Wpisz i kliknij enter

Kode9 & The Spaceape – Black Sun


Steve’a Goodmana vel Kode9 chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, ale z kronikarskiego obowiązku przypomnę, że jest to człowiek, który dał światu label Hyperdub z całym jego inwentarzem (Burial, King Midas Sound, Darkstar, etc.). Rudobrody Szkot jest nie tylko cenionym promotorem, ale też doktorem filozofii i producentem. W tej drugiej roli zabłysnął szczególnie w roku 2006, kiedy to ukazał się rewelacyjny album „Memories Of The Future”, nagrany wespół ze Stephenem Samuelem „The Spaceape” Gordonem.

Z perspektywy pięciu lat można śmiało stwierdzić, iż rzeczony longplay to jeden z najważniejszych i najbardziej reprezentatywnych albumów minionej dekady. Kode9, wychowany na rave, jungle i grime, zsyntetyzował swoje fascynacje w doskonale brzmiącą, spójną całość. Na tle niepokojących, minimalistycznych podkładów swoje melodeklamacje snuł The Spaceape – ponury prorok uzbrojony w niski, beznamiętny głos. Po dziś dzień „Memories Of The Future” jawi się jako kawał interesującego eksperymentu, obok którego nie sposób przejść obojętnie – album ma bowiem tylu fanów, co antyfanów.

Podobny los czeka zapewne „Black Sun”, choć to nieco inna płyta. Jest to dobra wiadomość, albowiem w 9 przypadkach na 10 próba zdyskontowania sukcesu debiutu obraca się przeciwko twórcy, ściągając nań zarzuty o odcinanie kuponów. Goodmana i Gordona to nie dotyczy; oczywiście płyta nosi wszelkie znamiona stylu znanego z „MOTF”, lecz poszerza go o nowe elementy.



Do czarno-białego duetu dołączyła Cha Cha, która swoim ciepłym wokalem rozjaśnia nieco mrok wykreowany przez połączone siły producenta i poety. Dziewczynę słyszymy jednak tylko w czterech utworach (choćby w kapitalnym „Love Is The Drug”) Na tym nie koniec: w finalnym „Kryon” jako gość specjalny pojawia się sam Flying Lotus. Słychać to od samego początku, w charakterystycznych dla Amerykanina przesterowanych synthach, „deszczowym” tle i majaczących gdzieś w oddali głosach.

Także w warstwie dźwiękowej można wychwycić pewne zmiany. Kode9 pozostał poniekąd wierny brzmieniu znanemu z pierwszej płyty. No właśnie, poniekąd – nowy album brzmi bowiem jak debiut do kwadratu: wszystko jest tu jeszcze bardziej intensywne i zarazem minimalistyczne. Więcej tu również planów dźwiękowych, spiętrzonych wokół niewzruszonego głosu The Spaceape. Dużo tu syntezatorów, jeszcze więcej sampli, a także zróżnicowanej rytmiki, która już dawno wyszła poza ramy … (tu proszę samemu wpisać ulubiony/znienawidzony gatunek). Na „Black Sun” znalazły się nawet kompozycje instrumentalne, czasami pozbawione beatu. Jak na przykład „Hole In The Sky” – zniekształcona ambientowa miniatura, kojąca i jednocześnie niepokojąca. Niebywałe wrażenie robi „Promises”, minimalistyczny utwór z podskórnym dudnieniem, szklistymi dzwonkami i retro-futurystycznym syntezatorem. Takie same synthy pojawiają się w „Green Sun”, ale to dla odmiany parkieciarz, o czym przekonują wszechogarniające smagnięcia basu i plemienna rytmika.

Dziwny to album, uwierający i jednocześnie sprawiający przyjemność. Kontemplacyjny, a przy tym taneczny. Oniryczny i zarazem twardo stąpający po podłożu, zwłaszcza w niskich rejonach. Jakakolwiek ocena „Black Sun” wydaje się trudna do sformułowania, dlatego polecam odświeżyć najpierw „Memories Of The Future”, a następnie przejść do jego następcy, aby samemu uchwycić, jak rozwija się ta jedyna w swoim rodzaju opowieść.

Hyperdub 2011







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
paide
paide
12 lat temu

bardzo dobra płyta! pozytywnie się zaskoczyłem. nietuzinkowe podejście do najnowszych fascynacji kodea sceną uk funky.

Polecamy

Jlin – Wywiad

„Spodziewałam się, że moja ścieżka zawodowa kiedyś zaprowadzi mnie na sztukę baletową. Nie mogłam jednak przypuszczać, że pierwszym baletem, na który pójdę będzie ten, do którego muzykę skomponowałam.”