Na początku minionej dekady pojawiło się we współczesnej elektronice zjawisko drugiego obiegu wydawniczego. O ile ten pierwszy reprezentowały winyle i kompakty publikowane przez znane wytwórnie, tak ten drugi tworzyły tańsze nośniki – płyty CD-R i pliki dźwiękowe.
Korzystała z niego cała armia młodych artystów, dla których najważniejsza była możliwość prezentacji własnej muzyki, a nie zysk czy popularność. Czasem któremuś z nich udało się awansować do pierwszego obiegu – czego przykładem może być na polu techno Mike Dehnert (opublikował aż pięć albumów w plikach MP3 zanim zabłysnął w tym roku płytą „Framework” dla Delsin), a na polu ambientu – Brock Van Wey (pierwszego albumu na płycie CD doczekał się dopiero niemal po dziesięciu latach działalności).
Jednym z weteranów drugiego obiegu współczesnej elektroniki jest amerykański producent z Denver – Jason Corder. Właściwie trudno zliczyć wydawnictwa, jakie zrealizował pod szyldem offthesky (i nie tylko) nakładem niemal zupełnie nieznanych wytwórni we wszystkich możliwych formatach. Ilość stworzonego przezeń materiału sprawiła jednak, iż z roku na rok było o nim coraz głośniej. W efekcie, pozostając z niewielkimi wyjątkami, artystą wydającym wyłącznie w „butikowych” wytwórniach (czyli publikujących nie więcej niż 300 – 500 sztuk każdej płyty), stał się jednym z bardziej rozpoznawalnych twórców ambientu.
Najnowsze dzieło Cordera jest idealnym przykładem metody twórczej stosowanej z powodzeniem przezeń na większości albumów. Posługując się klasycznymi instrumentami w rodzaju gitary, fortepianu czy skrzypiec, amerykański muzyk z powodzeniem sięga również po nowe techniki tworzenia dźwięku – sampling czy field recording – traktując je na równi z tymi klasycznymi.
Efekty są do przewidzenia – nostalgiczne partie piano kontrastują tu z zaszumionymi odgłosami otoczenia, a wszystko to puentuje kakofoniczna rejestracja strojącej się orkiestry symfonicznej („Enter Off Color Tear”). Jazzowy kontrabas podszywa minimalistyczna struktura rytmiczna, a w tle snuje się perlisty pasaż syntezatorów („Swallow Shallow”). Tęskne dźwięki akustycznej gitary płyną spokojnym strumieniem rozmytych klawiszy, tonąc w cyfrowych szumach i trzaskach („Gemutcycle”). Buczący dron nurza się w studyjnych defektach, rezonując dalekim echem bajkowego wibrafonu („Symphony For Exiting Entropies”).
Corder tworzy zaszumiony ambient stosując glitchową obróbkę dźwięku – nie waha się sięgnąć po toksyczny noise, ale potrafi też uwieść melancholijną partią fortepianu. Jego muzyka lokuje się więc gdzieś na przecięciu twórczości Miki Vainio, Caretakera i Brocka Van Weya. Jednak konia z rzędem temu, któremu udałoby się uzbierać całą dyskografię offthesky na właściwych nośnikach!
Nomadic Kids Republic 2011
Lekarze stwierdzili u niego ADHD,być może stąd produkcyjny galimatrix (ku uciesze słuchaczy jak mniemam:)