiedy to dał się poznać jako utalentowany odnowiciel muzyki disco i electro. Stylowe nagrania szybko zwróciły na niego uwagę Hella, co zaowocowało wydaniem przez Gigolo dwóch ciekawych albumów – „Galactic Gigolo” i „Disko Vietnam”. Później Savas Pascalidis poszedł swoją drogą – założył wytwórnię Lasergun i jej nakładem publikował własne utwory i innych wykonawców, rewitalizujących brzmienia z przełomu lat 70. i 80. Kiedy moda na electroclash minęła, niemiecki producent postanowił wrócić do swych korzeni – techno i house`u – od których zaczynał w połowie lat 90. Efektem tego okazało się otwarcie nowej wytwórni – Sweatshop – której nakładem ukazał się właśnie trzeci album Pascalidisa.
Zawartość „Nuclear Rawmance” dokładnie odpowiada swemu tytułowi – to surowa muzyka taneczna o potężnej mocy, bo wywiedziona z klasyki gatunku zdefiniowanej ćwierć wieku temu w Chicago i Detroit.
Już otwierający krążek „Logic State” daje pojęcie o tym, czego możemy spodziewać się po jego dalszej części. Twardy bit techno niesie tu chmurny pochód basu o nowofalowym rodowodzie skontrastowany ze świdrującymi pasażami kosmicznych klawiszy. W połowie utworu rozbrzmiewają nerwowe werble – tworząc groźny nastrój całej kompozycji.
Potem niemiecki producent przyciska pedał gazu jeszcze mocniej. „Sonic Groove” to piorunujące techno, które idealnie sprawdzi się na parkiecie w Berghain. Decyduje o tym przede wszystkim masywny podkład rytmiczny, który od spodu podbija industrialny loop, a z wierzchu – przykrywa rozedrgany motyw syntezatorowy. Podobnie wypadają dwa nagrania umieszczone w dalszej części płyty – „Manipulator” i „Echoplex”. W pierwszym Pascalidis kojarzy ze sobą płynne akordy podwodnych klawiszy z piekącymi smagnięciami metalicznych loopów, a w drugim – grzechoczące dźwięki zdubowanego piano z hipnotycznie pulsującym motywem. Efekty są znakomite – tak brzmi nowoczesne techno natchnione duchem wczesnych lat 90.
Nawet kiedy niemiecki producent sięga po house, nie przestaje dorzucać węgla do pieca. Wybiera bowiem najcięższą odmianę gatunku wywiedzioną wprost z dokonań pionierów z Chicago. „Delta Ray” i „Get Down” to morderczy hard house osadzony na miarowo wystukiwanym rytmie otoczonym perkusyjnymi efektami. Pozostałe elementy kompozycji idealnie pasują do takich bitów – to industrialne pogłosy w pierwszym z nich i soniczne akordy surowych klawiszy w drugim.
Osobliwym eksperymentem jest tutaj „Interspace”. Choć podkład utworu skonstruowany jest na wzór dubowego techno, to pozostałe elementy sprawiają wrażenie wyciągniętych z innych szuflad – a są to perliste tony jazzowych organów i rozwibrowane partie syntezatorów o synth-popowym sznycie. Mimo tej eklektycznej budowy, nagranie wypada intrygująco – jak niespodziewany przerywnik między ognistymi killerami o klubowym przeznaczeniu.
Bo oto na koniec płyty Pascalidis serwuje najbardziej ostre i hałaśliwe nagrania. „Web Of Fear”, „Flash Point” i „Deep Inside Ur Eyes” to siarczysty house o typowo chicagowskim brzmieniu. Mamy tu bowiem monotonne stuki automatu perkusyjnego uzupełnione szeleszczącymi talerzami, odpychające swą brzydotą, ale równocześnie fascynujące swą brutalnością kakofoniczne akordy klawiszy, falujące pochody przesterowanego basu i mroczne wokalizy. Niemal zwierzęca energia emanująca z tych kompozycji przywołuje na myśl podobne dokonania sprzed wielu lat – Roberta Armatniego, Steve`a Poindextera czy Green Velvet.
Ten zwrot Savasa Pascalidisa ku przeszłości, przypomina woltę, jaką wykonał niedawno jego dawny współpracownik – Hell. Obaj producenci postawili na odarte z wszelkich ozdobników klasyczne granie do tańca. Co ciekawe – w przypadku jednego i drugiego efekty okazały się znakomite.
www.myspace.com/sweatshopsounds
www.myspace.com/savaspascalidis
Sweatshop 2010
mega.
oby były owocne:)
preview na soundcloudzie zachęciło mnie do poszukiwań 🙂
Świetny lid !!!