Wpisz i kliknij enter

Rats Live On No Evil Star – Rats Live On No Evil Star


Muzyka, jak każda sztuka, ma swoich pionierów i naśladowców. Obie grupy są sobie potrzebne. Błędem jest myślenie, że każdy powinien być odkrywcą. Ale jeśli pojawiają się wykonawcy, którzy choć trochę wychodzą poza schemat, to zasługują na szerszą wzmiankę. Debiutancki album projektu Rats Live On No Evil Star nie wyważa otwartych drzwi, ale stanowi powiew świeżości na nieco skostniałej scenie szeroko pojętego electrofolku.

Pod dziwaczną nazwą, będącą w istocie palindromem, kryje się dwóch utalentowanych muzyków: Bernd Jestram, czyli połowa duetu Tarwater, i J. Edward Donald, Amerykanin polskiego pochodzenia. Ten pierwszy jest fanem chłodnych elektronicznych brzmień, drugi zaś lubuje się w amerykańskim folku. Panowie postanowili więc połączyć owe – wydawałoby się , że odległe – fascynacje. Ten przeszczep kulturowy udał się niemal bezbłędnie, na dodatek został ozdobiony genialną w swej prostocie okładką, na której smutna piękność patrzy tęsknym wzrokiem za jakimś rajem utraconym.



Dokonania Rats Live On No Evil Star nie są prostą sumą eksperymentalnej elektroniki i folku. Słychać, że zainteresowania artystów są szersze i zahaczają także o krautrock, post-punk, nową falę, psychodelię i klasyczny songwriting. To właśnie piosenkowość jest jednym z największych atutów duetu – to są po prostu dobre, solidne kompozycje, niezależnie od tego, pod jaką konwencję podpadają. Nieco chropowata produkcja buduje klimat dyskretnymi szumami i oszczędnym brzmieniem. Tutaj słychać gitarę, tam bas i bębny w nierozerwalnym splocie, gdzie indziej przemkną nerwowe dęciaki, a całości dopełnia ekspresyjny wokal Donalda – bardziej melodeklamujący niż śpiewający, na dodatek swą barwą przypominający nieodżałowanego Jima Morrisona.

Ten album ukazał się już dobre pół roku temu, ale przeszedł niemal niezauważony – zupełnie niesłusznie. Jestram i Donald mogą pochodzić z innych kontynentów i zupełnie różnych sonicznych światów, ale parafrazując hasło bezwzględnie inteligentnego doktora Plamy: „Język muzyki to jedyne esperanto”.



Gusstaff, 2010







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy