Wpisz i kliknij enter

Maciek Szabatowski podsumowuje

O kolejne podsumowanie roku poprosiliśmy Maćka Szabatowskiego, który w ramach projektu City Sounds organizuje we Wrocławiu cykl doskonałych koncertów – w 2012 przyjadą do nas m.in. Lamb, Little Dragon i Jamie Woon. Sprawdźcie typy Maćka.

W tym roku w ramach City Sounds mogliśmy oglądać m.in. Gus Gus, Submotion Orchestra czy US3. Pełny program znajdziecie na stronie www.citysounds.pl – polecamy! Maciek Szabatowski znany jest również z antenty wrocławskiego Radia Ram.

Gus Gus – „Arabian Horse”

Krążek to nie do końca równy, nie wszystkie kompozycje trzymają tak samo wysoki poziom. Odbieram go jednak, tu proszę wybaczyć mi brak skromności, z perspektywy organizatora i widza jednego z najlepszych koncertów klubowych we Wrocławiu w tym roku, co sprawia, że nie mogło go zabraknąć w tym zestawieniu. Usłyszeć „Deep Inside”, „Arabian Horse” czy „Over” – prawdziwy hymn tej płyty w wersji na żywo, przy roztańczonej i wypłenionej po brzegi sali, to niezapomniane przeżycie…

Jono McCleery – „There Is”

Wszyscy dookoła zasłuchują się jeszcze płytami Jamesa Blake’a i Jamiego Woona, a tu nagle, jesienią pojawia się silna konkurencja w postaci debiutującego w szeregach Counter Records (siostrzany label Ninja Tune), nikomu szerzej nieznanego Jono McCleery’ego. Facet gra folk, który ze względu na nowoczesną produkcję przypaść może do gustu wielu fanom wysmakowanej elektroniki.

Płyta „There Is” niepokojąco pulsuje (słychać doskonale do jakiego stopnia Wyspy żyją wciąż dubstepem i jego pochodnymi i jak te pochodne przedzierają się do głównego nurtu), głos Jono wzrusza, a przez głowę przelatuje myśl: Fink, Blake, Woon – ilu rzewnie i raczej „nieradiowo” śpiewających wokalistów pomieści jeszcze rynek? Wystarczy chyba, by nagrywali tak przejmujące pieśni jak „Garden”, czy „Fears”, dzięki którym to McCleery wskoczył do mojego prywatnego i bardzo subiektywnego zestawienia.

Boxcutter – „The Dissolve”

To moja ulubiona pozycja tego roku wydana przez label Mike’a Paradinasa a, sylwetki Bary’ego Lyna aka Boxcutter nie muszę chyba specjalnie żadnemu z czytelników Nowej Muzyki bliżej przedstawiać. To taki muzyczny kameleon, który na każdym swoim albumie brzmi inaczej. Tym razem dostaliśmy go w mocno funkowej a nawet hiphopowej odsłonie i przyznaję, że chociaż album brzmi dużo grzeczniej, podoba mi się równie mocno co wydawnictwa „Glyphic”, czy „Arecibo Message”. Raz jeszcze Lyn mnie zaskoczył i chwała mu za to!

Drive – „OST”

Zahipnotyzował mnie najnowszy film Nicolasa Windinga Refna, a reżyser postarał się o to, bym raz zobaczone obrazy (scena w garderobie klubu go-go to prawdziwy majstersztyk!) utrwalał bez końca za pomocą idealnie dobranych motywów muzycznych. Motywów w linii prostej nawiązujących do klimatu ejtisowych produkcji.

Ścieżka dźwiękowa do filmu „Drive” to trochę taka moja sentymentalna podróż do czasów dzieciństwa, gdzie plastikowo brzmiące synetyczne dźwięki przebijały się przez głośniki zajeżdżanego na śmierć Condora, czy Grundiga. Uwielbiam nostalgię w muzyce, nie mogłem zatem nie ulec takim numerom jak „Nightcall” Kavinsky’ego, czy „A Real Hero” Davida Grelliera aka College. Co ważne, równie mocno prezentuje się druga część albumu, którą stanowią autorskie kompozycje współpracującego już wcześniej z Refnem Cliffa Martineza.

SBTRKT – „SBTRKT”

Długo się przekonywałem do tej płyty, w sumie to nie wiem dlaczego, bo to bardzo taneczny zestaw. A i gości zacnych na tym krążku mnogo. Do współpracy Aaron Jerome zaprosił między innymi Yukimi Nagano z Little Dragon (na City Sounds zobaczycie ich już w marcu!) i bardzo ciekawie brzmiącego wokalnie Samphę. Nie będzie chyba tajemnicą poliszynela, że duet Jerome/Sampha bardzo chcielibyśmy z citysoundsową ekipą pokazać wrocławskiej publiczności w nadchodzącym roku.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy