Wpisz i kliknij enter

Rafał Malicki i Marcin Pryt podsumowują

Tym razem proponujemy Wam podsumowanie roku 2011 autorstwa dwóch muzyków i producentów – Rafała Malickiego (m.in. Mosqitoo) oraz Marcina Pryta (19 wiosen, Tryp). Typy zebrał Paweł Gzyl.

Rafał Malicki

Oto mój subiektywny top 5 tego roku. To płyty do których wracałem najcześciej. Nie każda zawiera komentarz ponieważ już krótki opis przy pierwszej pozycji odnosi się jednocześnie to kilku płyt z tego zestawienia.

Toro Y Moi – „Underneath the Pine”

Ta płyta Bundicka jest dla mnie jeszcze lepsza od poprzedniej. Słuchałem jej w tym roku najczęściej. Dodatkowo „Underneath…” jak i prawie wszystki pozostałe płyty z mojego top 5 zwyczajnie mnie wyciszały, dawały odpoczynek i stanowiły chyba po prostu przeciwwagę dla dynamicznych, tłustych i szybszych beatów, których tworzeniem sam zajmowałem się na co dzień.

Washed Out – „Withing and Without”
Toro Y Moi – „Freaking Out (EP)

Wielki szacunek dla Bundicka za wypuszczenie dwóch tak świetnych rzeczy i jednocześnie różnych rzeczy w jednym roku.

Junior Boys – „It’s All True”

Oni nie nagrali jeszcze złego albumu. Uwielbiam ich za każdy dźwięk a także za to, że mnie inspirują.

Britney Spears – „Femme Fatale”

Kompletnie z „innej beczki” ale ta płyta jest po prostu popowym producenckim arcydziełem. Max Martin i Dr.Luke odpowiedzialni za album sprawili, że płyta pop znów zaskoczyła mnie swoim rozmachem i ilością świetnych patentów.

Marcin Pryt

Siekiera – „Ballady na koniec świata”

Ta płyta ma w sobie wszystko to, co przez 25 lat od ostatniej Siekiery na winylu się wydarzyło w mojej wyobraźni kojarzącej twórczość tego projektu. Kiedy byłem bardzo mały pojechałem z rodzicami na kilka dni do Puław i tam zgubiłem się w parku ze świątynia dumania, potem kiedy poznawałem kolejne oblicza Siekiery zawsze ten obraz lęku i zagubienia w gęstwinach zgniłej zieleni późnego lata, terenu ogrodniczego pełnego śmieci, potłuczonych butelek, zużytych kondomów na planie romantycznym kojarzył się z muzyką Siekiery i mimo radykalnych zmian stylistycznych zawsze zaskakiwało we właściwe sworznie albo tryby i tak jest z „Balladami…”.

Dokładnie tego się spodziewałem i tak to sobie wyobrażałem także po lekturze tomiku „Za czarną szybą” Tomasza Adamskiego. Słyszałem w głowie taki a nie inny podkład dźwiękowy. „Ballad…” słuchałem już kilkanaście razy. Przeżerają mnie beznadziejnym smutkiem…taką atmosfera zmusza do działania i podniesienia rękawicy rzuconej przez rzeczywistość.

Marc Hurtado & Alan Vega – „Sniper”, „Le Maquis Son”

Po Station z 2007 tym razem z M. Hurtado z Étant Donnés. Alan Vega kolejny raz udowodnił, że można i trzeba szukać nowych brzmień, płyta Sniper jest bardziej jednorodna, transowa, motoryczna, ale dizekui temu masz prawie 60 minut agonalnej ekstazy apropos … jeden utwór z gościnnym udziałem Lydii Lunch. Słucham z winyla, który trwa tyle samo ile płyta kompaktowa, włączam na cały regulator i widzę pękniętą figurkę Jezusa otoczonego neonowymi instalacjami Alana Vegi.

Vivenza – „Réalité de l’automation directe”

To dla mnie płyta roku mimo że nagrana w Grenoble w 1982, po raz pierwszy wydana z zachowanych taśm w większym choć także limitowanym nakładzie. Wszystkim którym twórczość Vivenzy jest znana a do płyty jeszcze nie dotarli chcę powiedzieć , że rewolucyjnie i wyraziście ujawnia się tu na pierwszym planie dominująca rytmika maszyn niemal jak puls gigantycznych zwielokrotnionych zakładów a nawet słychać ludzkie głosy pod koniec drugiego utworu. Potęga muzyki i idei VIVENZY poraża bez względu na upływ dziesięcioleci….więc to niech będzie płyta XXX lecia obok wszystkich innych płyt Vivenzy.

Więcej o płycie »

Esplendor Geometrico – „Desarollos Geometricos”

Kolejna dawka muzyki poza czasem, można słuchać i nie wiesz czy jest to nagranie z lat osiemdziesiątych czy na przykład trzydziestych XXI wieku dla mnie to absolutny atut i walor, nie potrafię przejść obojętnie obok kolejnych płyt EG. To płyta jeszcze poddana masteringowi we wrześniu 2011 więc jeszcze słucham i wżyna się w głowę zostawiając stosunkowo świeże i pulsujące pręgi ale zawartość płynie w zabójczym tempie we mnie jak białe i czerwone krwinki ścigające się w tzw. cudownej maszynie.

Więcej o płycie »

John foxx & The Maths – „Interplay”

Nie może zabraknąć też najnowszego Johna Foxxa , mam w pamięci piękny jesienny koncert w Krakowie, wspólnie z Chris & Cosey. Z jednej strony płyta tak silnie nawiązująca do wszystkiego do czego zdążył mnie przyzwyczaić a z drugiej to brzmiało bardzo aktualnie na dodatek sprzęgnięte z fragmentami retro popularno-naukowych filmów, nie wiem do dziś dlaczego jednak to wszystko spowodowało, że nie czułem się cofnięty w przeszłość do czasów rządów Thatcher i stanu wojennego a wręcz dojmująco poczułem chłód początku lat dziesiątych XXI wieku i walących się struktur współczesnych porządków politycznych, mentalnych i ideowych.

John Foxx rówieśnik Iggy Popa i mojej mamy z chłodnym spokojem opisuje to co Teraz [ czyli the future is Now ] Tytułowy utwór Interplay na koncercie i wielokrotnie odtwarzany później na słuchawkach sprawia, że spaceruję po plaży ze złomowiskiem wszystkich spraw, rzeczy, idei, gestów, słów z lat zerowych zakończonych definitywnie i ostatecznie.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

Rozmawiamy z Łukaszem Polowczykiem (aint about me)

Łukasz Polowczyk – współzałożyciel projektu aint about me – opowiada o jego początkach w Nowym Jorku, muzycznych i duchowych metamorfozach, o inspiracjach, depresji, medytacji i wielu