Koncert szwedzkiego zespołu miał odbyć się w listopadzie ubiegłego roku, jednak z powodu choroby jednego z członków zespołu, cała trasa została odwołana. A raczej przełożona na późniejszy termin. Dzięki temu Wrocławska publika mogła zobaczyć Małego Smoka w akcji i przeżyć niezapomniany wieczór.
Najnowszy, trzeci album kapeli – „Ritual Union” dobitnie pokazał, w jaką stronę skierowali swoje moce Yukimi i spółka. To już nie jest chilloutowe głaskanie słuchaczy po głowach i czułe szepty na dobranoc. Little Dragon chcą podbić parkiety, serwując nam mieszankę agresywnego popu, techno i electro. Całość została ozdobiona dodatkowo dubowymi i orientalnymi elementami. We Wrocławiu nawet nie kryli, że chcą zrobić najlepszą imprezę zimy 2012.
Na scenie zjawili się parę minut po 20 przy głośnym aplauzie zgromadzonej licznie publiczności. Yukimi – znana z ekstrawaganckich strojów – tym razem miała na sobie zwykłą, biała koszulkę i kolorową spódnicę. Reszta zespołu też poubierana luźno, jak w środku lata. Na pierwszy ogień poszło „Looking Glass”, „Ritual Union” i „Brush The Heat”. Nasza ukochana Azjatka tryskała energią i zmusiła, nawet, siedzących na balkonie ludzi do tańca, grożąc, że nie zaczną grać, dopóki nie zobaczy, że wszyscy wstali. Szalała po scenie, dziko tańczyła, przypominała mi indiańską szamankę, odprawiającą mistyczny obrzęd rytualny. W ruch poszły bębny, elektroniczne pałeczki i inne instrumenty, nieznanego mi pochodzenia. Syntetyczne dźwięki odbijały się od ścian klubu i uderzały z całą siłą w roztańczony tłum, a bas huczał w klatkach piersiowych.
Jednak czegoś mi w tym wszystkim brakowało. Nie powiem, że bawiłem się źle – wręcz przeciwnie – trochę, jednak mało było w poczynaniach Smoków magii, której tak bardzo oczekiwałem. Bywały chwile, kiedy nawet troszkę się też nudziłem, oczekując z niecierpliwością kolejnej piosenki. Ale były też chwile niezapomniane, np., kiedy klawisze, wypluwały z siebie spacerockowe, kosmiczne rytmy. Niesamowicie współgrały one z kojącym głosem Yukimi. Dwa żywioły toczyły ze sobą walkę, tworząc fascynujący spektakl dla spragnionych takiego widowiska widzów. No i ten podkręcony dubowym basem „Precious”z dodatkowo rozbudowaną końcówką – to było coś.
Czy udało się Little Dragon rozkręcić najlepsza imprezę kończącej się powoli, tegorocznej zimy? Chyba jednak nie. Ale co z tego? Najważniejsze, że wszyscy dobrze się bawili i wrócili do domów pełni pozytywnej energii. Szwedzi obiecali, że wrócą. Wrocław będzie na pewno na nich czekał z otwartymi ramionami.
Little Dragon – 11 03 2012, Wrocław – Klub Eter