Wpisz i kliknij enter

Zawsze fascynowały mnie niewyjaśnione zjawiska – rozmowa z Akwizgram

Jazz, Joyce i niewyjaśnione zjawiska.

Na temat intrygującego i tajemniczego brzmienia Akwizgram pisałam już jakiś czas temu, m.in. w podsumowaniu najlepszych albumów ubiegłego roku, choć potencjał i talent Antoniego Barszczaka dostrzegł także Jarek Szczęsny, wspominając o kosmiczno-transowej oprawie wydawnictwa „4ever„. Tym razem o swojej twórczości opowie natomiast sam Akwizgram, polecając przy okazji sporo rodzimej muzyki.

Emilia Stachowska: “Gatunek: schiza. Przynależność: kosmos” i jeszcze cytat “Psychodela nie ma dna” – to wszystko (i tylko to) można znaleźć na twoim facebookowym profilu. Co cię fascynuje w tej psychodeli?

Antoni Barszczak: To drugie to naturalnie cytat z debiutanckiego albumu Kaliber 44 – płyty, która niezmiernie mnie fascynuje oraz inspiruje w zasadzie od momentu, w którym ją poznałem. Do tej pory nie potrafię pojąć jaki był stan umysłu (nastoletnich wtedy) jej autorów. To dzieło bezprecedensowe, bo o ile można wskazać domniemane inspiracje, tak efekt finalny jest absolutnie kosmiczny, a muzyka ta nigdy nie doczekała się adekwatnych kontynuatorów. Takie niewyjaśnione zjawiska zawsze mnie fascynowały: kiedy nie do końca wiesz, co się dzieje, ale w jakiś specyficzny sposób to czujesz. I właśnie do takich artefaktów rzeczywistości zazwyczaj się odwołuję w swojej twórczości.

Zostając jeszcze przy facebookowym opisie: co jest lepsze – sny, czy rzeczywistość?

Sny są ciekawe, ale zazwyczaj mnie przerażają. Nie, żeby rzeczywistość tego nie robiła.

A co łatwiej zamienić w brzmienie?

Myślę, że w dźwięki nie ubieram ani tego, ani tego, a jedynie moje wyobrażenia. Mimo wszystko, wydaje mi się, że bliżej jest mi jednak do rzeczywistości. Bezpośrednio do snów nie odwoływałem się w żadnym z nagrań, które do tej pory popełniłem.

Co do nagrań, które „popełniłeś” – o czym myślałeś, pracując nad “4ever”? Co wtedy czułeś? Materiał, zawarty na wydawnictwie, jest dość tajemniczy…

To zależy od konkretnego utworu. To materiał raczej nostalgiczny, w znacznej mierze odwołujący się do moich bardzo wczesnych wspomnień – przedszkole, wczesna szkoła podstawowa. Myślałem o stracie, odrzuceniu, problemach z przynależnością, ale większość wyszła spontanicznie. Kiedy coś się wydarza, to pozostaje już na zawsze.

Materiał nostalgiczny, czy może jednak smutny?

Myślę, że te rzeczy się nie wykluczają. To prawda, “4ever” w znacznej mierze jest albumem smutnym, ale kończy się jednak optymistycznie. W jakimś stopniu był dla mnie formą terapii i chyba mogę powiedzieć, że całkiem udaną. Wyrzuciłem z siebie dużo rzeczy, choć o większości z nich tylko ja wiem.

Mówisz, że “kiedy coś się wydarza, pozostaje już na zawsze”. W niezmienionej formie, czy jednak te emocje, odnoszące się do zdarzeń, też się zmieniają? Myślisz, że gdybyś nagrał “4ever”, powiedzmy, za 5 lat, album brzmiałby inaczej?

Z całą pewnością. Nie wiem, czy za pięć lat taki materiał mógłby powstać. Teraz już się wydarzył, więc nie ma potrzeby. Poza tym, cały czas ewoluuję muzycznie, poznaję nowe rzeczy i jestem coraz sprawniejszy, jeśli chodzi o warsztat. Myślę, że to miałoby kluczowy wpływ na powstanie tego materiału w innym czasie.

Czego słuchałeś, tworząc „4ever”?

Szczerze mówiąc, nie pamiętam do końca. Nie słuchałem wtedy zbyt dużo muzyki, nowości w zasadzie zupełnie straciłem z radaru, teraz staram się to trochę nadrobić. No i był to czas, gdy więcej słuchałem polskiej muzyki, to fascynujące jak odmienna i owocna jest nasza podziemna scena.

Opowiedz o tym trochę więcej.

Cały czas penetruję polskie podziemie i wciąż mnie zaskakuje. Jest całe prężne grono elektronicznych młodziaków – paszka, julek ploski, Faxada, Zaumne, którzy tworzą rzeczy na światowym poziomie. Obok tego są gitarowe zespoły, jak Złota Jesień, Gołębie, czy Hanako. Nie jestem w tym obiektywny, bo większość z tych osób miałem okazję, bardziej lub słabiej, poznać osobiście. Mimo wszystko, to niesamowite szczęście mieć kontakt z tak zdolnymi i kreatywnymi ludźmi. Stymulujące i motywujące do rozwoju.

Miksem i masteringiem albumu zajął się Julek Płoski. Co wniósł Julek do “4ever”?

Zajęliśmy się nim razem i powstał on raczej dość chałupniczo. Julka poznałem, gdy miałem przyjemność wystąpić po raz pierwszy na żywo; występował tego samego wieczoru. To było, gdy “4ever” było jeszcze w fazie szkiców. Potrzebowałem przede wszystkim kogoś, kto nie słuchał tego materiału miliard razy i mógłby mi pomóc go jakoś ogarnąć. Jego wkład był raczej psychologiczny niż techniczny i bardzo mu za to z tego miejsca dziękuję!

Kilka wrzutek z Facebooka: trzeci album nazwiesz “Jazz Joyce”, a poza tym chciałbyś nagrać coś z Żabsonem. Ile w tym prawdy? Nad czym teraz pracujesz?

W obecnej chwili pracuję nad moim kolejnym albumem. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, ukaże się on po wakacjach. Będzie dłuższy, bardziej skomplikowany, bardziej hałaśliwy i myślę, że znacznie lepszy. Już w tej chwili jestem z niego bardzo zadowolony, w zasadzie w demówkowej formie mam wszystkie planowane utwory, a teraz skupiam się na dopieszczaniu i łączeniu całości w spójną wypowiedź. Wiele się nauczyłem, jestem znacznie sprawniejszy w obsłudze narzędzi, którymi się posługuję. Dużo dało mi też występowanie na żywo, pozytywny odbiór mojej działalności, a także poznanie ludzi, którzy tworzą i lubią taką muzykę. Co prawda, tytuł to żarcik, ale jeśli nie zmienię zdania, mój trzeci album serio będzie się tak nazywał. Bardzo lubię jazz. Joyce’a zresztą też. To z Żabsonem z kolei nie było żartem, lubię wiele jego utworów i chętnie bym zrobił coś innego.

Wspomniałeś, że teraz zajmujesz się łączeniem materiału w spójną opowieść. O czym ta opowieść będzie?

O stawaniu się autonomiczną jednostką, o wybaczaniu sobie i innym, o znajdowaniu siły.

I na koniec: powiedz jeszcze, gdzie w najbliższym czasie będzie można cię zobaczyć i posłuchać. Wiem, że występujesz na majowej Radzie Plenarnej – wydarzenie zapowiada się rewelacyjnie!

Rada Plenarna to nowy projekt; inicjatywa, którą zapoczątkowałem wspólnie z Kamilem Milewskim. Ma ona za zadanie przede wszystkim rozkręcenie, a może nawet stworzenie łódzkiej sceny avant-elektronicznej. Zaczęliśmy robić wydarzenia w murach Studenckiego Radia Żak Politechniki Łódzkiej, w którym obydwoje działamy. Gościliśmy między innymi Julka Ploskiego i paszkę. W ramach tego cyklu też debiutowałem. 24. maja robimy pierwsze wydarzenie “na mieście”. Zagram ja, Mruwki, MUKA, młody kotek oraz reprezentacja MESTICO. Zapraszamy najserdeczniej, wspierajcie lokalne sceny! Polecam śledzić też fanpage, sukcesywnie publikujemy nagrania z poprzednich wydarzeń, ostatnio – paszkę. Niesamowite nagranie!

PS. wczoraj Akwizgram opublikował swój nowy utwór – już sam tytuł sugeruje, że znów będzie… kosmicznie.







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy